Sąd okręgowy zobowiązał miasto Golub-Dobrzyń do zapłaty Elżbiecie i Wojciechowi Świątkowskim ponad 900 tys. zł. Oni żądali ponad 4 milionów za dokonanie zmian w planie zagospodarowania przestrzennego.
Uchwałę o przystąpieniu do prac związanych z opracowaniem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Rada Miasta przyjęła w 2000 roku. Właściciele dwóch działek za ulicą Żeromskiego wnioskowali o przeznaczenie ich na budownictwo jednorodzinne. Rozpoczęto prace urbanistyczne nad tym obszarem. W 2002 roku dwie działki nabyli państwo Świątkowscy. Rok później złożyli wniosek o przeznaczenie nieruchomości na budownictwo wielorodzinne.
- Plany uchwalamy dla mieszkańców, nie przeciwko nim. Z panem Świątkowskim prowadziliśmy długie negocjacje. Miasto zgodziło się, by o 2 metry podnieść maksymalną wysokość budynków na działce przeznaczonej pod budownictwo wielorodzinne. W planach uwzględniliśmy też jego postulat o przesunięciu linii zabudowy bliżej drogi - informuje burmistrz Golubia-Dobrzynia Roman Tasarz. Zdaniem włodarza miasta, wszystko było zgodnie z prawem.
- W związku z tym, że w mieście mamy zabezpieczone grunty pod budownictwo wysokie, a brakuje ich pod budynki niskie, zaproponowaliśmy państwu Świątkowskim wycofanie wniosku o przekształcenie ich działki pod budowę bloków. Zgodzili się na to. Z naszej strony nie było nacisku, więc gdyby obstawaliby przy wniosku, pewnie byśmy go przyjęli, tak jak te dotyczące wysokości budynków i odległości od drogi - dodaje Roman Tasarz.
Plan uchwalono w 2004 roku. Jednak wkrótce go unieważniono ze względu na protesty mieszkańców związane z planami rozbudowy stacji paliw przy ulicy Piłsudskiego. W sprawie działek za ulicą Żeromskiego protestów nie było. Plan przyjęto w 2006 roku. Po prawie sześciu latach państwo Świątkowscy uznali, że stracili na zmianach w planach. Złożyli pozew o odszkodowanie w wysokości 4,3 mln zł. W kwietniu zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd przyznał im 906 tys. zł, zauważając, że „powodowie wygrali proces w 21 procentach, a przegrali w 79 procentach”.
Miasto przygotowało apelację. - Sąd pierwszej instancji nie uwzględnił kluczowego dowodu w sprawie, czyli porozumienia zawartego przez państwa Świątkowskich z miastem. Gmina współpracowała z powodami w zakresie nowych zapisów planu zagospodarowania. Byli oni w tej kwestii aktywni - mówi Michał Kijewski z kancelarii Kijewski i Graś.
Jego zdaniem przyjęte rozwiązania były wynikiem wypracowanego kompromisu.
- W apelacji zwracamy też uwagę na błędy formalne w procesie przed sądem okręgowym. Nie przeanalizowano wszystkich dowodów, zabrakło przesłuchania stron, wyrok opiera się na podstawie szacunków biegłego. Istotną kwestią jest termin złożenia pozwu. Moim zdaniem możemy mówić o przedawnieniu roszczeń. Uważam też, że państwo Świątkowscy nie ponieśli żadnej szkody. Skoro opłaty adiacenckie nalicza się wtedy, gdy właściciel gruntu na zmianie w planach rzeczywiście skorzysta, tak też należy traktować odszkodowania i wypłacać je gdy jest rzeczywista szkoda - dodaje Michał Kijewski.
Koszty złożenia apelacji to dla miasta wydatek rzędu 40 tys. zł. Kancelaria reprezentująca gminę złożyła wniosek o zwolnienie z kosztów sądowych. Czeka na odpowiedź i wyznaczenie terminu sprawy apelacyjnej.
Wyrok sądu pierwszej instancji nie zadowolił państwa Świątkowskich i oni także się od niego odwoływali.<!** reklama>
Nie udało nam się uzyskać komentarza Elżbiety i Wojciecha Świątkowskich, ponieważ byli nieobecni w firmie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?