MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Przedpełski zaskoczył wszystkich

Piotr Bednarczyk
Rozmowa ze Sławomirem Kryjomem, menedżerem żużlowców Unibaksu Toruń

Rozmowa ze Sławomirem Kryjomem, menedżerem żużlowców Unibaksu Toruń

- Runda zasadnicza zakończona. Trzecie miejsce Pana satysfakcjonuje?

- Podzieliłbym tę rundę na dwa etapy - to, co się działo do 5 lipca i po
tym dniu. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy jestem zadowolony z trzeciego
miejsca przed tym, kiedy kontuzję odniósł Chris Holder, na pewno byłbym
niezadowolony i się dziwił, jak do tego doszło. Po 5 lipca, bez
kontuzjowanego Australijczyka mogę jedynie stwierdzić, że cieszę się, iż
jesteśmy w play off, teraz zaczynamy od zera i chcemy pokazać się z jak
najlepszej strony, tak, aby teoretycznie wyżej notowane drużyny, czyli
Dospel Włókniarz Częstochowa i Stelmet Falubaz Zielona Góra czuły przed
nami respekt. Dlatego chcemy pojechać fantastyczne zawody zarówno teraz,
na Motoarenie, jak i w Częstochowie.
<!** reklama>
- Co w rundzie zasadniczej było dla Pana największą niespodzianką?

- Z pewnością w tym roku liga była bardzo nieprzewidywalna. Świadomość
wszystkich drużyn, że w tym sezonie spadają trzy zespoły spowodowała, że
wszyscy dostali dodatkową motywację, energię do pracy i każde spotkanie
było niezmiernie ciężkie. Dlatego byliśmy świadkami nieprzewidywalnych
wyników. Liga była bardzo fajna. Do końca nie było wiadomo, kto spadnie,
jak ułoży się sytuacja w play off i kibice chyba powinni być zadowoleni.
Ten rok był jednym z ciekawszych w ostatnich latach.

- Żaden z zespołów nie wygrał kompletu spotkań na własnym torze. To
efekt wprowadzenia komisarzy toru, czy limitu KSM?

- Wszystkiego po trochu. Nam naprawdę niewiele zabrakło do kompletu
zwycięstw na własnym torze, zadecydowały własne błędy na własnym torze w
meczu ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra. Oprócz komisarzy i KSM-u na
to, że nikt nie wygrał wszystkiego u siebie miało to, że każdy "walczył
o życie". Komisarze zaś pilnowali przygotowania toru i nie każdy mógł
przygotować do końca nawierzchni, jak chciał.

- Dużo uwag mieli komisarze do nawierzchni toru na Motoarenie?

- Nie zawsze jest tak, że możemy przygotować to, co chcemy. Ale nie jest
to dla mnie żaden problem. Komisarze znają swoje kompetencje, my
mieliśmy swoje pomysły, ale potrafiliśmy się przystosować do wymagań.
Nie możemy narzekać na współpracę z komisarzami. Nie mieliśmy żadnych
postępowań dyscyplinarnych za przygotowanie toru.

- Oceńmy postawę poszczególnych zawodników. Na początek
najprzyjemniejszy akcent - Paweł Przedpełski.

- Myślę, że to jest eksplozja talentu, która jest zaskoczeniem dla
wszystkich. Paweł był oceniany jako wielka nadzieja, ale jego tegoroczne
występy przechodzą wszelkie pojęcie. Gdzieś po cichu liczyliśmy, że
eksplozja jego talentu nastąpi w przyszłym roku, gdy odjedzie jeden
pełny sezon. A on już od meczu w Lesznie zanotował niesamowity postęp.
Oby tak było dalej. To kolejny wychowanek toruńskiego klubu, ktory może
zaistnieć w szerokim świecie. Będziemy trzymać za niego kciuki i
wspierać go, by jego kariera rozwijała się maksymalnie.

- Nie może Pan również narzekać na Adriana Miedzińskiego...

- Absolutnie nie. Nie wiem, czy to przypadek, ale jak byłem w Unibaksie
w 2011 roku Adrian też miał bardzo dobry sezon. Faktycznie, w tym roku
jeździ bardzo dobrze, dużo lepiej niż w ubiegłym. Szkoda tej kontuzji
odniesionej w meczu Czechy - Polska, ponieważ to go wyhamowało w środku
sezonu. Ten wypadek zdarzył się w najgorszym z możliwych momentów.
Stracił możliwość jazdy w eliminacjach Grand Prix i Indywidualnych
Mistrzostw Europy, w Drużynowym Pucharze Świata, a także w
Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Uważam, że był w takiej formie, że
powalczyłby o wysoki cel w IME i IMP, na pewno byłby też jednym z
faworytów turnieju GP Challenge w Poole.

- Chris Holder do momentu kontuzji nie schodził poniżej pewnego poziomu.
Za to, niestety, Darcy Ward jeździ nierówno, przede wszystkim ma słabe
starty. Czym to tłumaczy?

- To przede wszystkim problem sprzętowy. Jego motocykle w lidze
szwedzkiej i angielskiej spisują się bez zarzutu. Również w Grand Prix
potrafi pojechać bez zarzutu, by dzień później słabo wypaść w Polsce.
Czynników jest kilka. Na pewno brakuje mu Chrisa Holdera, który zawsze
mu pomagał i podpowiadał. Teraz tę rolę starają się przejąć Tomek Gollob
i Adrian Miedziński. Druga rzecz jest taka, że Darcy ma straszny problem
z meczami w Toruniu.

Być może wynika to z tego, że - może to zabrzmi
dziwnie dla przeciętnego kibica - w momencie, gdy u nas zrobiło się
bardzo ciepło, te silniki nie funkcjonują tak dobrze, jak np. w Szwecji.
Ostatnio bardzo mocno współpracował ze swoim tunerem Peterem Johnsem nad
tym problemem, mam nadzieję, że pierwsze efekty będzie widać na meczu z
częstochowianami. Od Darcyego bardzo dużo się wymaga, ale pamiętajmy,
że on ma tyle samo lat, co bracia Pulczyńscy. W porównaniu z nimi ma
dużo większe doświadczenie, choć - tak naprawdę - jest jeszcze juniorem
i wahania formy mogą mu się jeszcze zdarzać. Choć jest pewien poziom,
poniżej którego nie powinien schodzić.

- Trudny temat to Tomasz Gollob. Początek sezonu miał znakomity, ale
ostatnio w meczach wyjazdowych zawodzi. Stracił serce do żużla?

- Jeśli chodzi o mecze ligowe, to Tomkowi na pewno nie brakuje
motywacji. To widać choćby po jego zachowaniu w parkingu podczas
zawodów. Najchętniej pojechałby za słabszych kolegów. Cały czas stara
się pracować dla dobra drużyny, podpowiadać innym zawodnikom, jakie
dobrać ustawienia, jakie wybrać ścieżki. Aczkowiek faktycznie - jego
zdobycze punktowe w Gorzowie, Wrocławiu czy Tarnowie nie były
imponujące. Ale jestem przekonany, że on sam jest mocno z siebie
niezadowolony, bo to bardzo ambitny człowiek i jeszcze niejeden raz nas
w tym sezonie pozytywnie zaskoczy.

- Kamil Brzozowski to było Pana odkrycie na początku tego sezonu. Coś
się jednak ostatnio w nim zacięło. To wina sprzętu?

- "Posypał" mu się sprzęt i będziemy mu pomagać pod tym kątem przed
decydującymi meczami, bo jest to chłopak, który potrafi jechać. On nie
ma takiego zaplecza sponsorskiego czy finansowego, żeby pozwolić sobie
na żonglowanie silnikami, eksperymenty. Na pewno stać go na zdobywanie w
ekstralidze po 5-7 punktów w meczu. Początek sezonu miał imponujący i
byłem bardzo zadowolony, że Kamil do nas dołączył, aczkolwiek ostatnie
cztery-pięć spotkań to była absolutna katastrofa z jego strony. Widać
było, że po tym wpadł w dołek psychiczny. Aczkolwiek będzie miał
podstawiony sprzęt najwyższej klasy na mecze półfinałowe i liczę, że
przywiezie cenne punkty.

- Zawodzą też bracia Pulczyńscy. W porównaniu z zeszłym sezonem
zanotowali wręcz regres, a to dla nich ostatni sezon wieku juniorów...

- Mają regres i cały czas szukamy przyczyn, dlaczego jadą tak, a nie
inaczej. "Przerzucili" już taką ilość sprzętu w tym sezonie, że aż nie
chce mi się wierzyć, że nic z tych silników nie udało się wydobyć. Cały
czas pracujemy nad tym, aby ich podbudować, ale myślę, że pomału
nadchodzi czas rozliczeń i oni sami muszą sobie odpowiedzieć, czy nadal
chcą jeździć na żużlu, czy zająć się czymś innym.
W tym roku kończą się
im kontraktu i powstaje pytanie. Przyznam, że liczyłem na lepszą jazdę
zarówno Emila, jak i Kamila. Ostatni mecz Kamila u nas z Unią Leszno to
był jakiś dramat, pokonał tylko Marcina Nowaka. Potem w Tarnowie nie
wygrał nawet z Edwardem Mazurem, popełniając szkolny błąd na ostatnim
wirażu. Tutaj chyba nie do końca chodzi tylko o sprzęt, przyczyna jest
głębsza, ale staramy się robić wszystko, aby pomóc im przed play off.

- Wolałby Pan innego przeciwnika niż Dospel Włókniarz w półfinale?

- Opcje były dwie - albo Częstochowa, albo Zielona Góra. Stelmet Falubaz
też jeździ na Motoarenie dobrze, świetnie spisują się tu Jarosław
Hampel, Piotr Protasiewicz czy Patryk Dudek. Plus może byłby taki, że my
lepiej czujemy się na jego torze, niż pod Jasną Górą. Ale nie czarujmy
się, z każdym byłoby ciężko. Jestem zdania, że runda play off rządzi się
swoimi prawami. Zaczynamy od zera, u zawodników występuje dodatkowa
motywacja i może dobrze się stało, że przegraliśmy kilka spotkań w
końcówce rundy zasadniczej, bo to my czujemy teraz głód zwycięstw. Mam
nadzieję, że to się przełoży na bardzo pozytywny wynik w sobotę.

- Na wyjazdach będzie Pan stosował przepis o zastępstwie zawodnika, czy
wystawi do składu Ryana Sullivana?

- Zobaczymy. Myślę, że odpowiedź na to pytanie poznamy po sobotnim
meczu. Żeby jechać "ZZ-ką" trzeba mieć czterech bardzo pewnych
zawodników, przeważnie potem jest tak, że brakuje jednego zawodnika na
wyścigi nominowane. Ale zobaczymy, co będzie w pierwszym meczu z
Dospelem Włókniarzem, po nim będziemy mądrzejsi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska