Ministerstwo Kultury odpowiada na interpelację w sprawie toruńskiego manuskryptu. Komentarz

Obejrzyj: Odkrywamy Toruń. Nowy odcinek!

Z powodu napaści Rosjan na Ukrainę ciszej - co całkowicie zrozumiałe - zrobiło się wokół sprawy najsłynniejszego dziś w Polsce manuskryptu z Torunia. Co nie znaczy wcale, że nic się w tej sprawie nie dzieje. Oto po złożonej przez bydgoskiego posła lewicy Jana Szopińskiego interpelacji w sprawie „próby nacjonalizacji i zawłaszczenia przez posłów Prawa i Sprawiedliwości bezcennych zbiorów, na przykładzie XV-wiecznego kodeksu pergaminowego” odpowiedzi - w imieniu ministra kultury i dziedzictwa narodowego - udzielił wiceminister w tym resorcie Jarosław Sellin. Treść interpelacji posła Jana Szopińskiego

Bardzo lakonicznie. Minister Sellin przypomniał jedynie, że projekt ustawy został przygotowany przez posłów i nie był konsultowany z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego. W związku z powyższym w trzecim - ostatnim - zdaniu odpowiedzi, minister sugeruje, żeby pytać posłów wnioskodawców.

Można by oczekiwać, że wobec groźby utraty przez Polskę jednego ze swych cenniejszych zabytków minister kultury jednak zajmie stanowisko, w końcu obrona polskiego dziedzictwa to jego konstytucyjny obowiązek. Ale zostawmy to już na boku.

Sytuację mamy przedziwną. Resort kultury mówi: to nie my, pytajcie posłów. Tymczasem kilka tygodni temu przedstawiciel tychże wnioskodawców, poseł PiS Piotr Babinetz, na posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury, pytany o to, skąd się ten pomysł wziął, tłumaczył tak:

„To nie jest w żadnym razie moja inicjatywa ani tym bardziej chęć szkodzenia Toruniowi i jego cennym zbiorom. To sprawa do rozmów z przedstawicielami rządu, bo to strona rządowa prowadziła rozmowy ze stroną węgierską

”. Czyli: to nie my, pytajcie rząd.

Jak wytłumaczyć tę spychologię, to odsyłanie od Annasza do Kajfasza? Dziś już widać w pełni, że projekt ustawy w sprawie manuskryptu to prawny bubel i polityczny blamaż. Dlatego nie ma chętnych, by się do tego legislacyjnego potworka przyznać.