MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pech towarzyszy Unibaksowi

Piotr Bednarczyk
Ogromnego pecha mają w tym sezonie żużlowcy Unibaksu. Groźne kontuzje dotknęły Darcyego Warda, Adriana Miedzińskiego, Chrisa Holdera i Emila Pulczyńskiego. Wypadki nie ominęły też innych.

Ogromnego pecha mają w tym sezonie żużlowcy Unibaksu. Groźne kontuzje dotknęły Darcyego Warda, Adriana Miedzińskiego, Chrisa Holdera i Emila Pulczyńskiego. Wypadki nie ominęły też innych.

<!** reklama>

To nie pierwszyzna w kilkuletniej historii klubu jeżdżącego pod szyldem Unibaksu. Można powiedzieć, że pech stał się jego nieodłącznym towarzyszem od kiedy Roman Karkosik przejął drużynę. Gdyby nie feralne upadki, z pewnością klub miałby więcej tytułów mistrzowskich. A tak - może się cieszyć tylko z jednego, mimo że niemal zawsze zespół uważany byt za głównego faworyta.
W pierwszym sezonie „pod wodzą Karkosika”, w 2007 roku toruńscy żużlowcy spisywali się bardzo dobrze. Strzałem w dziesiątkę był powrót Ryana Sullivana, klasę pokazywał Wiesław Jaguś, nie zawodzili Karol Ząbik i Adrian Miedziński. Jedynym zawodnikiem, do którego można było mieć duże pretensje, był Matej Zagar.
Trzy kontuzje Kościechy
Dobry sezon miał też Robert Kościecha. Szkoda tylko, że... odniósł w nim trzy (!) kontuzje. Najpierw w kwietniu w lidze szwedzkiej złamał rękę, potem na turnieju na Węgrzech nogę, a na zakończenie znów w Szwecji niemal „rozjechał” go kolega z drużyny, Kenneth Bjerre. Efektem było ponowne złamanie ręki i koniec sezonu dla „Kostka”, który uzyskał niezłą średnią 1,75 pkt na bieg.
Unibax - najlepszy zespół rundy zasadniczej - pewnie dotarł do finału. W nim trafił na Unię Leszno. Jadąc bez Kościechy przegrał pierwszy mecz na torze rywala 41:49. W rewanżu zabrakło dodatkowo Alesa Drymla, klub musiał posiłkować się ściągnięciem Steve Johnstona, ale na niewiele to się zdało. W rewanżu znów wygrało Leszno (46:44) i tytuł osłabionym torunianom przeszedł koło nosa.
Sezon 2008 był „początkiem końca” Karola Ząbika. Seria wypadków, zwłaszcza w Anglii, spowodowała, że po kolei tracił miejsca w podstawowych składach swoich zespołów ligowych, w tym w Unibaksie.
Pech świetnie zapowiadającego się Karola (sporo fachowców wróżyło mu w przyszłości sukcesy w Grand Prix) nie przeszkodził jednak Unibaksowi w zdobyciu upragnionego tytułu Drużynowego Mistrza Polski. W finałowych zmaganiach zrewanżował się Unii Leszno, pokonując ją 49:41 i 47:43. Jak dotąd jest to jedyny taki tytuł torunian jadących pod szyldem Unibaksu.
Rok później Unibax zajął pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. Kontuzji w tym sezonie doznał Robert Kościecha, który w decydujących momentach nie był już tak skuteczny, jak wcześniej. Kontuzjowani byli też Wiesław Jaguś i Darcy Ward, choć oni akurat wrócili do formy. Pech Unibaksu polegał na czymś innym. Po półfinale mieli ogromnie długą przerwę w startach, która ewidentnie wybiła ich z rytmu. Pogoda sprawiała, że Falubaz Zielona Góra nie był w stanie przygotować toru na pierwsze finałowe starcie. Przekładano je... pięciokrotnie! Pierwszy mecz odbył się dopiero 11 października, rewanż - 18 października. W Zielonej Górze torunianie przegrali 42:48. W Toruniu długo się męczyli. Szansa na odrobienie strat pojawiła się w przedostatnim wyścigu, gdy sędzia Andrzej Terlecki w dość kontrowersyjnych okolicznościach wykluczył Rafała Dobruckiego. Gdyby dwa ostatnie wyścigi Unibax wygrał podwójnie, zostałby mistrzem. Ale w 14. biegu upadł jadący na prowadzeniu Adrian Miedziński i sprawa tytułu została rozstrzygnięta. Ponieważ padał deszcz, nie rozegrano nawet powtórki, mecz zakończył się nietypowym wynikiem 40:38 dla Falubazu.
