Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Brzezińska na Camino de Santiago

Alicja Cichocka
Alicja Cichocka
Agnieszka Brzezińska w drodze do Santiago de Compostela. Kierunek na szlaku wskazują żółte strzałki z symbolem Camino - muszlą św. Jakuba
Agnieszka Brzezińska w drodze do Santiago de Compostela. Kierunek na szlaku wskazują żółte strzałki z symbolem Camino - muszlą św. Jakuba Archiwum prywatne
Na Camino de Santiago wyruszyła Agnieszka Brzezińska, dyrektor Ośrodka Chopinowskiego w Szafarni. W Hiszpanii przeszła 750 km szlakiem św. Jakuba.

Najstarszy pątniczy szlak Europy zwykle pokonuje się w miesiąc. W nogach ma się 750 kilometrów od granicy Francji do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela. Pani droga zabrała cztery lata.

Nie mogłam sobie pozwolić na miesiąc urlopu. Camino pokonywałam małymi odcinkami, przez cztery lata. Taki był plan od początku. Z grupą znajomych zdecydowaliśmy, że dla nas takie tempo jest najlepsze.

Na szlaku trudno być samotnym?

Na Camino zawsze są ludzie, specjalnie od nich zresztą nie stroniłam. Bogactwem tego szlaku jest to, że nawet jeśli ktoś wyrusza w pojedynkę, tonigdy nie jest na nim zupełnie samotny.

Ludzie chętnie się otwierają przed obcymi?

Rozmowy o pogodzie to rzadkość. Na szlaku dotyka się głębokich spraw. Ludziom łatwiej jest się otworzyć, bo wiedzą, że drugi raz raczej już się nie spotkamy. Coś kogoś boli, także duchowo, więc opowiada o tym. Rozmowę zaczyna pozdrowienie „Buen Cami-no”. W pamięci utkwił mi jeden z pielgrzymów, Romano, który przemierzał szlak na rowerze. Był trochę naszym aniołem stóżem. Pokonywał 30 kilometrów dziennie, dojeżdżał do schroniska, czyli albergue i wracał, żeby powiedzieć nam, że tam jest miejsce dla nas. Był radosny, otwarty. Było nawet takie zawołanie na szlaku: „Czy widzieliście Romano?”. Pamiętam też jedną kolację w schronisku. Podróżowaliśmy wtedy w czteroosobowej grupie. Każdy przyniósł na stół to, co miał. Zaśpiewaliśmy polską pieśń i wywołaliśmy poruszenie.

Czytaj także: Przewodnik po kujawsko-pomorskim Camino

Modlitwa przed posiłkiem..?

„Pobłogosław Panie, z wysokiego nieba, hej, żeby na tym stole nie zabrakło chleba” do muzyki przeboju Skaldów „Z kopyta kulig rwie”. Po chwili każdy stolik śpiewał w swoim języku. Camino to wielka ulica Europy, gdzie każdy dzieli się swoim krajem, regionem. Moim zdaniem na szlaku większość wciąż idzie w duchu religijnym, na przykład odmawiając różaniec.

Camino nie jest jak pielgrzymka do Częstochowy, gdzie manifestuje się wiarę, śpiewając. Tu jesteśmy na drodze wśród ludzi, ale w głębi sami z sobą, walcząc ze słabościami. Nieważne, kto jest kim. Na szlaku tracimy tożsamość, nie jesteśmy prezydentami, prezesami, dyrektorami. pęcherze każdego bolą tak samo, każdy walczy ze zmęczeniem. - Agnieszka Brzezińska

Słucham opowieści o lekkiej, pełnej duchowości wędrówce, ale przecież Camino to wielogodzinny marsz, zmęczenie, pobudka o świcie i znów wiele godzin drogi. I tak przez tydzień, dwa, miesiąc.

Pierwszy etap szlaku rzeczywiście był dla mnie trudny fizycznie. Do ostatniego etapu, w kwietniu tego roku, przygotowałam się trenując. Może dlatego ostatnie 130 kilometrów było tak lekkie? Sprzyjała nam pogoda. Kwiecień w Hiszpanii jest wymarzony do wędrówki. Na końcu Camino, w Santiago de Compostela, czułam, że mogłabym dalej iść. Camino jest jak narkotyk.

Jakieś patenty na trudne dni..?

Każdy dzień poświęcaliśmy komuś innemu. Jednego dnia szliśmy w intencji rodziców, drugiego za naszych znajomych, za dzieci, które potrzebują wsparcia. Kolega profesor któregoś dnia mówił, że idzie za swoich doktorantów. No to ja też, za swoich pracowników. Mam świetny zespół, bo nie miałam ani jednego pęcherza, czego nie można powiedzieć o profesorze. Miał nogi w ranach! Z intencją idzie się lżej. Rok temu szłam w intencji trojaczek, które miały się urodzić mojej pracownicy. Zaskakujące i znamienne, ale czułam potrzebę wysiłku, często odłączałam się od grupy, żeby iść szybciej.

Czego osoba tak głęboko wierząca szuka na Camino?

Chyba spokoju. Camino nie jest jak pielgrzymka do Częstochowy, gdzie manifestuje się wiarę, śpiewając. Tu jesteśmy na drodze wśród ludzi, ale w głębi sami z sobą, walcząc ze słabościami. Nieważne, kto jest kim. Na szlaku tracimy tożsamość, nie jesteśmy prezydentami, prezesami, dyrektorami. pęcherze każdego bolą tak samo, każdy walczy ze zmęczeniem. To daje ogromną siłę.

Czytaj także: W Toruniu powstało Bractwo Jakubowe

Pogoda w kwietniu tego roku Wam sprzyjała, ale pierwszego dnia podobno lało.

Do miejscowości, z której wyruszaliśmy, dotarliśmy pociągiem. Wysiadamy, a tu leje jak z cebra i nagle okazuje się, że ludzie z którymi jechaliśmy, wyciągają na stacji z plecaków muszle jakubowe. Radość! Wyszliśmy w ten deszcz wspólnie, nikt nie zwątpił. Przeszliśmy w strugach 13 kilometrów. Żeby wszystkiego w plecaku kompletnie nie zmoczyć, zatrzymaliśmy się na spoczynek. Następnego dnia nadrobiliśmy drogi.

Mówi się, że na Camino nie trafia się przypadkiem. Szafarnia leży na polskiej części szlaku. Od niej się zaczęło?

Najpierw były podróże do Hiszpanii i zainteresowanie tematem, tym, że taki szlak pątniczy istnieje. Od razu wiedziałam, że kiedyś przejdę tę drogę. Ciągnęła ciekawość, jak to jest nieść jak ślimak cały swój dobytek na plecach i iść. Codziennie przez wiele, wiele kilometrów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska