Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Paweł Drojecki rozpoczął eksperymentalną terapię komórkami macierzystymi w klinice w Seulu.

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Chirurg naczyniowy z Torunia pomimo pandemii wyjechał do Korei Południowej, gdzie przechodzi leczenie, które może uratować jego życie i zdrowie. O historii doktora Pawła Drojeckiego wielokrotnie pisaliśmy na łamach "Nowości".

Przypomnijmy, że doktor Paweł Drojecki, chirurg naczyniowy z Torunia cierpi na stwardnienie zanikowe boczne. Choroba dała o sobie znać jesienią 2018 roku.

Polecamy

Zaczęło się niewinnie, drętwiała mu prawa dłoń, potem cała ręka. Coraz trudniej było wykonywać operacje. Paweł ma dopiero 43 lata, nie podejrzewał u siebie poważnej choroby, zresztą lekarze często lecząc innych, zapominają o sobie. Kiedy już wykonywanie codziennych obowiązków stało się niemożliwe, najpierw sam zaczął robić sobie badania, następnie zgłosił się do neurologa. Wykonano EMG (elektromiografię), potem szereg innych badań, by w końcu usłyszeć wyrok: stwardnienie zanikowe boczne - opowiadała dr Julia Popowska-Drojecka, żona chirurga.

Pan Paweł przez ponad 17 lat pracował w szpitalu na Bielanach, gdzie często przeprowadzał skomplikowane operacje ratujące zdrowie i życie. Kilkanaście miesięcy temu okazało się, że tym razem musi zawalczyć o siebie. Dziś oddycha za pomocą respiratora i porusza się tylko na wózku inwalidzkim, którym steruje głową lub brodą. Stwardnienie zanikowe boczne, na które cierpi, jest chorobą neurologiczną, która postępuje bardzo szybko. Prowadzi do systematycznego pogarszania się sprawności ruchowej, a w konsekwencji do wyłączenie kolejnych partii mięśni, aż do całkowitego paraliżu, utraty głosu i niemożności oddychania bez pomocy maszyny.

O skrajnych zaniedbaniach, absurdalnych decyzjach administracji i łamaniu rygorów sanitarnych informuje portal Onet lekarz pracujący w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim w Toruniu. To tam zamknięto oddział hematologii po wykryciu koronawirusa u jednego z chorych. Obecnie zakażonych jest aż 30 osób, w tym lekarze i pielęgniarki. Jedna z pacjentek zmarła w piątek. Oto długa lista zarzutów przygotowana przez toruńskiego medyka oraz wyjaśnienia szpitala.>>>>>ZOBACZ SZCZEGÓŁY Tekst: Justyna Wojciechowska-Narloch

Koronawirus w szpitalu miejskim w Toruniu. Lekarz ujawnia, j...

Średni czas przeżycia chorego od momentu postawienia diagnozy wynosi dwa i pół roku, ale ponad jedna czwarta pacjentów może przeżyć pięć lat. Najgorsze w stwardnieniu zanikowym bocznym jest to, że chory do samego końca jest świadomy, bo mózg działa. Pacjent widzi, co się z nim dzieje. Dla doktora Pawła Drojeckiego szansą na zatrzymanie choroby okazało się niezwykle kosztowne leczenie w Seulu. Rozpoczęcie terapii było możliwe dzięki wsparciu ludzi, którzy wpłacali pieniądze na zbiórkę na portalu Siepomaga.pl czy brali udział w koncertach charytatywnych na rzecz lekarza.

Pieniądze zebrane w ramach licznych zbiórek zostały przekazane na leczenie doktora Drojeckiego, które rozpoczęło się pod koniec marca w Seulu.

23 marca Paweł miał pierwsze podanie komórek macierzystych. Mówi, że większej różnicy nie czuje, ale na to, by zauważyć jakiekolwiek efekty potrzeba czasu. 23 kwietnia mojego męża czeka następne podanie komórek. W związku z pandemią został ze swoim bratem w Seulu, a potem obaj będą się starali wrócić do domu - opowiada dr Julia Popowska-Drojecka.

Żona chirurga naczyniowego z Torunia nie kryje radości, że jej mężowi udało się rozpocząć leczenie mimo licznych perturbacji związanych z zamknięciem granic z powodu epidemii koronawirusa i konieczności wcześniejszego wylotu do Seulu. A jak tam wygląda codzienne życie w czasie pandemii?

Mimo trudności związanych z epidemią Covid-19 trwają prace wykończeniowe i montaż sprzętu w obiektach nowego miasteczka szpitalnego na toruńskich Bielanach. Ekipy wykonawcze montują m.in. wyposażenie centralnej steryliazatorni lecznicy. Centralna sterylizatornia to miejsce, w którym przygotowywane są m.in. jałowe (wolne od drobnoustrojów) narzędzia i bielizna operacyjna, opatrunki, mające styczność z ciałem pacjenta elementy sprzętu diagnostycznego, części aparatury podtrzymującej życie. W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym, podobnie jak w innych nowocześnie wyposażonych placówkach na całym świecie, proces mycia, czyszczenia i wyjaławiania będzie w dużej mierze zautomatyzowany.[b]Zobacz także:Remont mostu w Toruniu. Taka będzie organizacja ruchu! MAPKI, objazdy i zmianyInwestycja w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym jest kontynuowana mimo trudności kadrowych firm wykonawczych, wynikających z obostrzeń przeciwepidemicznych, i sygnalizowanych problemów z dostawami materiałów. Problemy wynikają też stąd, że absencja pracowników na jakimś odcinku powoduje, że do pracy nie mogą przystąpić kolejni podwykonawcy. Sytuacja jest taka, że liczymy się z opóźnieniami. Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że jesienny termin zakończenia inwestycji zostanie dotrzymany. Od kilku dni na budowanie na Bielanach pracuje codziennie ok. 120 osób. Firmy skróciły czas pracy i zapewniły pracownikom środki ochrony osobistej. Wprowadzono limity pracujących na poszczególnych odcinkach budowy, powszechnie stosowane są preparaty dezynfekcyjne.Budowa nowego kompleksu Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu to najważniejsza obecnie kujawsko-pomorska inwestycja w służbie zdrowia. Jej koszt to 560 mln zł, z czego około 200 mln zł pochłania najnowocześniejszy sprzęt medyczny. Przedsięwzięcie realizowane jest w ramach naszego medycznego pakietu stulecia, czyli samorządowego wojewódzkiego programu modernizacji najważniejszych w Kujawsko-Pomorskiem placówek służby zdrowia. Zakończenie inwestycji zostało zaplanowane na późną jesień 2020. Zobacz także:Toruń w kolejnym tygodniu epidemii. Tak wygląda miasto! [zdjęcia]

Trwa rozbudowa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu....

Tam sytuacja jest opanowana. Są otwarte sklepy i restauracje. Statystyki pokazują, że zachorowania są pojedyncze, ale są też reguły, których trzeba przestrzegać. Np. wszyscy goście w lobby w hotelach mają sprawdzaną temperaturę. Przed wejściem stoi duży monitor, który obejmuje wiele osób i jeśli ktoś ma podwyższoną temperaturę, to świeci się na ekranie na czerwono. Mój mąż ze swoim bratem, gdy tylko wylądowali na lotnisku, dostali aplikację, która ich lokalizuje. Codziennie muszą podawać, jaką mają temperaturę i jak się czują. Jeśli tego nie zrobią, to grożą im poważne sankcje - opowiada Julia Popowska-Drojecka.

Żona doktora Drojeckiego w rozmowie z "Nowościami" mówi, że w związku z pandemią jej mąż i jego brat musieli zmienić plany. Pierwotnie mieli wrócić do Polski po pierwszym podaniu i wrócić do Seulu w kwietniu na drugą dawkę, ale nikt nie chciał ryzykować. Panowie cały czas są więc w Seulu. Musieli wynająć tam mieszkanie, bo hotele są bardzo drogie. Na szczęście we wszystkim pomógł im polski konsul.

Trwa głosowanie...

Czy uważasz, że zaostrzenie restrykcji w walce z epidemią wprowadzone przez polski rząd jest zasadne?

Bardzo dziękuję panu Łukaszowi Grabanowi, który pomógł mojemu mężowi i szwagrowi załatwić wiele formalności związanych np. ze znalezieniem mieszkania. Konsul pomógł mi też w dostarczeniu leków dla Pawła, które zaczynały się kończyć, bo przecież mąż miał za chwilę wrócić do Polski - opowiada żona lekarza.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska