Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bilans dekady zysków i strat

Karolina Rokitnicka
W tym roku mija 10 lat odkąd Roman Tasarz został burmistrzem Golubia-Dobrzynia. Z tej okazji rozmawiamy z nim o sukcesach, porażkach, politycznych wrogach, inwestycjach i planach.

W tym roku mija 10 lat odkąd Roman Tasarz został burmistrzem Golubia-Dobrzynia. Z tej okazji rozmawiamy z nim o sukcesach, porażkach, politycznych wrogach, inwestycjach i planach.<!** Image 2 align=none alt="Image 202329" sub="Fot. Karolina Rokitnicka">

Dlaczego nauczyciel języka polskiego, dziennikarz wchodzi do polityki?

Właśnie od dziennikarstwa się zaczęło. W 1995 roku zmieniłem swoje życie. Zacząłem robić program dla telewizji kablowej. Trafiłem na moment odwołania ze stanowiska burmistrza Henryka Kowalskiego. Moim zdaniem, nie było ku temu merytorycznych powodów, ale polityczne. Dlatego w pierwszym odcinku postanowiłem porozmawiać z odwoływanym burmistrzem. Rok później zacząłem wydawać lokalną gazetę - „Obserwatora”. Będąc zaangażowanym w sprawy polityczne, stałem się znany. W 1998 roku z ramienia Unii Wolności zdecydowałem się kandydować na radnego sejmiku województwa. Udało mi się ten mandat otrzymać, gdy Wacław Derlicki zrzekł się go, wybierając stanowisko starosty w Nowym Mieście. Będąc w sejmiku nawiązałem sporo kontaktów, polityka wciągnęła mnie jeszcze bardziej. Wiele osób pamięta, że na łamach „Obserwatora” pojawiało się sporo krytyki ówczesnych władz. Nie uznaję krytyki jako środka samego w sobie, więc dlatego, że narzekałem na władze, postanowiłem spróbować być na ich miejscu.

W 2002 roku o stanowisko burmistrza starało się 10 osób. Konieczna była druga tura, w której pokonał Pan ówczesną burmistrz Janinę Tuszyńską. W 2006 i 2010 miał Pan tylko po trzech kontrkandydatów i wygraną w pierwszej turze. Co stoi za sukcesem?

To złożony temat. Choć myślę, że większość mieszkańców miasta po prostu ceni autentyczność i szczerość oraz wyczuwa kłamstwo.

Czy te pierwsze wybory były najtrudniejsze?

Podchodziłem do nich z dystansem, na spokojnie. Gdybym je przegrał, nic by się w moim życiu nie zmieniło. Miałem swoje media, pracę, która dawała mi satysfakcję i środki na utrzymanie rodziny. Kolejne wybory były bardziej stresujące, bo miałem sporo planów, rozpoczętych zadań i nie chciałem zmieniać pracy.

Współpracuje Pan już z trzecią radą. Wśród każdej byli polityczni wrogowie. Jak to rzutuje na pracę?

Teoretycznie najmniej komfortową sytuację miałem w pierwszej kadencji. Do rady wszedł tylko jeden radny z mojego komitetu - Wojciech Kwiatkowski, a po drugiej stronie była m.in. Janina Tuszyńska i silna opozycja SLD, ale współpracę udało się ułożyć. To wtedy zapadły kluczowe decyzje o przystąpieniu do rewitalizacji starówki. Druga kadencja była spokojna, ale widoczny był konflikt z moim kontrkandydatem i radnym Cezarym Maćkiewiczem. Jego liczne, bezpodstawne oskarżenia i donosy do prokuratury dezorganizowały pracę. Choć w ostatnich wyborach, do rady weszło aż dziewięciu kandydatów z mojego komitetu, to właśnie przy tym układzie najtrudniej o porozumienie.

Dlaczego?

Oprócz tego, że muszę nieustannie odpierać ataki i pomówienia mojego kolejnego kontrkandydata Mariusz Piątkowskiego, to po powstaniu klubu CDG, na czele którego stoją władze powiatu, rada zaczęła zajmować się nie pracą, ale sama sobą. Zmieniają się funkcje, składy komisji. Choć do wyborów jeszcze dwa lata, już widzę polityczną kampanię. Brzydką. Nie opiera się ona programach. Padają tylko oskarżenia. To w jakiś sposób hamuje pracę, lecz staram się konsekwentnie realizować zaplanowane zadania.

Radny Mariusz Piątkowski regularnie oskarża burmistrza o niegospodarność i nadużycia. Wrze też na lokalnych forach. Walczy Pan z krytyką?

