Rzecz działa się po południu 31 grudnia 2013 roku oraz w sylwestrową noc przed posesją przy ulicy Kościuszki.
Jak relacjonuje pani Renata (nazwisko do wiadomości redakcji), właścicielka trzech psów, pierwszy raz zmuszona była dzwonić do Straży Miejskiej o godz. 17.34. Grupka sąsiadów i ich znajomych, w wieku od 12 do 26 lat, odpalała petardy tuż pod jej oknem.
- Gdy protestowałam, zostałam obsypana wyzwiskami i usłyszałam niewybredną groźbę na temat tego, gdzie znajdę petardę o północy - opowiada kobieta.
Nikita przerażona do 2 stycznia
Pani Renata nie tyle bała się o siebie, co o swoje trzy psy: dwa miniaturowe pinczery i owczarka niemieckiego.
- One strasznie boją się wybuchów, o czym sąsiedzi wiedzieli - podkreśla. - Jeden z nich, 22-letni, był już zresztą karany za zakłócanie ciszy nocnej, oddawanie moczu na klatce i drażnienie moich psów. Dlatego w całej sytuacji dopatruję się wyjątkowej złośliwości.
[break]
Kolejne petardy w sylwestra pod jej oknami (w odległości 1,5 m) sąsiedzi odpalali około godz. 20.30. Następne o północy. Wtedy raca wpadła miedzy okiennice i zaczęła dymić. Wypadła szyba.
- Najbardziej przerażona była pinczerka Nikita. Dostała ataku, zaczęła się trząść. Skomlała i nie dawała się uspokoić. Spod szafy wyszła dopiero 2 stycznia - opowiada pani Renata. - Bardzo przestraszył się też owczarek niemiecki. Dotąd nie był bojaźliwy, grał nawet w teatralnej sztuce z wystrzałami. Ale ten sylwester był dla niego przerażający.
Po północy pani Renata wezwała policję. Tak jak poradzili jej wcześniej municypalni.
Prokuratura: to tradycja
Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum-Zachód. Została jednak umorzona. Jak podano w uzasadnieniu, ogólnie przyjętym zwyczajem i tradycją jest używanie materiałów pirotechnicznych w noc sylwestrową, a brak jest dowodu na to, że psy pani Renaty bały się wystrzałów.
- Nie godzę się z umorzeniem. Już złożyłam na nie zażalenie. Moim zdaniem postępowanie sąsiadów było celowo złośliwe i nakierowane na dręczenie moich psów. Nie musieli odpalać petard pod moim oknem, bo miejsca wkoło jest naprawdę dużo - mówi pani Renata.
- Umarzanie takich spraw to dla mnie skandal! - nie kryje oburzenia Ewa Włodkowska z Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt. - Nie może być tak, że jakaś chuliganeria, chcąc dokuczyć sąsiadowi, pastwi się nad jego zwierzętami. Pies to istota żywa i czująca. Wybuchy petard mogą powodować u niego nieodwracalną traumę. Sprawę pani Renaty znam i dobrze, że złożyła zażalenie na umorzenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?