Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co kliknięcie, to walnięcie

Redakcja
Tutaj przyzwoitość przegrywa z chamstwem. Anonimowy warchoł zawładnął polskim Internetem i nie chce schować szabelki. Pluje na wszystko i na wszystkich, a jeśli ktoś mu pogrozi, ucieka do elektronicznej norki.

Tutaj przyzwoitość przegrywa z chamstwem. Anonimowy warchoł zawładnął polskim Internetem i nie chce schować szabelki. Pluje na wszystko i na wszystkich, a jeśli ktoś mu pogrozi, ucieka do elektronicznej norki.

<!** Image 2 align=none alt="Image 189351" sub="Internauta, który nie chce być obrażany w sieci ma dwa wyjścia - albo w ogóle nie brać udziału w dyskusjach na forach internetowych, albo znaleźć takie serwisy, które wymagają od użytkowników rejestracji i logowania. Na szczęście druga z opcji staje się w polskiej cyberprzestrzeni coraz bardziej popularna. Fot. thinkstock">Dziennikarze to niedouczone pismaki, katoliccy duchowni to pasibrzuchy i pedofile, a politycy to złodzieje i nieroby. Znani aktorzy, sportowcy czy celebryci obrzucani są epitetami, które w większości nie nadają się do cytowania.

Nie trzeba być zresztą kimś znanym, by narazić się na oblanie kubłem pomyj. Wystarczy mieć inne poglądy niż nasz przedmówca. Często detonację obelg wywołuje banalne pytanie czy prośba o pomoc w obsłudze telefonu, programu komputerowego, samochodu czy o cokolwiek. Zamiast rzeczowej odpowiedzi dowiemy się w najlepszym razie, że jesteśmy mało rozgarnięci, a w najgorszym - poznamy obelgi i słowotwórcze figury, o jakich nam się nie śniło.

Granice się zacierają

- Wulgarne, obsceniczne czy obraźliwe komentarze, niezgodne z prawem bądź z zasadami współżycia społecznego są usuwane. Wolność wypowiedzi nie oznacza anonimowej samowoli, lecz wymaga odpowiedzialności. Jednak nie wszystko, co narusza dobre obyczaje, da się wychwycić ludzkim okiem - mówi Magdalena Malczewska-Glama, kierująca zespołem animatorów portalu Wirtualna Polska, który moderację komentarzy powierzył przede wszystkim grupie ludzi przeczesujących sieć w poszukiwaniu obraźliwych i obscenicznych treści. Ludziom pomagają programy o skomplikowanych algorytmach, rozpoznające wulgaryzmy, ale - jak przyznają informatycy - roboty nie są doskonałe.

<!** reklama>- Czytają słowa, ale nie konteksty. A można przecież obrazić nie używając wulgaryzmów - szefowa animatorów wp.pl., zajmująca się tą branżą od 12 lat, zauważa zacieranie się granic między tym, co kiedyś było jednoznacznie nieprzyzwoite, a tym, co dzisiaj staje się dopuszczalne. - Słowa, które kiedyś uznawaliśmy za obraźliwe, dzisiaj nierzadko są normą. Na przykład, za przeproszeniem, słowo dupek. Oczywiście autorzy komentarzy oburzają się, kiedy usuwamy ich wpisy, ale wtedy odsyłamy ich do „Słownika języka polskiego” PWN i radzimy poszukać słowa, od którego pochodzi dupek, żeby sprawdzić, czy nie jest ono wulgaryzmem.

Magdalena Malczewska-Glama ma jeszcze inny niezawodny sposób testowania internetowych treści. Jeśli nie jest pewna jakiegoś komentarza, wtedy wyobraża sobie, że dotyczy on jej samej. - Zastanawiam się, czy dany epitet mnie obraża, czy nie - dodaje.

Znawcy i badacze nowych mediów zauważają, że problem Internetu polega na pomieszaniu dwóch sfer, które dotąd były od siebie oddzielone - chodzi o przestrzeń publiczną i przestrzeń prywatną. Publiczna zawsze zarezerwowana była dla ludzi występujących w określonej społecznej roli i biorących odpowiedzialność za swoje słowa - polityków, dziennikarzy, oficjeli. Łatwo ich było rozliczyć ze słów krzywdzących, wypowiedzianych pochopnie.

- Internet wszystko pomieszał. Dzisiaj mamy do czynienia z prywatną wypowiedzią, która jest w sieci czytana i słuchana przez tysiące osób. Powstała zupełnie nowa przestrzeń do rozmowy i musimy nauczyć się w niej poruszać - mówi socjolog Marek Troszyński, prezes Fundacji „Wiedza Lokalna”, realizującej od dwóch lat przedsięwzięcie pod nazwą „Raport mniejszości”, polegające na monitorowaniu forów internetowych i rozpoznawaniu języka wrogości oraz mowy nienawiści.