Z krytyką nie. Może być budująca, gdy służy do wyciągania wniosków. Jednak takiej krytyki jest niewiele. Ataki na burmistrza traktuję, jako cenę mojej pracy. Płaci ją też moja rodzina. Notorycznie zdarza się wyciąganie rodzinnych spraw, co tak naprawdę nie służy niczemu, poza sprawieniem komuś przykrości. Są także fałszywe oskarżenia i pomówienia. Wielokrotnie przymykałem na to oko, gdy wynikały one z czyjejś niewiedzy. Jednak są też osoby, jak Mariusz Piątkowski, które mówią nieprawdę świadomie, by mnie zdyskredytować. Ostatnio w błąd mieszkańców naszego miasta wprowadza komitet, który jest przeciwny budowie osiedla przy ul. Leśnej. Jego członkowie podają zawyżone dane co do obszaru osiedla. Żądają, by burmistrz zapłacił za plany zagospodarowania przestrzennego, które zgodnie z prawem uchwalili radni. Ignorują prawo oczekując uchylenia uchwały, której uchylić nie można. To nie tylko atak na mnie, ale także burzenie obywatelskiej postawy.

Sporo padło słów o „cieniach” burmistrzowania. A jak z „blaskami”? Z czego jest Pan dumny?

Z tego, że miasto zmienia się na lepsze. Mamy wiele opóźnień w podstawowych kwestiach, więc konieczne były duże nakłady na kanalizacje, wodociągi i drogi, m.in. Mickiewicza, Żeromskiego, Sokołowską, Kilińskiego, Konopnickiej. Ale z efektów prac cieszymy się już od kilku lat. Na osiedlu Drwęckim i Leśnym pojawiły się drogi, na ulicach w centrum już nie stoi woda. Wiele czasu i pieniędzy pochłonęło tworzenie planu zagospodarowania przestrzennego, ale to ułatwia rozwój miasta. W związku z tym, że inwestowaliśmy w podstawową infrastrukturę, trudno o spektakularne sukcesy, ale niewątpliwie możemy do nich zaliczyć rewitalizację golubskiego rynku. Cieszę się, gdy widzę nowoczesne, ładne i służące mieszkańcom budynki, które stanęły w okolicy dawnego dworca PKS i raz na zawsze zniknęło tamtejsze „bagno”. Miasto dało tu tylko pewne warunki, reszta to praca i nakłady naszych mieszkańców. Dzięki temu, że udało się reaktywować wspólnoty mieszkaniowe, wyładniało wiele budynków mieszkaniowych w mieście. To przykład sukcesu odniesionego bez większych nakładów z budżetu miasta.

Coś jeszcze się udało?

Mam satysfakcję gdy widzę budownictwo, na rzecz którego działałem - inicjowałem budowę domów socjalnych, powstanie osiedla „Panorama”, wspierałem budowę bloku TBS. Z sukcesów niematerialnych wymieniłbym wzrost świadomości obywatelskiej, ludzie częściej niż kiedyś reagują na niszczenie miejskiego mienia. Moim sukcesem jest też zbudowanie dobrego zespołu pracowników. Gdyby nie ludzie, z którymi mi po drodze, jednoosobowo niewiele bym zrobił.

Co jest największym problemem burmistrza?

Z punktu widzenia ludzkiego konflikt w Radzie Miasta oraz nagonka na mnie przez osoby, którym ufałem i pomagałem, a one teraz żeby mnie pogrążyć wykorzystują prywatną gazetę. Jeśli chodzi o sprawy typowo miejskie - to istotny jest brak terenów pod inwestycje. Stoimy przed decyzją, czy odlesić pewne tereny czy miasto zamknąć, czego konsekwencją będzie brak pieniędzy na inwestycje. Myślę o zorganizowaniu referendum w tej sprawie. Wielu mieszkańców uważa, że porażką jest brak basenu. Ja jestem zdania, że pieniądze należy wydawać rozsądnie. Najpierw trzeba było uregulować gospodarkę wodno-ściekową. W przyszłym roku ruszamy z budowa hali. Rozpoczęcie budowy basenu planuję za 2 lata. Jednak cały czas pamiętam o tym, że miasto potrzebuje obwodnicy. Więc gdybym miał wybierać między tymi inwestycjami, na pływalnię jeszcze byśmy poczekali.<!** reklama>

Wystartuje Pan w kolejnych wyborach?

Na razie skupiam się na bieżącej pracy. Lubię ją, choć jest niełatwa. Mam trochę do zrobienia, ale nie muszę jeszcze podejmować decyzji o starcie w wyborach.

A jeśli nie polityka, to...

...media. Dobrze wspominam czas, gdy w nich się realizowałem. Widziałbym się też w szkole.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska