Jeszcze 6 lat temu, gdy w Bydgoszczy uruchamiano Centrum Powiadamiania Ratunkowego, do którego trafiają również obecnie zgłoszenia z Torunia i okolic, nabory organizowane były w kilku turach. Teraz niestety kandydatów można policzyć na palcach. Dlaczego?
145 zgłoszeń na dzień
Po pierwsze, nie zachęcają zarobki. Podstawowe wynagrodzenie początkującego operatora to zaledwie 1800 złotych na rękę, z dodatkami wyjdzie ponad 2000 złotych. Po drugie, to nie jest łatwy kawałek chleba. Dlatego Katowice, Gdańsk, Wrocław czy Poznań to ośrodki, gdzie centra powiadamiania ratunkowego mają problemy kadrowe.
- Natomiast my pod względem kadrowym na tle innych województw wypadamy dobrze - przyznaje Radosław Bogusławski, kierownik CPR w Bydgoszczy. - Mamy 69 operatorów. Na dziennej zmianie pracuje 11 osób, na nocnej 9-10. Tylko w maju średnio jeden operator odebrał 145 zgłoszeń w ciągu dnia i 99 w nocy, czyli na dobę przyjął ich ponad 200.
Pracy coraz więcej
Niedawno, w związku z przekierowaniem numeru policyjnego 997 na nr 112, bydgoskim operatorom przybyło pracy.
- Rzeczywiście, zgłoszeń jest więcej - mówi Radosław Bogusławski. - Jesteśmy jednym z pierwszych województw w kraju, które przejęło obsługę numeru 997. Cała procedura zakończyła się 15 maja.
Nerwy ze stali
Jak przyznaje Radosław Bogusławski, ten zawód do łatwych nie należy.
Zobacz także: W jakich supermarketach płacą najwięcej? [ZAROBKI LIPIEC 2018: Auchan, Tesco, Biedronka, Kaufland, Lidl, IKEA]
- Tu trzeba mieć nerwy jak ze stali. Nie wolno spanikować - podkreśla Radosław Bogusławski. - Mieliśmy już przypadki, że ktoś ukończył szkolenie, rozpoczął pracę, a po miesiącu zrezygnował. Stwierdził, że to jednak nie dla niego. Były też osoby, które nie dawały sobie rady już na etapie szkoleń.
Aby zostać operatorem numerów alarmowych, trzeba mieć wykształcenie średnie i dobrze znać jeden język obcy.
Najpierw szkolenie
- Należy też wziąć udział w szkoleniu. Najpierw jest część teoretyczna i udział w wideokonferencji, a następnie kandydat jedzie do Centrum Szkoleniowego dla Operatorów Numerów Alarmowych w Poznaniu, gdzie zdaje egzamin składający się zarówno z części teoretycznej, jak i praktycznej - mówi Radosław Bogusławski. - Na tej podstawie wydaje się certyfikat, który jednak co trzy lata trzeba odnawiać. I to też jest pewna trudność. Zdarzały się bowiem przypadki, że niektórzy nie zdali takiegom powtórnego egzaminu.
Zobacz także: Psy z toruńskiego schroniska potrzebują pomocy. Rozpoczął się remont kojców. Psy potrzebują tymczasowego domu
Jak podkreśla Radosław Bogusławski, wciąż zmorą operatorów są telefony, które kompletnie nie powinny trafiać na nr 112.
- Wskaźnik fałszywych zgłoszeń spada, ale niestety, bardzo powoli - mówi. - Ludzie nadal wykazują się brakiem odpowiedzialności. Dzwonią, by zamówić pizzę. Pytają, o której godzinie mają tramwaj lub autobus. Na łopatki rozłożyła nas ostatnio jedna pani. Wykręciła nr 112 i poinformowała, że gotuje szpinak. Był gorzki, więc zaniepokoiła się, że może się otruć. Ręce opadają.
Grzywna i nawet areszt
Przypomnijmy, że za nieuzasadnione wezwanie służb grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywna do 1500 złotych. Dodatkowo sąd może obciążyć kosztami interwencji i orzec nawiązkę do 1000 złotych.
Tu trzeba mieć nerwy jak ze stali. Nie wolno spanikować. Były osoby, które nie dawały rady na etapie szkoleń.
NowosciTorun
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?