Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był nie tylko komornikiem. Wspomnienie o Franciszku Gramowskim

Zofia Gramowska
Grupa więźniów Buchenwaldu, wraz z moim ojcem, sfotografowana przez Amerykanów
Grupa więźniów Buchenwaldu, wraz z moim ojcem, sfotografowana przez Amerykanów
Ojca więziono w obozach koncentracyjnych, mama musiała pracować u bauera. Szczęśliwie wszyscy odnaleźliśmy się po wojnie - wspomina Zofia Gramowska, córka komornika sądowego z Chełmży

W czasie pierwszej wojny ojciec trafił do niemieckiej armii. Jako że miał dwa metry wzrostu i posiadał piękny charakter pisma, został adiutantem jakiegoś księcia. Wraz ze swoim przełożonym przebywał we Francji, otarł się o rosyjską granicę, a na końcu dotarł na Bałkany.
[break]

Po wojnie ojciec osiadł w Chełmży, gdzie był komornikiem sądu grodzkiego w Poznaniu. Prowadził sprawy przesiedleńców; Polaków, którzy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wracali z Westfalii, a także Niemców, którzy wyjeżdżali z Polski.
Powodziło nam się bardzo dobrze. Ojciec posiadał konia i bryczkę, którą jeździł w służbowych sprawach i jeszcze większy pojazd, aby mógł zabrać na przejażdżkę całą rodzinę - mamę i cztery córki.

W okresie międzywojennym Chełmża, chociaż niewielka, była znaczącym miastem. Działały cztery szkoły średnie: gimnazjum koedukacyjne, szkoła męska, szkoła żeńska, a także zawodowa. Ojciec zainicjował utworzenie chóru męskiego „Echo”, propagował grę w kręgle, a że w cukrowni pracowało wielu młodych ludzi, upowszechniał sport i rekreację. Popierał budowę stadionu, utworzenie klubu bokserskiego i przystani wodnej.

Aresztowany, zwalniany, aresztowany

Już w pierwszych dniach drugiej wojny ojciec wraz z burmistrzem Chełmży, dyrektorami wspomnianych szkół i jeszcze innymi osobami został aresztowany, jako zakładnik. Jako że nic się nie działo, został zwolniony, ale wkrótce został ponownie zatrzymany, a nas wysiedlono z dotychczas zajmowanego mieszkania.
Do 7 stycznia 1940 roku ojciec przetrzymywany był w Forcie VII w Toruniu. Niemcy zmuszali więźniów do spacerów poganiając wyzwiskami i kolbami.

W Wigilię 24 grudnia 1939 roku wszystkim więźniom maszynką golono włosy od potylicy do czoła, nazywając to „autostradą Berlin- -Danzing”. Następnie więźniowie, ubrani tylko w kalesony, a niektórzy nawet ich nie mieli, musieli zjeżdżać na pośladkach po śniegu z wałów obronnych fortu, niby „autostradą-expres”.

Ojca zwolniono, ale już 10 kwietnia 1940 po raz trzeci został aresztowany wraz z innymi mieszkańcami Chełmży. 15 kwietnia został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu, a w lipcu tego roku przerzucono go do Dachau, a kilka dni później do obozu Buchenwald. Pobyt w Oranienburgu był sadystyczny, więźniowie wygłodzeni, wycieńczeni, schorowani, poniewierani na każdym kroku. Musieli stać nago na baczność przy ścianie, uważając, aby nosem nie dotknąć ściany, z której rytmicznie kapała woda na czoło więźniów. Musieli tak stać przez dwie, a niekiedy przez cztery godziny. Tych, którzy upadli, zabijano na miejscu.

Cudem uniknął komory gazowej

Ojciec przed aresztowaniem był zdrowym, silnym mężczyzną. Kaligrafował, bardzo dobrze znał język niemiecki i francuski, dlatego zatrudniano go do pisania i liczenia w obozowym magazynie. Nie ominęła go też ciężka praca fizyczna. Trzykrotnie ojciec stawał przy drzwiach komory gazowej, ale ze względu na wzrost i że jako ostatni nie zmieścił się w drzwiach, które były niskie, cudem uniknął zagazowania. Szczęśliwie doczekał wyzwolenia obozu przez armię amerykańską 11 kwietnia 1945 r. Ważył 40 kilogramów. Miał siniaki, krwiaki na całym ciele, na rękach, nogach, w okolicy nerek oraz po eksperymentach medycznych także na genitaliach. Do Polski przywiózł ojca amerykański sanitariusz z zapasem leków na 5 lat.

W Poznaniu całej grupie byłych więźniów „uczynni” Rosjanie zaproponowali odwiezienie. Podstawili dwie ciężarówki wojskowe. Na jedną załadowano bagaż więźniów, a gdy próbowali wsiadać do drugiej ciężarówki - zaczęli do nich strzelać. W ten sposób ukradli wracającym z obozów koncentracyjnych cały dobytek.

Podczas drugiej wojny mnie i starszą siostrę wywieziono na roboty do Niemiec. Mama musiała pracować u bauera. Ojca więziono w obozach koncentracyjnych. Szczęśliwie wszyscy odnaleźliśmy się po wojnie. Ja wróciłam najpóźniej. Przez Berlin, Wiedeń los rzucił mnie na Bałkany. Dopiero w 1948 roku, kiedy w Jugosławii otwarto polski konsulat, mogłam otrzymać paszport na powrót do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska