Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O krawieckim klanie wspomnień część druga

Hanna Zygmont
Ślubna fotografia moich rodziców z 1943 roku, wraz z dziadkami Marianną i Władysławem
Ślubna fotografia moich rodziców z 1943 roku, wraz z dziadkami Marianną i Władysławem Nadesłane
Zgodnie z zapowiedzią, w dzisiejszym Albumie Rodzinnym dokończenie rozpoczętej przed tygodniem opowieści o mistrzach igły i nitki.

Mój dziadek Władysław Kołpacki i jego trzej synowie - wśród nich mój ojciec, również Władysław - wszyscy byli krawcami. Ojciec swój pierwszy, samodzielnie prowadzony zakład, założył przed wojną, w 1933 roku przy ul. św. Ducha. Po wojnie, przy ul. Szerokiej nad sklepem Domu Dziecka. Tak jak u większości krawców w tamtych czasach, pracownia krawiecka mieściła się w mieszkaniu, w którym żyła cała nasza rodzina.
[break]
Obserwując swojego tatę przy pracy jako mała dziewczynka, teraz zauważam, że zawód krawca łączy wiele cech. Był po trochu inżynierem-projektantem, mierniczym- -geodetą, artystą, nie wspominając o talentach menedżerskich. W zawodzie tym trzeba mieć talent, duże umiejętności manualne i wyobraźnię. Niestety, żadne z czwórki dzieci, nie poszło w ślady dziadka i taty. W okresie, gdy uczyliśmy się i jako młodzi ludzie wybieraliśmy nasze przyszłe zawody, nie było dobrego „klimatu” dla rzemieślników. Ale talenty, o których wyżej wspomniałam, zostały w rodzinie. Najstarsza siostra skończyła filologię, ja z drugą siostrą studia techniczne, a jedyny syn został mechanikiem precyzyjnym.
Po ojcu lubię sobie coś uszyć, oczywiście nie żadne kurtki czy płaszcze - ojciec specjalizował się w tzw. krawiectwie ciężkim - ale coś lekkiego, nieco artystycznego, z fantazją. Przez większą cześć mojego życia mieszkałam i mieszkam w Toruniu, ale krótko też w Grudziądzu, gdzie znalazłam pierwszą pracę, a studiowałam w Olsztynie. Wszystko to są „krzyżackie” miasta, i to, że właśnie takimi są, z gotyckim klimatem, miało i ma dla mnie znaczenie. Przez wiele lat należałam do klubu sportowego Start Wisła, grałam w tenisa ziemnego.
Pochylając się nad rzemieślnikami z czasów zaborów, Polski niepodległej, jak i czasów nam bliższych, należy zwrócić uwagę na ewolucję, jaką przeszły te zawody. Jakże inaczej wygląda dzisiejsze krawiectwo, kuśnierstwo, szewstwo, prezentowane przez wielkie firmy i masową produkcję. Można zauważyć, że historia kołem się toczy. Właśnie szycie na miarę wraca do łask.
W mojej rodzinie wyrasta już kolejne, piąte pokolenie, po prapradziadku Władysławie z Wielkich Radowisk - seniorze rodu. Jaś, Tymek, Kuba, Wiktoria, Zosia, Ola - może któreś z nich zostanie krawcem, może projektantem odzieży, ale patrząc po swoim rodzeństwie, po sobie, nie jest to takie pewne. Zawód krawca przechodzi do rodzinnej historii.
Z przedwojennej pracowni taty pozostało mi coś wyjątkowego. Jest to pięknie wykonane, „uszyte” przez tatę godło Polski. Tło stanowi czerwony jedwab na którym umieszczono orła, oczywiście w koronie, wykonanego ze złotego i srebrnego brokatu. W latach wojny i pierwszych Polski Ludowej, ten orzeł był głęboko ukryty w domowych schowkach. Po zmianach ustrojowych orzeł wrócił na poczesne miejsce i stanowi wyjątkową, rodzinną pamiątkę. Pokazywałam ją na konkursie „Tajemnice rodzinnej szafy”, zorganizowanym swego czasu przez Muzeum Etnograficzne w Toruniu. Utkany z materiałów, „krawiecki” orzeł przypomina mi dziadka, ojca i jego braci. Wszyscy utrzymywali siebie i swoje rodziny z szycia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska