Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cicho o głośnym mordzie w Chełmnie sprzed 20 lat

Waldemar Piórkowski
Waldemar Piórkowski
Thinkstock
Ryszard F. był tymczasowo aresztowany przez ponad rok. Wyszedł, gdy został uniewinniony z zarzutu zabójstwa.

[break]
[break]
20 lat temu mieszkańcami spokojnego osiedla „Nad Browiną” w Chełmnie wstrząsnęła okrutna zbrodnia. W biały dzień, w sklepie zamordowano dwie osoby. Do dziś nie wiadomo, kto zabił.
To był 6 listopada 1995 roku. Po godzinie 14 Marta K. stała akurat przy oknie w swoim domu i paliła papierosa. Wtedy zobaczyła, jak swoim żukiem przed pobliski sklep podjeżdża Aleksander G. Widziała, jak chwycił za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Obchodził go dookoła, zaglądał przez okno, znowu łapał za klamkę. Aż w końcu wszedł do środka. Potem poszła do kuchni i nie zarejestrowała, co było dalej.
Zdaniem śledczych, kiedy Aleksander G. dobijał się do środka, był tam już zabójca. To on otworzył drzwi, aby mężczyzna wszedł do środka. Jemu i jego synowej, która wówczas tam sprzedawała, zadano w sumie około 50 ran nożem. Ze sklepu zginęła saszetka z kilkunastoma milionami starych złotych. Zwłoki znalazł Janusz P., który przyszedł po zakupy.
Po kilku tygodniach śledztwa prokuratura postawiła zarzut zabójstwa 47-letniemu wówczas Ryszardowi F., znanemu w półświatku z ksywki Falconetti, który nie miał kryształowej przeszłości, ale „mokrą robotą” raczej się nie parał.
Mężczyzna, który nigdy nie przyznał się do winy, został po roku prawomocnie uniewinniony z postawionego mu zarzutu.
- Nigdy nie wątpiłam w niewinność Ryszarda F. - mówi dziś mecenas Ewa Wielińska, jeden z dwóch adwokatów z urzędu wyznaczonych do obrony „Falconettiego”.
Drugim był adwokat Tadeusz Felski. Mecenasi załatwili sobie nawet prywatne konsultacje z genetyki u znajomej adwokata Felskiego, która pracowała na UMK. Jednym z koronnym dowodów winy oskarżonego miał być bowiem nóż ze śladami biologicznymi należącymi do zamordowanego.
- To były początki takich dowodów z badaniem DNA. Wszyscy się tego wtedy uczyliśmy - mówi dziś mecenas Tadeusz Felski
Pierwszy po zabójcy wszedł do sklepu Janusz P. - Dzień dobry – tym gromkim powitaniem przerwał panującą tam ciszę. Nikt mu nie odpowiedział. Nikt też nie wyszedł z zaplecza.
Mężczyzna powtórzył powitanie. Zbliżył się do lady i wtedy spostrzegł leżącego za nią Aleksandra G., teścia sprzedającej tam kobiety.
Z opuszczona głową
Janusz P. wybiegł ze sklepu, ile miał sił w nogach. Bez chwili namysłu ruszył w stronę swojego domu. Tam była żona i to u niej chciał szukać pomocy, bo myślał, że mężczyzna zasłabł, dostał zawału lub czegoś w tym rodzaju.
Gdy był już kawałek od sklepu, kątem oka zauważył, jak jego drzwi nieznacznie się uchylają, a przez szparę przeciska się jakaś postać z opuszczoną głową. To był mężczyzna. Zapewne zabójca, ale Janusz P. ponoć nie widział jego twarzy.
W Chełmnie zapanowała wówczas psychoza strachu. Zaczęto mówić, że w mieście grasuje seryjny zabójca sklepowych ekspedientek. Między innymi dlatego, że kilka tygodni przed tragedią „Nad Browiną” w innym sklepie w Chełmnie również zginęła sprzedawczyni. Policja ogłosiła co prawda, że to był wypadek, bo przygniótł ją źle zabezpieczony regał, ale ludzie i tak wiedzieli swoje.
Koronnym dowodem winy Ryszarda F. miał być nóż znaleziony w wersalce jego mieszkania. Badanie DNA wykazało, że ślady biologiczne na nim są zgodne z genotypem zamordowanego w sklepie mężczyzny. Na trop tego narzędzia naprowadziła śledczych znajoma Ryszarda F., która raczej nie ukrywała, że nie darzy już go taką sympatią, jak kiedyś. Dodatkowo Ryszard F. przedstawił też alibi, które się nie potwierdziło i przez to stracił wiarygodność w oczach śledczych.
W czasie śledztwa i procesu odbywającego się w Sądzie Wojewódzkim w Toruniu, Janusz P., mężczyzna, który odnalazł zwłoki Aleksandra G., był przesłuchiwany wielokrotnie. Zawsze powtarzał, że niczego w sklepie nie słyszał i niczego, oprócz zarejestrowanego kątem oka zarysu sylwetki przeciskającej się przez drzwi, nie widział.
