Minął tydzień. Sejmik rozdaje mandaty, miłośnicy testują

I choć przez pewien czas nie będziemy musieli wysłuchiwać biadolenia, jak to chciwy, podstępny i zaborczy Toruń gnębi, okrada i tłamsi biedną Bydgoszcz. Ale gdzie tam. Przypadłość ma najwyraźniej chroniczny i co gorsza nieuleczalny charakter. Przypomina o tym wybuch histerii wokół zmian w podziale mandatów między okręgi wyborcze w województwie. Według Kodeksu wyborczego liczbę mandatów w okręgu wylicza się w prosty sposób: bierzemy liczbę mieszkańców, dzielimy przez liczbę mandatów w sejmiku i w ten sposób uzyskujemy tzw. jednolitą normę przedstawicielstwa. Następnie bierzemy liczbę mieszkańców w okręgu, dzielimy przez ową normę i z tego, po zaokrągleniu, wychodzi nam liczba mandatów dla okręgu. Wojewódzki komisarz wyborczy zwrócił uwagę, że w okręgu nr 1 obejmującym Bydgoszcz zmniejszyła się liczba mieszkańców i teraz, jeśli przepisy mają być respektowane, a respektowane być muszą, zamiast 6, okręg powinien mieć 5 mandatów. W okręgu nr 4 obejmującym Toruń i oraz powiaty toruński i chełmiński nastąpił wzrost i zamiast 5 okręg powinien wystawić 6 radnych. Takie są przepisy - jednolite dla całego kraju i takie są fakty demograficzne. Sejmik musiał podjąć stosowną uchwałę, by podział mandatów odpowiadał rzeczywistej sytuacji i żeby zasady wpisane do Kodeksu wyborczego zostały zachowane. Dla każdego myślącego bez uprzedzeń sprawa jest oczywista i gruncie rzeczy ma formalny charakter. Ale nie dla dotkniętych toruniofobią. Dla nich to oczywisty przykład antybydgoskiego spisku i wynik toruńskich knowań.
[break]

Liczba mieszkańców Bydgoszczy spadła, bo w ciągu kilku ostatnich lat ponad 20 tysięcy bydgoszczan, podkreślam bydgoszczan, z różnych powodów wyprowadziło się z tego miasta. Wojewódzki Komisarz Wyborczy w Bydgoszczy, podkreślam w Bydgoszczy, zwraca uwagę, że liczba mandatów musi odpowiadać liczbie mieszkańców, wreszcie sejmik po części także głosami bydgoskich, podkreślam bydgoskich radnych zmianę przegłosowuje. Kto jest jednak winny, że Bydgoszcz traci mandat? Oczywiście Toruń i jak zawsze marszałek Całbecki.

Na stronach niezawodnego w takich sytuacjach Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy wisi tekst „Przegrany test na uczciwość wobec Bydgoszczy”. Na wstępie dowiadujemy się, że „Kolejny raz nasze miasto zostało zwyczajnie ograne” Dalej jest o odebraniu Bydgoszczy mandatu i że „...wszystko rzekomo zgodnie z prawem”. Dlaczego rzekomo? Czy uchwała sejmiku ma jakąś wadę prawną? A może Komisarz Wyborczy błędnie interpretuje przepisy? O tym niestety oświadczenie kierowanego przez Jerzego Derendę Towarzystwa dziwnie milczy. Rozumiem, że łatwiej jest insynuować bezprawność jakichś decyzji niż to udowodnić. Tak jest łatwiej, ale czy uczciwiej? A skoro już jesteśmy przy uczciwości. „Decyzje w tej sprawie mogły być testem na uczciwość działania. Niestety, tego testu nie zdał marszałek Piotr Całbecki który nie podjął uczciwej analizy problemu, forsując rozwiązania korzystne dla Torunia. Tego testu nie zdał, wyłączając opozycję, sejmik dowodząc, że nie liczy się z głosem ogółu”. Nie wiem, kto dał prawo TMMB do wypowiadania się w imieniu owego „ogółu”, ale tę bufonadę zostawmy już na boku.
Bardziej ciekawa jest ta kwestia uczciwości. Sejmik koryguje liczbę mandatów nie dla czyjegoś widzimisię, ani też nikomu na złość, ale dlatego, że jeśli są zasady podziału mandatów, to trzeba je przestrzegać. Koniec i kropka. I to niby ma być nieuczciwe. Co w takim razie byłoby uczciwe? Naginanie przepisów i omijanie zasad tylko dlatego, żeby Bydgoszcz mogła dalej mieć o jeden, nieprzysługujący jej mandat więcej? Czy wtedy test TMMB byłby zdany?