Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nagrać płytę na własnych warunkach

Paulina Błaszkiewicz
Paulina Błaszkiewicz
Piosenkarka KARI AMIRIAN mówi o tym, dlaczego warto chodzić na koncerty, o sympatii publiczności, o swojej płycie i o tym, dlaczego warto być sobą.

Piosenkarka KARI AMIRIAN mówi o tym, dlaczego warto chodzić na koncerty, o sympatii publiczności, o swojej płycie i o tym, dlaczego warto być sobą.

<!** Image 3 align=none alt="Image 199147" sub="Kari Amirian na niedawnym koncercie w toruńskim klubie „Od Nowa” [Fot. archiwum klubu „od nowa”]">Jakie to uczucie, kiedy ktoś mówi o Pani: Jedna z najciekawszych wokalistek w Polsce?

Każdy koncert to dla mnie - niezależnie od miejsca i okazji, z jakiej gram - jest tak samo ważny. Skupiam się na swoich piosenkach i na tym, co chcę przekazać, może stąd takie opinie.<!** reklama>

Odwiedziła Pani niedawno Toruń i Bydgoszcz, promując w całym kraju debiutancką płytę. To Pani pierwsza tak duża trasa koncertowa. Jakie wrażenia?

Zaczęliśmy z zespołem na Free Form Festival w Warszawie. Byliśmy już w kilku miastach w Polsce. Gramy w każdy weekend. Bardzo się z tego cieszę, bo od dawna marzyłam o tym, by zaprezentować swoje piosenki publiczności na żywo. Poza tym bardzo duże wrażenie robią na mnie reakcje moich słuchaczy. Bardzo lubię spotkania z nimi. Przychodzą do mnie ośmioletnie dzieci z moją płytą do podpisania. To wzruszające. Dostrzegam, że moja muzyka pozostawia coś w drugim człowieku. To, że udało mi się kogoś poruszyć muzyką, jest dla mnie największą wartością, jaka płynie z koncertów.

Bardzo wyróżnia się Pani na polskiej scenie muzycznej. Nie miała Pani obaw przed tym, jak Pani debiutancka płyta „Daddy Says I’m Special” zostanie przyjęta przez publiczność?

Nie. Bardzo cieszyłam się z tego, że mogę nagrać płytę na własnych warunkach, że daję koncerty. Zadziałały konsekwencja i upór. Uważam, że przede wszystkim trzeba dbać o własną wizję i próbować wcielić ją w życie do końca. To szalenie trudne, ale później ma się ogromną satysfakcję.

Nie myślała Pani o nagraniu płyty po polsku?

Wychodzę z założenia, że język musi pasować do stylu muzyki, jaki prezentuję. W trakcie komponowania piosenek na płytę pt. „Daddy Says I’m Special” od razu wiedziałam, że język polski jest dla nich za twardy. Drugi ważny dla mnie powód, by pisać po angielsku, jest taki, że chcemy wydać płytę za granicą. Moja płyta jest uniwersalna. Wiem, że dociera za granicę i bardzo się z tego cieszę.

Jak Pani traktuje opinie, że jest polską Lykke Li czy Bjork? Czy skandynawska muzyka była dla Pani inspiracją podczas nagrywania debiutanckiej płyty?

Uwielbiam skandynawską muzykę i słucham bardzo dużo artystów z tamtych stron. Bardzo często też podkreślam, że kiedy zaczynam pisanie piosenek, gdy siadam do pianina i próbuję skomponować utwór, to wtedy staram się odrzucić cudze wpływy. Przestaję słuchać muzyki w ogóle. Jednak to, czego słuchamy, bardzo często przenika do naszej twórczości i nie można się jakoś całkowicie przed tym obronić. Cała historia muzyki na to wskazuje. Jednak kiedy siadam do pianina, staram się wydobyć jak najwięcej z siebie, nie robić niczego na czyjąś modłę.

Proszę opowiedzieć o akcji „Nie bądź dźwiękoszczelny”, w której bierze Pani udział.

Akcja jest pomysłem Meli Koteluk. Ma na celu pokazanie problemu, z jakim stykają się muzycy, kiedy próbują zorganizować koncert. Ma uświadomić, że płacenie za bilety na koncerty jest bardzo ważne, że bez tego my - wokalistki, artyści - nie przetrwamy. Chcemy zachęcać do chodzenia na koncerty.

Wielu ludzi nie ma oporów, by w kinie wydać 30 złotych na film 3D, a jeśli bilet na koncert kosztuje 30 złotych, to się waha... Artyście, który zaczyna funkcjonować na rynku, bardzo trudno jest zorganizować koncert. To nie jest wina klubów, tylko wielu czynników, które muszą zostać spełnione, by koncert się odbył. Akcja „Nie bądź dźwiękoszczelny” dla słuchaczy ma być inwestycją, a dla nas pomocą, cegiełką dołożoną do tego, by w polskim przemyśle muzycznym zaczęło się dziać lepiej. To nie zmieni świata, ale warto mówić, że zmagamy się z problemami.

Czy poza komponowaniem piosenek, pracą w studiu nagraniowym i koncertami ma Pani czas na inną działalność?

Uczę dzieci w szkole międzynarodowej. Skończyłam studia na Uniwersytecie Muzycznym na wydziale rytmiki. Prowadzę zespoły wokalne, a oprócz tego mam zajęcia z gry na fortepianie. Uczę także dorosłych. To moja druga pasja.

Jaką nauczycielką jest Kari Amirian?

Jestem wymagająca. Jeśli ktoś nie ćwiczy, to się z nim żegnam.

Ma Pani receptę na sukces dla siebie i swoich uczniów?

Nie mam. Nie wiem, czy ktokolwiek zna patent na sukces. Wydaje mi się, że w każdej dziedzinie najważniejsze jest, by być sobą. Jeśli przekazujemy prawdę, to ona porusza. I to ten odpowiedni klucz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska