Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Album Rodzinny. Wielki Tydzień tradycyjnie bez zabaw

Dariusz Meller
Pachnące szynki, wędliny, salcesony, kilkanaście rodzajów kiełbas i obwieszone haki innymi wyrobami. To sklep Leonarda Zagrabskiego na ulicy Mickiewicza 113. Wszystko własnego wyrobu wyprodukowane na zapleczu sklepu
Pachnące szynki, wędliny, salcesony, kilkanaście rodzajów kiełbas i obwieszone haki innymi wyrobami. To sklep Leonarda Zagrabskiego na ulicy Mickiewicza 113. Wszystko własnego wyrobu wyprodukowane na zapleczu sklepu Nadesłana
Wielki post to do dzisiaj czas wyciszenia. Nie organizuje się żadnych zabaw czy hucznych uroczystości, mimo iż nie wynika to z żadnych przepisów prawa państwowego.

Nawet pod zaborem pruskim, mimo iż państwo niemieckie zwalczało Kościół katolicki, w Wielkim Tygodniu publiczne zabawy były zabronione. W Wielki Piątek zaś „wszelkie publiczne zabawy są zakazane, z wyjątkiem kościelnych i takich, gdzie chodzi o sztukę (jednak Wielki Piątek to również jedno z najważniejszych świąt protestanckich). Natomiast we Wielki Czwartek i Wielką Sobotę nie mogą się odbywać żadne zabawy z tańcami”.
[break]
Klekotki i grzechotki
Także w okresie międzywojennym w Polsce zakazywano oficjalnie w Wielki Piątek i Wielką Sobotę „wszelkich publicznych przedstawień rozrywkowych, także kinematograficznych i koncertów w restauracjach z wyjątkiem przedstawień pasyjnych”. Katolikom w naszej diecezji okres ten regulowały wówczas „Przepisy postne dla diecezji chełmińskiej” ogłoszone w liście pasterskim przez ks. biskupa S. W. Okoniewskiego (trzymamy się ich zresztą do dzisiaj): „Pościć, tzn. jednorazowo w ciągu dnia najeść się do sytości i wstrzymać się od potraw mięsnych należy w środę popielcową, w piątki i soboty wielkiego postu (w Wielką Sobotę aż do południa)”. Pościć mieli ludzie zdrowi od 21 do 60 roku życia. Duże znaczenie miała rozpoczynająca Wielki Tydzień Palmowa Niedziela. I to zarówno w tradycji Polski przedrozbiorowej, jak i w tradycji ludowej. W pierwszym przypadku idący w procesji chłopcy co chwilę podawali palmy tłumom, „które rozszarpywały je, obrywając i połykając zaraz „bazie” w przekonaniu, że ich od chorób to uchroni i ku zbawieniu wielkiemu to służy”. Lud nasz wiejski, pomorski wyrabiał palmy z wierzby i trzciny, które po poświęceniu służyły celom „ochronnym”.
Zatykano je pod belką, pod sufitem, albo za obrazem - sam pamiętam z czasów młodości spędzonych w Grzywnie ten zwyczaj. Umieszczone tam na cały rok palmy były „wykorzystywane” przede wszystkim w czasie gwałtownej burzy, kiedy to nasi dziadowie wystawiali je w oknie, bądź też kropili za ich pomocą dom święconą wodą. Poświęcone palmy wieszano również w stodołach, czy też w pasiekach, a nawet zakopywano na czterech rogach granic, jak się u nas nazywa miedze. Oczywiście połykanie jednego pućka bazi miało przez cały rok chronić przed chorobami gardła. W tym samym celu obory i bydło okadzano kadzidłem zrobionym z palm.
Do świątyni
Od Wielkiego Czwartku aż do rezurekcji milczały dzwony kościelne. Wtenczas zamiast nich, słychać było powszechnie klekotki i grzechotki, używane z lubością przez dzieci. Podobno istniał kiedyś w Polsce zapomniany już zwyczaj karania w Wielki Piątek Judasza za zdradę Chrystusa. „Uosabiał go bałwan wypakowany gałganami i szmatami. Bałwanowi temu kładziono do kieszeni 30 kawałków szkła i oprowadzano go po mieście. Następnie rzucano go z wieży kościelnej, nareszcie zaś po gruntownym obiciu kijami, topiono w rzece.
Wymierzano też karę na barszczu i śledziu za to, że przez tydzień nie dopuszczały nic innego do żołądka. Śledzia wieszano na suchej wierzbie, barszczowi zaś grożono, że zakopany będzie w garnku w ziemi. Do niesienia tego garnka upatrywano stosownie naiwną ofiarę, której w pochodzie rozbijali towarzysze garnek nad głową, rozbiegając się potem w różne strony”. Wielki Tydzień to kulminacja Wielkiego Postu, który zaczynał się od środy popielcowej. Odkąd pamiętam, masa wiernych uważa ten dzień za wyjątkowe święto kościelne i nawet najbardziej „letni” katolicy, którzy przez cały rok nie zaglądają do kościoła tłumnie wypełniają tego dnia świątynie, by przyjąć we włosy szczyptę popiołu (wielu z nich, mimo przypadającego tego dnia ścisłego postu, potrafi po mszy św. udać się „na piwo).
Chociaż dziś utyskujemy nad reklamową otoczką wszelkich świąt (bo obecnie liczy się wyłącznie ona) to i 100 lat temu były reklamy. Reklamy pojawiały się także „z okazji” Wielkiego Postu, a ich „bohaterami” były głównie ryby. I tak w 1893 r. obywatelom Prus Zachodnich, czyli Pomorza, polecano wysyłkowo „Na post”: „świeże śledzie solone w beczułkach po 10 funtów (5 kg) po 3 marki, wyborne śledzie smażone w beczułkach po 10 funtów po 3,5 marki, wyborne śledzie delikatesowe w 4-litrowych puszkach po 4 marki i świeże wędzone piklingi w paczkach pocztowych po 3 marki”. W końcu XIX w. można było w naszych sklepach kupić „stokfisza suchego, najlepszego islandzkiego”. Ze śledzi najlepsze były wówczas śledzie „matjes”, czyli po naszemu matyjasy (także w okresie międzywojennym o czym wspominali moi dziadkowie, próbują także i dzisiaj takie być), a po holendersku „dziewicze”, jak objaśniano, które „się połowiło wcześnie przed tarciem, a więc z pełnym ikrem i mieczem. Uważane one bywają za najlepsze, a mogą być w handlu tylko w porze wiosennej”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska