Zobacz wideo: Kryzys wieku średniego. Skąd się bierze i czy dotyka wszystkich?
Tej bulwersującej sprawie "Nowości" przyglądają się od samego początku, czyli od kwietnia 2017 roku. Wówczas odpowiedzialny za edukację wiceprezydent miasta Zbigniew Fiderewicz publicznie poinformował o smutnym odkryciu: urzędnicy podczas kontroli w szkole przy ul. Bażyńskich odkryli brak 676 tys. zł. Zawiadomili prokuraturę, wskazując jako podejrzaną księgową Magdalenę K.
Polecamy
Prokuratura wszczęła śledztwo, ale jego koleje były skomplikowane. "Nowości" wielokrotnie o tym pisały i pytały, czy emerytowana już księgowa postawiona zostanie w stan oskarżenia i odpowie za zarzucane jej czyny. Szkolne pieniądze przywłaszczać miała sobie latami, a ich suma w śledztwie urosła do 750 tys. zł. Dziś (1 lipca) już wiadomo, że śledczy wreszcie kończą sprawę.
- W sprawie Magdaleny K. prokurator zaplanował czynności końcowe związane z zaznajomieniem podejrzanej i jej obrońcy ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym. Do końca lipca planowane jest skierowanie do sądu aktu oskarżenia - przekazał nam właśnie prokurator Jarosław Kilkowski, naczelnik I Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Za co odpowie Magdalena K. przed sądem?
Śledztwo wielokrotnie przedłużano, głównie z uwagi na konieczność uzyskania wyczerpującej ekspertyzy biegłych. Było też zawieszane. 5 stycznia br. prokuratura wznowiła postępowanie. Więcej: zmieniła księgowej zarzuty. Wcześniej zarzucała jej przekroczenie uprawnień w celu osiągniecia korzyści majątkowej. 19 stycznia br. natomiast postawiła jej zarzut dokonania kradzieży mienia znacznej wartości.
- To przestępstwo zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności. Taka kwalifikacja prawna celniej oddaje to, czego dopuszczała się latami Magdalena K. - wyjaśniał prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Dodając, że ustalona suma skradzionych szkole pieniędzy urosła do 750 tys. zł z pierwotnych 676 tys. zł, których braku doliczyli się kontrolerzy z magistratu.
Nie przeocz
Według ustaleń miejskich kontrolerów i śledczych, Magdalena K. przez długie lata samodzielnie i swobodnie udzielała pracownikom szkoły pożyczek z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych i mieszkaniowych. Tak swobodnie, że okrągłe tysiące złotych regularnie przelewała tez na swój rachunek bankowy. Dlaczego to czyniła? "Bo miała rodzinę w potrzebie" - tak początkowo tłumaczyła śledczym. W prokuraturze kobieta do winy przyznała się częściowo. Kwestionowała przywłaszczoną sumę pieniędzy. Nie odkryto też u niej takiego majątku, który tłumaczyłby wyparowywanie pieniędzy.
Jaką linię obrony obecnie prezentuje Magdalena K. i jej adwokat, nie wiemy. Są jednak realne szanse na to, że opinia publiczna ją pozna, gdy ruszy proces przed sądem.
Dlaczego śledztwo trwało ponad 4 lata?
Śledztwo w tej sprawie trwało ponad cztery lata. Dlaczego? Prokuratura wskazywała wielokrotnie na konieczność dokładnego i pogłębionego opiniowania sprawy przez biegłych z dziedziny księgowości. Śledczy na różnych etapach sprawy mieli kolejne wątpliwości i pytania, zlecali więc uzupełnianie opinii. To przeciągało cały proces w czasie.
Dodajmy, że Magdalena K. po ujawnieniu afery była na zwolnieniu chorobowym, a następnie przeszła na emeryturę. Śledczy sprawdzali też odpowiedzialność karną byłej i aktualnej dyrektorki szkoły przy ul.Bażyńskich. Braku nadzoru z ich strony się jednak nie dopatrzyli i im żadnych zarzutów nie przedstawili.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?