Fenomen kolekcjonerstwa stał się kością niezgody

CSW jeszcze na dobre nie ruszyło, a już wzbudza kontrowersje. Pomysł wystawy otwarcia krytykują „Znaki Czasu” z Markiem Żydowiczem na czele.

- Zaniepokoił nas sposób wyłonienia osoby, która organizuje wystawę otwarcia oraz jej tematyka - twierdzi prof. Krzysztof Mikulski, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia „Znaki Czasu”. - Wystawa zapowiada się bardzo ciekawie, ale nie do końca przystaje do rangi wydarzenia, jakim jest otwarcie Centrum Sztuki Współczesnej. To ekspozycja kolekcjonerska, polegająca na próbie zaskoczenie odbiorcy.

Przypomnijmy, że czerwcowa wystawa będzie realizowana według pomysłu Joanny Zielińskiej. Składa się z dwóch części.

<!** reklama>Pierwsza - „Kwiaty naszego życia” - przedstawia fenomen kolekcjonowania i jego przejawy w sztuce współczesnej. Drugą część - „Kolekcja jako Aleph” - to zbiór prac z kolekcji Thyssen-Bornemisza Art Contemporary z Wiednia. Jak na te zarzuty odpowiada dyrekcja toruńskiego CSW?

- Wystawa realizowana jest zgodnie z rozstrzygnięciem ogólnopolskiego konkursu na program artystyczny i opiekę kuratorską. Konkurs został ogłoszony w oparciu o sugestie rady programowej, w skład której wchodzi trzech członków stowarzyszenia - mówi Stefan Mucha, dyrektor CSW. - W skład komisji konkursowej wchodził również przedstawiciel „Znaków Czasu”. Werdykt zaakceptowano przy jednym głosie sprzeciwu.

Warto nadmienić, że do otwartego konkursu zaproszono wszystkie instytucje i organizacje związane ze sztuką współczesną. Mimo deklarowanego zainteresowania, do konkursu nie stanął żaden członek Stowarzyszenia „Znaki Czasu” z Torunia, ani żadna osoba związana ze stowarzyszeniem. Marek Żydowicz, prezes „Znaków Czasu”, który był inicjatorem rozesłanego wczoraj do mediów oświadczenia, był wczoraj nieuchwytny.