Śledczy i sąd próbowali namówić go na przesłuchanie w hipnozie. Wtedy ponoć dobry specjalista potrafi z ludzkiej świadomości wyciągnąć więcej, ale Janusz P. nigdy się na to nie zgodził. Tłumaczył, że boi się tylko o to, iż z takiego stanu się nie wybudzi lub coś mu się stanie złego. Zapewniał sąd, że przyczyną odmowy nie jest to, iż ma coś do ukrycia.
- Załóżmy, że rzeczywiście nie widział pan zabójcy Aleksandra G. i jego synowej. Jeżeli jest inaczej, pozostawiam to do rozstrzygnięcia w pańskim sumieniu - powiedział do Janusza P., po ostatnim sądowym przesłuchaniu, sędzia Andrzej Walenta, przewodniczący składu orzekającego w tamtym procesie.
Zabójców mogła widzieć też 9-letnia wtedy dziewczynka. Poszła do sklepu po cukierki. Przy ladzie stało dwóch mężczyzn, których nie znała z tego osiedla.
- Mieli na głowach czarne, wełniane czapki nasunięte na uszy - zeznawała dziewczynka. - Powiedzieli do mnie: przesuń się, kupuj pierwsza. 9-latka wykonała to polecenie.
- Pani Ewelina (czyli sklepowa - przyp. red.) była uśmiechnięta jak zawsze. Nie była zdenerwowana. Zapytała mnie, co w szkole - mówiła też dziewczynka, która nigdy w Ryszardzie F. nie rozpoznała mężczyzny, który był wówczas w sklepie. Jej zdaniem, ci dwaj, których tam widziała, byli w wieku jej ojca czyli mieli około 30., gdy tymczasem oskarżony zbliżał się wówczas do 50.
Mowy emocjonalne
Mowy końcowe w tym procesie były też w niektórych fragmentach dość emocjonalne.
- W tym procesie potencjalni i przesłuchani świadkowie nie mówili wszystkiego, co widzieli, bądź wiedzieli. Milczeli ze strachu – powiedział na przykład na zakończenie prokurator Andrzej Kukawski. Złożył jednak wniosek o uznanie Ryszarda F. winnym podwójnego zabójstwa i skazanie go na 25 lat więzienia.
Po roku od postawienia zarzutów, toruński Sąd Wojewódzki uznał, że nie może stwierdzić ze stuprocentową pewnością, iż Ryszard F. jest zabójcą ze sklepu. Został on uniewinniony.
Zdaniem składu orzekającego, któremu przewodniczył sędzia Andrzej Walenta, dowody na skazanie Ryszarda F. były co najmniej wątpliwe. Nie było żadnego bezpośredniego świadka zdarzenia, proces więc miał charakter poszlakowy. Natomiast ciąg zdarzeń ustalony przez sąd, nie dawał gwarancji, że zabójcą może być wyłącznie ten 47-latek. Poza tym badania DNA noża znalezionego u oskarżonego, również nie wykluczyły w stu procentach, że ślady na nim mogły pochodzić od innej osoby niż tylko od zamordowanego Aleksandra G.
Kilka miesięcy później ten wyrok Sądu Wojewódzkiego w Toruniu stał się prawomocny, bo Sąd Apelacyjny odrzucił całkowicie zażalenie prokuratury.
To nie porażka
- Nie traktuję tej sprawy w kategoriach jakiejś porażki zawodowej. Wręcz przeciwnie, wyrok, który wydałem wspólnie ze składem orzekającym, został podtrzymany przez sąd apelacyjny, więc to raczej sukces. Oczywiście pomijając fakt, że nie udało się ustalić i ukarać sprawcy tego brutalnego zabójstwa - mówi po latach sędzia Andrzej Walenta z toruńskiego Sądu Okręgowego. - Wracam myślami do tego procesu i cały czas twierdzę, że analizując dowody nie mogłem wydać innego wyroku. Według nich, tego mężczyzny nie było po prostu w tym sklepie w momencie zabójstwa.
Również mecenas Ewa Wielińska pamięta tamtą sprawę.
- Do końca życia nie zapomnę chwili, kiedy po uchyleniu tymczasowego aresztowania w związku z nieprawomocnym wyrokiem uniewinniającym, Ryszard F. prosto zza krat przyszedł do mojej kancelarii. Przepraszał, że nie ma kwiatów lub czekoladek, ale nie miał za co ich kupić. Chciał mi natomiast serdecznie podziękować za wszystko. Byłam wtedy naprawdę wzruszona - wspomina dziś adwokat Wielińska.
Ryszard F. złożył wniosek o odszkodowanie za bezzasadne aresztowanie. Chciał najpierw 100, potem 80 tysięcy złotych. W 2003 roku dostał 15 tys. zł zadośćuczynienia.
- To była jedna z pierwszych takich spraw o odszkodowanie w nowej Polsce. I tak naprawdę sądy nie do końca wiedziały, jak należy postępować, jak interpretować przepis o niewątpliwie niesłusznym tymczasowym aresztowaniu - ocenia dziś mecenas Wielińska - Dopiero się tego uczono między innymi na przykładzie sprawy Ryszarda F.
To ona spowodowała, że z czasem zaczęła zmieniać się optyka ich postrzegania. Właśnie na korzyść osób, które spędzały długie miesiące za kratami, a potem zostawały prawomocnie uniewinniane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska