Sprawa jest ciekawa, bo w tle jest pewna leśna aferka. Może też dać do myślenia każdemu, kto zbyt łatwo szafuje terminem „mobbing”. Swój finał znalazła w IV Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu.
Wersja leśniczego
Do tego właśnie sądu leśniczy L.O z okolic Torunia pozwał swojego pracodawcę. Zażądał 25 tysięcy zł zadośćuczynienia za mobbing, któremu rzekomo miał zostać poddany.
Leśniczy twierdził, że pracodawca tak swoim postępowaniem udręczył, aż doprowadził do rozstroju zdrowia. Między innymi wpędził go w stany depresyjne. W pozwie pan L.O podkreślił, że był sumiennym i rzetelnym pracownikiem, a pracodawca w sposób nieuzasadniony zarzucił mu nieprawidłowości związane z gospodarką drewnem. Dodajmy, że L.O. w leśnictwie pracuje od 1987 roku.
Polecamy
Grzechów ani przewinień po swojej stronie leśnik nie widział. Cała afera wziąć się miała ze złośliwego doniesienia współpracownika nadleśnictwa. Chodziło m.in. o bardzo duże zaległości w odbiorze drewna.
Wersja nadleśnictwa
Nadleśnictwo w sądzie nie przeczyło, że kontrolowało pana L.O. Zostało do tego zmuszone skargami wspomnianego współpracownika. Były na tyle niepokojące, ze trzeba było powołać komisję, ruszyć w teren, zabrać się za liczenie i kontrolę. Efekty jej nie były dobre dla L.O.
„Składający skargę wskazał wówczas - w obecności powoda (czyli leśnika), zastępcy nadleśniczego oraz inżyniera nadzoru wszystkie miejsca, w których to znajdowały się stosy nieodebranego dotąd przez L. O. drewna. Łącznie, jak wstępnie ustalono, liczyły ok. 60 metrów sześciennych tego surowca” - odnotował sąd pracy. Ale to nie wszystko...
Co ustalił sąd pracy?
Powołana komisja przeprowadziła inwentaryzację, z której przedstawiła sprawozdanie z3 sierpnia 2018 r. W dokumencie tym wskazano między innymi, że w opisywanym leśnictwie pan L.O. nie zaprzychodował części drewna pozostałego po wywozie.
„Przyjął na stan magazynowy 11,50 m3 drewna wskazanego przez A. Z. (współpracownika) i dokonał transferu do systemu informatycznego Lasów Państwowych około godz. 7.30 w dniu 2 sierpnia 2018 roku. Stwierdzono, że część nadwyżek pochodzi jeszcze z 2017 roku” - odnotował w aktach sąd.
Zobacz też:
Kolejne odkrycia były jeszcze bardziej przykre. „Jeden z ujawnionych stosów drewna mimo, że nadal znajdował się na powierzchni, to figurował w dokumentacji (systemie informatycznym Lasów Państwowych) prowadzonej przez L.O. nie tylko jako przyjęty na stan magazynowy 25 września 2017 r., ale i sprzedany 17 października 2017 roku” - ustalono w sądzie.
Po takich odkryciach pracodawca nie miał wyjścia - musiał działać. Leśniczy po pierwsze został wezwany do formalnych wyjaśnień. Złożył je na piśmie, ale potem... się rozchorował. Chciał wziąć urlop dla podratowania zdrowia, jednak go nie dostał.
Po jakimś czasie pozwał pracodawcę o mobbing.
Wyrok? Pozew oddalić
Sędzia Alina Kordus-Krajewska powództwo leśniczego oddaliła. - Po przesłuchaniu świadków, mając na uwadze ich zeznania, sąd doszedł do przekonania , że zarządzona kontrola pracy nie spełniała przesłanek mobbingu. Skarga na pracę faktycznie została złożona. W takiej sytuacji przeprowadzenie rozmowy przez przełożonego, a następnie zarządzona inwentaryzacja nie mogły być traktowane jako działania sprzeczne z prawem i mające na celu nękanie czy zastraszanie powoda - podkreśliła sędzia, uzasadniając orzeczenie.
Opisywany wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Został opublikowany w Portalu Orzeczeń Sądu Rejonowego w Toruniu.
Zobacz też:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?