Gorący bój o maszyny w Metronie. Wezwano policję!

Zgodnie z prawomocnym wyrokiem sądu spółka Metron powinna wydać Skarbowi Państwa majątek, która od niego dzierżawiła: grunty, budynki i maszyny. Coraz gorętszy jest jednak spór o to, które dokładnie urządzenia mają prawo przejmować urzędnicy wojewody, a którymi nadal dysponować może Leszek Pilarski, prezes spółki.

Kilka dni temu emocje przy ul. Targowej sięgnęły zenitu. Jak się okazuje, Metron „na składzie” posiada też szereg maszyn do produkcji zbrojeniowej, np. wytwarzania bomb. Urzędnicy zdecydowali, by sześć z nich (to tylko część całości) trafiło do Bydgoskich Zakładów Elektromechanicznych Belma, specjalizujących się w zbrojeniówce. Po co?

Zobacz także; Cisza wyborcza - co to jest i od kiedy trwa?

- Sprzęt ten ma zostać sprawdzony pod względem stanu technicznego, zużycia, ewentualnej przydatności do dalszej produkcji - tłumaczy Adrian Mol, rzecznik wojewody. Nie kryjąc, że możliwe byłoby w przyszłości odkupienie przez Belmę tych maszyn od Skarbu Państwa. Urzędnicy zapewniają, że wspomniany sprzęt został wskazany w wyroku sądu, więc realizują tylko swoje uprawnienia. Prezes Leszek Pilarski uważa inaczej.

Gdy pracownicy Belmy pojawili się w Metronie, prawie doszło do rękoczynów. Małgorzata Mierzyńska, radca prawny spółki i prawa ręka prezesa, wezwała policję. Na ul. Targową przyjechały dwa radiowozy. Prawniczka gotowa była bronić maszyn własnym ciałem. Funkcjonariusze jednak po zapoznaniu się z dokumentami przedstawionymi przez urzędników odstąpili od interwencji. Tak przynajmniej przekazuje rzecznik wojewody.
Tymczasem prezes Leszek Pilarski w upublicznionym liście, który skierował do wojewody, podnosi, że „tylko stanowczy opór spółki co do składników majątku nieobjętych wyrokiem spowodował, że nie doszło do ich wywiezienia”. Chodzić ma m.in. o niektóre urządzenia, które miały trafić do Belmy.

Leszek Pilarski wobec urzędników ma zresztą o wiele więcej zastrzeżeń, łagodnie rzecz ujmując. Twierdzi, że nie potrafią fachowo przeprowadzić inwentaryzacji majątku i już swoją postawą narażają na zniszczenie w okresie zimy tych maszyn (podobno kosztownych), których odbiorem nie są zainteresowani.

Urzędnikom ręce jeszcze nie opadły, ale już wiedzą jedno: inwentaryzacja majątku Metronu i jego przejęcie potrwa miesiące. I będzie trudna. Nie tylko ze względu na spór o maszyny, ale i niespodzianki, które odkrywają na terenie przy ul. Targowej.

- Poważnym problemem na jaki natrafiono na terenie dawnego Metronu są duże ilości odpadów znajdujące się w wiatach. Oprócz tego odkryto różnego rodzaju chemikalia, znajdujące się w beczkach i kadziach. Nie można wykluczyć, że są wśród nich odpady niebezpieczne - mówi Adrian Mól, rzecznik wojewody. - Poinformowaliśmy już odpowiednie służby.

Spółka została wezwane do usunięcia odpadów, ale nie wiadomo czy i kiedy to uczyni. Wymaga to nakładów, a przecież Metron złożył wniosek do sądu o ogłoszenie upadłości. Ma wielomilionowe długi, niczego już nie wytwarza, zwolnił całą załogę. Pikanterii całej sprawie nadaje wątek... polityczny. Prezes Leszek Pilarski i jego prawa ręka Małgorzata Mierzyńska startują w wyborach samorządowych. Oboje chcą zostać radnymi sejmiku województwa z listy komitetu wyborczego Wolni i Solidarni (to partia tworzona przez Kornela Morawieckiego, ojca premiera). Pilarski ma "jedynkę" na liście z okręgu nr 4, a Mierzyńska "dwójkę".

NowosciTorun