Przyzwoici uciekają

Badania fundacji pokazują naszą wrogość do mniejszości - etnicznych, seksualnych, religijnych. Z liczb wynika, że najczęściej napadamy w Internecie na Żydów, Rosjan, Niemców i muzułmanów, zaś najbardziej skrajne emocje wyzwalają w nas geje i lesbijki. Oprócz danych statystycznych raport odsłania też niepokojące zjawiska oraz mechanizmy rządzące siecią. Jednym z nich jest wycofywanie się z Internetu użytkowników zniechęconych negatywnymi komentarzami.

<!** Image 3 align=none alt="Image 189351" sub="Wirtualny krzykacz to określenie umowne. Za każdym obraźliwym komentarzem stoi bowiem konkretny człowiek, obdarzony imieniem i nazwiskiem, z określonym ilorazem inteligencji i wrażliwością. Być może kiedyś doczekamy się badań ujawniających prawdziwą twarz polskiego sieciowego frustrata. Fot. thinkstock ">- To jest tak jak w ekonomii, gdzie zły pieniądz wypiera dobry pieniądz. Podobnie w sieci. Niestety, przyzwoici ludzie wycofują się z tej sfery, bo nie chcą, żeby ich komentarze sąsiadowały z wpisami osób, które na innych napadają. Na tym polega kłopot, że nawet gdybym chciał się wypowiedzieć na ważny dla mnie temat, to i tak tego nie zrobię, bo nie podoba mi się udział w dyskusji, w której dziewięćdziesiąt procent uczestników kogoś obraża - mówi dr Marek Troszyński i zachęca, by nie oddawać Internetu agresorom i nie poddawać się przekonaniu, że wszyscy w sieci posługują się obelgami.

- W rzeczywistości okazuje się bowiem, że zaledwie kilka czy kilkanaście osób psuje nam tę nową sferę publiczną, ale można odnieść wrażenie, że to większość - dodaje Troszyński.

Pierwszy monitoring w ramach przedsięwzięcia „Raport mniejszości” przeprowadzono ubiegłej wiosny na czterech lokalnych portalach w Łomży, gdzie działa ośrodek dla uchodźców z Czeczenii. Badaczy uderzyła duża liczba negatywnych opinii na temat czeczeńskiej mniejszości. Część z nich została zakwalifikowana jako mowa nienawiści, czyli podlegająca ściganiu z urzędu wypowiedź zachęcająca do czynnej napaści.

- W wyniku tych nienawistnych postów dwie Czeczenki zostały pobite. Wkroczyła policja i okazało się, że za wpisami stoi jeden człowiek, a nie część lokalnej społeczności, ale takie błędne wrażenie można było odnieść, bo autor tych tekstów posługiwał się wieloma nickami - mówi współpracująca z Fundacją „Wiedza Lokalna” socjolog Jadwiga Janik i podkreśla, że przypadek Łomży dobrze obrazuje mechanizm zawłaszczania wirtualnej przestrzeni przez jednostki.

Nie tylko mniejszości są pożywką dla rodzimych internetowych frustratów. Tematy takie jak Kościół katolicki, polska reprezentacja piłki nożnej, pensje posłów, popularny program rozrywkowy; nazwiska - Tusk, Kaczyński, Rydzyk, Smuda; instytucje - Zakład Ubezpieczeń Społecznych, policja, Sejm - za każdym razem, gdy pojawią się w treści artykułu, wywołują falę złośliwości, oszczerstw i bluzgów.

Tyfusy i prusaki

Swoje uniwersalne tematy z zapalnikiem mają też środowiska lokalne. W województwie kujawsko-pomorskim takim zagadnieniem jest metropolia bydgosko-toruńska. Wzajemne obrzucanie się przez mieszkańców Torunia i Bydgoszczy „prusakami”, „piernikami”, „krzyżakami” i „tyfusami” to najlżejsze z przewinień. Każdy, kto włączy się w wymianę komentarzy, zostanie tu ubrudzony. Przez jedną lub drugą stronę.

Andrzej Adamski, bydgoszczanin i społecznik, częsty gość forów internetowych, nigdy nie używa w sieci pseudonimu, co czyni go postacią wyjątkową. Podpisuje się własnym imieniem i nazwiskiem, mimo że często obrzucany jest błotem i to przez samych bydgoszczan - wystarczy, że zajmie obiektywne stanowisko na temat utworzenia metropolii. Ostatnio posunął się jednak dalej i stanął w obronie jednego z przedstawicieli Urzędu Marszałkowskiego, który, jak wiadomo, ma siedzibę w Toruniu. Sprowadził na siebie anonimową lawinę wyzwisk.

- Mimo że bywam opluwany, jestem dumny z tego, że nie wstydzę się swojego imienia i nazwiska. Ci, którzy mnie obrażają, nie dają świadectwa o mnie, tylko o sobie - mówi Adamski i pochwala odwagę księdza Romana Kneblewskiego, bydgoskiego kapłana, znanego z nietuzinkowych nauk głoszonych na wideoblogu. W jednym z niedawnych nagrań proboszcz mówił o anonimowości w sieci. Wystąpił w czapce całkowicie zakrywającej twarz. Agresywnych internautów bez nazwiska porównał do gryzoni. - Jak szczur ukąsi i schowa się w norce swojego adresu elektronicznego - mówił kapłan.

W Onecie, jednym z największych polskich portali, miesięcznie zamieszczanych jest około dwóch milionów komentarzy, które czyta 13 milionów użytkowników. W takiej masie wpisów łatwo coś przeoczyć, mimo że nad czystością dyskusji pod artykułami na forach czuwa zespół moderatorów oraz system robotów, wyłapujących obelżywości i treści naruszające polskie prawo. Dlatego portal wdrożył niedawno nowość, polegającą na ocenie komentarzy przez innych użytkowników. Wpisowi, który nam się nie podoba, możemy przyznać czerwoną łapkę z kciukiem w dół, a temu, z którym się zgadzamy, łapkę zieloną.

- Zależy nam na stworzeniu mechanizmu, który spowoduje, że środowisko internautów samo będzie się oczyszczać. Komentarze z łapkami w dół spadają na dalsze ekrany - wyjaśnia rzecznik prasowy onet.pl Paweł Klimiuk.

Oprócz tego portal zachęca swoich użytkowników do logowania się. Komentarze zalogowanych autorów umieszczane są przez system wyżej. Anonimowe wypowiedzi przesuwane są dalej.

- Pamiętajmy, że Internet nie jest jakąś tam abstrakcyjną przestrzenią, w której występują awatary. To jest miejsce, gdzie wypowiadają się konkretni ludzie. Sami godzimy się na to, jak to miejsce wygląda. Albo stajemy się uczestnikami obraźliwej dyskusji, albo przyjmujemy rolę niemych świadków - mówi Marek Troszyński i zachęca do zgłaszania właścicielom portali sygnałów o łamaniu netykiety i regulaminu forum.

Prawo

Kto znieważa, pomawia lub namawia do nienawiści

  • Jeśli zostaniemy znieważeni w Internecie, przede wszystkim mamy prawo zażądać od właściciela portalu, by usunął wskazany przez nas komentarz, uzasadniając to złamaniem regulaminu forum lub powołując się na artykuł 216 Kodeksu karnego, mówiący o zniewadze. Zgłoszenie może złożyć każdy użytkownik Internetu.
  • W przypadku osób publicznych zastosowanie ma także artykuł 212 Kodeksu karnego, który mówi o pomówieniu w mediach o właściwości mogące poniżyć tę osobę w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania niezbędnego do wykonywania swojej działalności.
  • Odrębny przepis Kk chroni przed nawoływaniem do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, wyznaniowych, seksualnych, rasowych. To przestępstwo, w odróżnieniu od poprzednich, ścigane jest z urzędu.

„Raport mniejszości”

Co czwarty komentarz w sieci obraża mniejszości narodowe i religijne

  • „Raport mniejszości” to pierwsze w Europie przedsięwzięcie dotyczący monitorowania Internetu pod kątem wrogich treści, godzących w mniejszości etniczne, seksualne, religijne itp. Zajmują się nim członkowie Fundacji „Wiedza Lokalna” - głównie naukowcy, wywodzący się z Collegium Civitas. Koordynatorem tego przedsięwzięcia jest Marek Troszyński, doktor socjologii, kierownik Centrum Badań nad Nowymi Mediami Collegium Civitas, badacz rynku i opinii.
  • Do tej pory wykonano trzy pomiary - dwa w 2011 roku i jeden w roku 2012. Pierwsze badanie objęło cztery portale w Łomży. Drugie dotyczyło trzech największych polskich platform forów internetowych, działających przy portalach gazeta.pl, onet.pl i wp.pl, i polegało na przeanalizowaniu 10 milionow postów. W wyniku monitoringu wykryto 85 tysięcy komentarzy, zawierających nagatywne treści wobec mniejszości. Okazało się, że najwięcej z nich dotyczyło Żydów, Rosjan i homoseksualistów.
  • Trzecia odsłona „Raportu mniejszości” nastąpiła w marcu 2012 roku i skupiła się na próbie opisania problemu od strony jakoś- ciowej. Modyfikując metodologię pomiaru, posłużono się mniejszą, ale za to dokładniej zbadaną liczbą postów. Analiza wpisów ujawniła, że co czwarta wypowiedź na temat grup mniejszościowych w polskim Internecie zawiera element wrogości. Najwięcej nienawistnych postów skierowanych jest przeciwko mniejszościowym narodowym, a emocje najbardziej negatywne pod względem natężenia dotykają mniejszości seksualnych.
  • Najgłośniejsze do tej pory postępowanie prokuratorskie, dotyczące mowy nienawiści i znieważenia w Internecie, zostało wszczęte w ubiegłym roku z zawiadomienia szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Minister złożył doniesienie o podejrzeniu przestępstwa rozpowszechniania w sieci treści antysemickich, dołączając wydruki z przykładami mowy nienawiści, znalezione w sieci. Podał również do sądu wydawców „Faktu”, „Pulsu Biznesu” i „Wprost” za to, że nie usunęli z Internetu szkalujących go wpisów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska