Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto się szwenda po Sejmie?

Przemysław Łuczak
Rozmowa z TADEUSZEM ZWIEFKĄ, posłem do Parlamentu Europejskiego.

<!** Image 3 align=right alt="Image 212670" sub="[Fot. Tymon Markowski]">Rozmowa z TADEUSZEM ZWIEFKĄ, posłem do Parlamentu Europejskiego.

Jak z Brukseli widać to, co się dzieje na polskiej scenie politycznej?

Z perspektywy Brukseli najbardziej rażący jest język, jakim posługują się uczestnicy debaty politycznej w Polsce. Szczególnie jest to widoczne w zderzeniu z poziomem dyskursu w Parlamencie Europejskim, gdzie szuka się przede wszystkim porozumienia. Nie ma natomiast w nim miejsca na konflikt, jak to się dzieje choćby w Sejmie.

Zwłaszcza w pierwszej kadencji największą trudnością było przestawienie się z polskiej mentalności na europejską. Nie powiem, że było to łatwe, ale udało nam się wtedy powstrzymać takie „orły”, jak posłowie Samoobrony czy LPR. Większość polskich deputowanych w ciągu tych dziewięciu lat obecności w Unii Europejskiej pokazała, że są dobrze przygotowani, odpowiedzialni, przewidywalni i zdolni do współpracy.

Dlatego w tej kadencji zostali włączeni w najważniejsze grona decyzyjne PE. Polska zdobyła pozycję dużego gracza, bez którego nie można nic ważnego w PE przeprowadzić.

Ale przecież nie wszyscy nasi europosłowie wyróżniają się pracowitością i kompetencjami...

To prawda. W Brukseli nie ma aż tyle pracy, żeby można nią było obdzielić każdego z ponad 700 posłów. Z drugiej strony, nie jest też tak, że jak ktoś chce pracować, to będzie się nudził. Tyle tylko, że najbardziej aktywni są posłowie z dwóch największych frakcji, czyli Europejskiej Partii Ludowej i socjalistów, natomiast ci z mniejszych ugrupowań prawicowych niekoniecznie.

Owszem, polscy telewidzowie widzą ich często, że „pracują”, ale nie w PE, lecz w Warszawie. To złe podejście, bo oni nie zostali przecież europosłami, żeby szwendać się po sejmowych korytarzach i wyczekiwać, aż ktoś podsunie im mikrofon czy kamerę. Wielu z nich potrafi przylecieć do Brukseli w poniedziałek wieczorem, wrócić do Warszawy we wtorek w południe, znowu pojawić się w PE w środę wieczorem i odlecieć już następnego dnia rano. <!** reklama>

Tymczasem powinno się tam być przynajmniej od poniedziałku do czwartku, jeśli chce się dobrze wykonywać swoje obowiązki.

Czy nadal zdarzają się próby przenoszenia polskich konfliktów na forum europejskie?

Były próby przenoszenia polskiego piekiełka na grunt europejski, czynione przez posłów Ziobrę, Migalskiego czy Kurskiego, ale na szczęście nieudane. Potrafią oni wystąpić przeciwko interesom naszego kraju na forum PE, co zresztą nie dziwi, bo akurat ta strona polityczna jest antyunijna i antyeuropejska, a zatem niezainteresowana budowaniem silnej pozycji Polski w UE.

Mam nadzieję, że Polacy myślą i zweryfikują swoje decyzje wyborcze w 2014 roku podczas wyborów do PE, choć wydaje się, że wyborcom akurat tych posłów kompletnie nie zależy na tym, co oni robią w Brukseli, bo kierują się innymi priorytetami.

Jak udaje się pogodzić lojalność wobec frakcji z interesem narodowym?

Tworząc rozwiązania wspólnotowe zawsze trzeba pamiętać, że muszą one być dobre również dla nas. To nie zawsze jest łatwe, ale na ogół udaje się pogodzić sprzeczne interesy. Dotyczy to np. polityki energetycznej, pakietu klimatycznego, gazu łupkowego czy handlu emisjami CO2. Różnice zdań występują nawet w poszczególnych frakcjach.

Posłowie z krajów Europy Środkowowschodniej, gdzie funkcjonują przestarzałe systemy energetyczne i brakuje pieniędzy na inwestycje w nowoczesne źródła energii odnawialnej, muszą dbać o to, aby ewentualne kary za opóźnienia w tej dziedzinie nie były zbyt restrykcyjne. Przypomnę, że do 2020 roku aż 20 proc. energii musi pochodzić ze źródeł odnawialnych, a walka idzie o to, żeby nie wprowadzono jeszcze ostrzejszych norm, co mogłoby negatywnie odbić się na naszej gospodarce.

Wiadomo, że przedstawiciele Francji, gdzie króluje energetyka jądrowa i Polski, gdzie energetyka oparta jest na węglu, muszą mieć sprzeczne interesy. Dlatego trzeba szukać tych, którzy mają podobne problemy jak my, i przekonywać innych do naszych racji. Do tego konieczna jest współpraca wszystkich posłów z Polski, niezależnie od przynależności politycznej. Odbywa się to na forum klubu polskiego, który zbiera się raz w miesiącu.

Z jakim skutkiem udaje się to robić?

Wydaje się, że z nie najgorszym. Szczęśliwie przez minionych dziewięć lat w PE nie zostało ustanowione żadne prawo, które mogłoby spowodować jakiś dramatyczny problem w Polsce. Tyle tylko, że niektóre polskie podmioty bardzo często nie rozumieją, na czym polega europejska polityka. PKP czy Poczta Polska oczekują od polskich posłów bezwarunkowego poparcia dla swoich racji, wnioskując o kolejne okresy przejściowe, czy spowolnienie liberalizacji rynku, jednocześnie nie dając gwarancji przeprowadzenia wewnętrznych zmian, które pozwolą im na dostosowanie się do unijnych przepisów.

Uważam, że niekiedy postawienie przed faktem dokonanym jest impulsem do zreformowania instytucji. W przypadku energetyki problem jest bardziej skomplikowany, bo to dotyka całej polskiej gospodarki, nie tylko producentów energii, ale przede wszystkich jej odbiorców. Tutaj musimy bronić polskiego interesu za wszelką cenę, zwłaszcza w czasie kryzysu gospodarczego. Poza polskim sporem politycznym jest także kwestia poszerzenia Unii o kraje wschodnioeuropejskie, zwłaszcza o Ukrainę.

W naszym interesie jest także uchwalenie budżetu UE na lata 2014-2020, z którego mamy dostać grubo ponad 400 mld zł. Kiedy Europarlament to zrobi?

Głosowanie ma się odbyć na ostatniej przed wakacjami sesji, czyli w lipcu. Mam nadzieję, że budżet zostanie zatwierdzony bez gmerania w kwotach, które są dla nas niezwykle korzystne. Polska ma otrzymać najwięcej. Ale nie wszyscy są tym zachwyceni, więc musimy bronić tego, co wywalczył premier Tusk. Obecnie trwają negocjacje w tej sprawie.

Jest to tym ważniejsze, że PE uzależnił uchwalenie wieloletniego budżetu od nowelizacji tegorocznego budżetu UE, w którym brakuje około 11 mld euro. To jedyna okazja, żeby tę sprawę załatwić.

Co może zrobić Europarlament, żeby lepiej chronić europejski rynek pracy?

Dotychczasowa ochrona miejsc pracy nie jest wystarczająca. Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że PE nie chce przyjąć podstawowych aktów prawnych, które pomogłyby w ich skuteczniejszej ochronie, bo doszedł do wniosku, że ograniczają one swobody obywatelskie.

Mam na myśli odrzucone w 2012 roku porozumienie ACTA, gdzie nie ma ani jednego zapisu, który uzasadniałby takie obawy. Obecnie zajmujemy się dyrektywą o ochronie znaków towarowych i sytuacja powtarza się. Według ekspertyzy Biura Analiz Sejmowych, zagraża ona polskiemu producentowi. To jakiś absurd. Jak można być przeciwko instrumentom mającym chronić rynek, a jednocześnie domagać się jego ochrony?

W sumie dobrze, że doszło do afery z ACTA, bo pokazała ona, w jak łatwy sposób można manipulować współczesnym społeczeństwem poprzez Internet. Przecież ci ludzie, którzy wyszli na ulice, nie mieli pojęcia, czego dotyczy ta umowa i nie zauważyli, że utrącenie ACTA było korzystne dla tych, którzy w Internecie robią interesy, przynoszące im wielkie zyski. Wiele osób jest przeciwnych ACTA czy żywności modyfikowanej, bo ma za mało informacji.

Tymczasem w kraju takie ważne sprawy przegrywają z nieistotnymi, takimi jak zegarki ministra Nowaka czy wypowiedź prezesa Kaczyńskiego, jak wszyscy wiedzą, ojca wielodzietnej rodziny, na temat kryzysu demograficznego.

UE ponosi wielkie straty z powodu przemytu różnych towarów z innych krajów. Jak można z tym walczyć?

Tylko na przemycie papierosów Unia traci około 10 mld euro rocznie. Za polską granicą, w obwodzie kaliningradzkim czy na Białorusi powstały wielkie fabryki papierosów, które przez Litwę trafiają do UE. Przebicie na jednym tirze wynosi w Polsce 750 tys. euro, w Niemczech 1 mln, a w Wielkiej Brytanii czy krajach skandynawskich już prawie 3 mln.

Te ogromne pieniądze trafiają do kieszeni przestępców, zamiast do państwowych budżetów. Przemyt dotyczy zresztą także luksusowych produktów, samochodów, broni, itp. Dlatego PE zamierza wprowadzić mechanizmy prawne, które ułatwią zwalczanie tego szkodliwego procederu. Uczestniczę, jako jedyny polski poseł, w pracach komisji ds. przestępczości zorganizowanej i walki z korupcją, mających na celu stworzenie odpowiednich przepisów.

Możliwe ma być m.in. zamrażanie majątku przestępców jeszcze przed wydaniem prawomocnego wyroku, natomiast europejski nakaz dochodzeniowy ma uprościć zbieranie dowodów. 


Teczka osobowa

Dziennikarz w Parlamencie Europejskim

Tadeusz Zwiefka (58 l.) jest posłem do Parlamentu Europejskiego (obecnej i poprzedniej kadencji) z woj. kujawsko-pomorskiego (od 2004 r.). Pracuje w Komisji Prawnej. Z wykształcenia jest prawnikiem. Do 2004 r. związany był z Telewizją Polską. Pracował w niej m.in. jako sprawozdawca parlamentany, dyrektor oddziału w Szczecinie, kierownik zespołu redakcyjnego i gospodarz programu publicystycznego „W centrum uwagi” oraz prowadzący „Wiadomości” w programie I. Jest wykładowcą akademickim z zakresu dziennikarstwa telewizyjnego i kultury języka polskiego na UAM w Poznaniu.

Jest żonaty, ma dwoje dzieci. Lubi podróże, narciarstwo i dobrą książkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska