Konie zawsze na pierwszym planie

Gdy usłyszał uderzenia końskich kopyt o bruk Rynku Staromiejskiego w Toruniu, natychmiast podbiegł do okna swojego biura. Ujrzał szwoleżerów paradujących z okazji odsłonięcia pomnika gen. Józefa Hallera.

<!** Image 2 align=none alt="Image 194754" sub="Leszek Szyczewski na trasie rajdu Toruń - Grunwald przy tablicy upamiętniającej powrót wielkiej armii napoleońskiej w 1812 roku z Rosji [Fot. archiwum]">Dla Leszka Szyczewskiego konie od dzieciństwa były pasją:

- Mieliśmy i mamy rodzinę na wsi i w każde wakacje wiele czasu spędzałem przy koniach - wspomina. - Dosiadałem ich, czyściłem i karmiłem. Oczywiście, to były typowe konie pociągowe. Tymi zwierzętami handlowano na targach. Widziałem, jak się im piłowało zęby, żeby pogłębić rejestr i wyglądały na młodsze. Każdy koń ma swój paszport, w którym jest dokładnie opisany, tzw. wicherki (to zakręcone w jedną stronę włoski) to jak linie papilarne u ludzi. Nie ma dwóch takich samych koni na świecie, z tak samo usytuowanymi wicherkami na ciele.<!** reklama>

Ułani nocują we wsi

Dwadzieścia lat temu Leszek Szyczewski, będąc właścicielem biura podróży Kontiki Travel, zorganizował zawody w skokach przez przeszkody na stadionie przy ul. Świętopełka. Następstwem tego kroku było założenie - wspólnie z Markiem Lipińskim i Józefem Curusiem - Toruńskiego Klubu Jazdy Konnej.

- Byłem pierwszym prezesem klubu, obecnie ponownie jestem szefem stowarzyszenia, ale bez konia. To tak jak król bez królestwa - mówi Leszek Szyczewski. - Kilka razy w roku z grupą przyjaciół wyruszamy gdzieś w Polskę. Często odwiedzamy Bory Tucholskie, bo tam ułańskie tradycje, szczególnie wśród starszych osób, są wciąż żywe. Więc gdy przejeżdżamy przez wsie, jesteśmy ciepło witani, a i ze znalezieniem noclegu nie mamy żadnego problemu. Oficerowie z przedwojennego Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu nocowali w trakcie manewrów we dworach i pałacach, a ułani we wsi.

W rachubę wchodzą też dłuższe trasy. - Tydzień zajęło nam pokonanie szlaku zamków od Bytowa przez Malbork do Kwidzyna. Oczywiście, nie ominęliśmy też zamku w Gniewie, gdzie odbywa się fantastyczna inscenizacja historyczna Vivat Vasa - dodaje Leszek Szyczewski. - Równie fascynujący był wyjazd w Bieszczady. Konie dotarły tam w specjalnych przyczepach i przez kilka dni przemierzaliśmy bieszczadzkie połoniny.

Złote gwoździe z podkowy

W miniony weekend w Kaszczorku odbyły się organizowane przez Leszka Szyczewskiego 15. Mistrzostwa Polski Amatorów w Skokach przez Przeszkody Memoriał Tomasza Pacyńskiego.

- Przyjechała rekordowa liczba zawodników, bo w szranki stanęło aż 150 koni - zapewnia Szyczewski. - Bardzo miło było patrzeć, jak wiele osób przyszło oglądać rywalizację. A wśród zawodniczek znalazła się, między innymi, mama z córką - członkinie naszego klubu. Nasze amazonki wypadły znakomicie, mamy srebro, jak i miejsca w finałowych konkursach.

Z końmi wiążą się także przesądy. Każdy doskonale wie, że końska podkowa przynosi szczęście...

- Tak, rzeczywiście przynosiła w przeszłości, gdy możni mocowali podkowy złotymi gwoździami - wyjaśnia Leszek Szyczewski. - One jednak często wypadały na ziemię, więc znalazcy mieli po prostu szczęście je znajdując. I tak już zostało. Zresztą sam kształt końskiej podkowy ustawionej na owalu także przypomina naczynie, a więc kojarzy się z dostatkiem.

Plany na najbliższe lata? - W 2017 roku przypada 200-lecie sprowadzenia do Polski pierwszych koni czystej krwi arabskiej z terenów dzisiejszej Syrii - informuje Leszek Szyczewski. - Dokonał tego hrabia Wacław Rzewuski zwany Emirem przez ówczesnych Arabów i marzy mi się taki rajdzik z Aleppo do Janowa Podlaskiego.