Kryzys formy
W 2010 roku niemal wszystkich zawodników, poza Ryanem Sullivanem, dopadł kryzys formy. O zdobyciu złota nie mogło być mowy (w półfinale lepsza okazała się Unia Leszno, przegrała wprawdzie w Toruniu 44:46, ale rozniosła nas 59:31 w rewanżu), tak więc brązowy medal po rywalizacji z Betardem Wrocław (43:47 i 47:43 - przy remisie w dwumeczu decydowało lepsze miejsce po rundzie zasadniczej) uznano raczej za sukces. Najbardziej pechowym zawodnikiem był Kamil Pulczyński, który miał w tym sezonie kilka kontuzji.
W 2011 roku do pierwszego półfinałowego meczu w Lesznie wszystko szło jak z płatka, mimo że z kontuzjami walczyli bracia Pulczyńscy. Ekipa Sławomira Kryjoma pewnie wygrała rundę zasadniczą, a w pierwszej rundzie play off wyeliminowała Betard Wrocław (pierwszy mecz 58:32, w rewanżu rywale oddali walkower).   
Feralne Leszno
Całe zło zaczęło się od feralnego pierwszego meczu półfinałowego w Lesznie. Torunianie oprotestowali przygotowanie toru, ich zdaniem nie był on bezpieczny do jazdy. Sędzia opóźnił spotkanie, ale ostatecznie zadecydował, że potyczka się odbędzie. Już w pierwszym swoim starcie, zaraz po minięciu mety, upadł i złamał obojczyk Adrian Miedziński. Na koniec Emil Pulczyński złamał nogę w kostce. Unibax przegrał 36:53 i przed rewanżem stanął w bardzo trudnej sytuacji. Cudem udało się przywrócić do jazdy Miedzińskiego (zespolono kość śrubami), Adrian wypadł znakomicie, ale cudu nie było. Unibax wygrał 49:41 i nie awansował do finału.
Zniechęceni do wszystkiego torunianie niemal bez walki oddali pierwszy mecz o brąz w Gorzowie (30:60). Pracę stracili Sławomir Kryjom i Rune Holta. Bez nich w rewanżu Unibax wygrał 50:40 i zajął ostatecznie czwarte miejsce. Był to jedyny sezon bez medalu w historii KST Unibax.
W ubiegłym sezonie Unibax - trzeba przyznać - szczęśliwie wszedł do pierwszej czwórki. Potem doszło do dramatycznej rywalizacji. Ale po kolei.
Pierwszy mecz odbył się w Tarnowie, bo zmieniono rolę gospodarzy (Azoty Tauron wygrały rundę zasadniczą, lecz pierwsze spotkanie rozegrano u nich, bo w terminie rewanżu mieli zajęty stadion). Gospodarze wygrali tylko 48:42 i w rewanżu wszystko mogło się zdarzyć.
Na rewanżowy mecz kilka minut spóźnił się Greg Hancock. Sędzia nie dopuścił go do zawodów, a potem pomylił się w liczeniu sumy średnich KSM i wyszło mu, że goście nie spełniają minimum. Zarządził walkower. Radość torunian z awansu do finału trwała krótko, bo szybko zorientowano się w pomyłce. Zapadła decyzja o powtórce meczu. Niestety, kontuzji dłoni doznał wówczas w meczu ligi angielskiej Ryan Sullivan. Australijczyka zabrakło w rewanżu, a Unibax, mimo że prowadził już 29:19, a potem 35:25, ostatecznie tylko zremisował. W pierwszym meczu o brąz ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra, mimo bólu dłoni, zdecydował się pojechać Ryan Sullivan i torunianie wygrali 50:40.
Pobity Ward
W rewanżu nie wystąpił pobity w jednym z angielskich pubów Darcy Ward, ale torunianie, też w dramatycznych okolicznościach, utrzymali przewagę, triumfując... 49:41. Bohaterem ostatniego biegu był Sullivan.
Niestety, w tym sezonie znów pech nie opuszcza torunian. Najpierw Darcy Ward złamał łopatke, potem Adrian Miedziński miał wstrząs mózgu i złamał kość śródręcza, a jeszcze później Chris Holder uszkodził miednicę, przedramię i piętę (co wyklucza go z jazdy do końca sezonu), a Emil Pulczyński złamał nogę. Wcześniej drużyna spisywała się rewelacyjnie, ostatnio przegrała cztery mecze z rzędu. Jak ten pech wpłynie na końcowy wynik w tym sezonie?

Skorzystaliśmy ze statystycznych materiałów na stronie
www.speedway.hg.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska