Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsze dni tamtego września [ALBUM RODZINNY]

Urszula Błaszczyk
Na zdjęciu ja ze swoimi braćmi: Gerardem, Romkiem i Edwardem w 1934 roku, kiedy nasza rodzina mieszkała w Grudziądzu
Na zdjęciu ja ze swoimi braćmi: Gerardem, Romkiem i Edwardem w 1934 roku, kiedy nasza rodzina mieszkała w Grudziądzu Nadesłana
- Kiedy wybuchła wojna, nasza rodzina była w trakcie przeprowadzki do Lublina. Wagon z całym naszym dobytkiem stał na bocznicy stacji Toruń Główny - wspomina Urszula Błaszczyk, która we wrześniu 1939 roku miała osiem lat.

Mój najstarszy brat Edward przyuczał się wtedy do zawodu mechanika na toruńskim lotnisku. Drugi brat, Gerard został przyjęty do gimnazjum, a najmłodszy Romek przeszedł do szóstej klasy.

Nasz tata, Jan Jabłonka pracował na lotnisku. Najpierw jako wojskowy mechanik-oblatywacz, a następnie - ze względu na odnawiającą się wojenną ranę - został cywilnym pracownikiem. Ja, Urszula ukończyłam pierwszą klasę i osiem lat.

Wiosną 1939 roku ojciec został przeniesiony na lotnisko do Lublina. Otrzymał tam wygodne, komfortowe mieszkanie i propozycję stałego pobytu. Transport i wszelkie związane z tym sprawy zorganizowało kierownictwo lotniska. Mama Józefa miała tylko odebrać z biura dokumenty i list przewozowy. Wagon z naszym dobytkiem czekał na bocznicy stacji Toruń Główny.

1 września, sama w domu

Edward z Romkiem poszli na Bydgoskie Przedmieście załatwić nasze wymeldowanie ze szkoły, a ja sama zostałam w domu. Stałam w ogrodzie i przyglądałam się samolotowi krążącemu nad działkami. Błyszczał w słońcu, piękny, takiego jeszcze nie widziałam. Nadleciał drugi i oba skierowały się w stronę lotniska. Usłyszałam potworny huk i zobaczyłam za lasem wysoką chmurę dymu. Pobiegłam wystraszona do domu i schowałam się za piecem. Po chwili wrócili bracia. Byli przerażeni. Te samoloty były niemieckie i chyba zbombardowały lotnisko. A przecież tam była mama z Gerardem! Wrócili cali i zdrowi, ale zszokowani. Mieli wielkie szczęście, bo kiedy zaczęły się bombardowania, akurat wychodzili z biurowca. Podmuch wybuchu zbiorników paliwa na lotnisku, mimo że sporo oddalonych, wcisnął ich z powrotem w głąb korytarza. Przeleżeli tam do odlotu samolotów, chociaż dym utrudniał oddychanie. Mama z bratem wracając do domu zobaczyli leżących w rowach zabitych żołnierzy.

Czytaj też: Zderzenie pociągów pod Grudziądzem. Ucierpiało 29 osób

Spakowaliśmy szybko podręczny bagaż i tramwajem dojechaliśmy na dworzec. Nasz pociąg stał na peronie. Towarowy wagon, w którym był nasz dobytek, oznakowano kredą, włożono za drucianą siatkę dokument przewozowy i zamknięto na kłódkę. Wagon pasażerski dzieliły z nami jeszcze dwie rodziny. Ruszyliśmy po północy. Pociąg często się zatrzymywał. Słyszeliśmy samoloty.

Przez noc przejechaliśmy 35 kilometrów. Rankiem byliśmy w Aleksandrowie Kujawskim. Po krótkim postoju i spacerze po peronie usłyszeliśmy charakterystyczny warkot. Nadlatywały samoloty. Niemieckie. Kolejarze krzyczeli, aby wszyscy opuścili dworzec i kładli się na ziemi. Samoloty zrzuciły kilka bomb. Po chwili sytuacja się powtórzyła. Ktoś nas zawołał, zdążyliśmy wbiec na podwórko domu obok dworca. Pomoc okazali nam państwo Jarlińscy. W następną noc pojechaliśmy dalej.

Koniec podróży koleją

Pociąg jechał powoli, stawał, po chwili ruszał, przejeżdżał parę kilometrów i stawał. Po trzech dniach byliśmy pod Włocławkiem, a nie pod Lublinem. Pociąg stał w polu, pasażerowie wysiedli i obok lasku porozsiadali się na trawie. Zbliżało się południe, gdy usłyszeliśmy charakterystyczne dudnienie samolotów. Było ich dużo, część leciała dalej, ale dwa odłączyły się i z karabinów maszynowych dosłownie pruły wagony naszego pociągu. Spadło też kilka bomb. Jedna rozłupała ostatni wagon. Na szczęście nikt nie zginął i to naprawdę był cud. Nasze wagony, tak pasażerski jak i towarowy, ocalały, ale to był koniec podróży pociągiem. Kolejarze powiedzieli, żebyśmy zabrali co najcenniejsze i poszli w kierunku szosy Toruń-Włocławek.

Zobacz także:

Zobaczcie próbkę starych zdjęć Torunia, które oglądać można w albumie wydanym przez Muzeum Okręgowe. Autorem fotografii jest były, wieloletni fotoreporter Nowości Andrzej Kamiński. W albumie znajdą prawie 400 zdjęć z lat 1960-2000. Większość ma już wartość archiwalną. Całość została podzielona na osiedla, chyba każdy znajdzie więc tam jakiś widok ze swojej okolicy.NA ZDJĘCIU: Dostawa piwa do baru halka na Rynku Nowomiejskim. Takie sceny można było uwiecznić w centrum Torunia na przełomie lat 60. i 70.NowosciTorun

Stare zdjęcia Torunia. Album byłego fotoreportera "Nowości" ...

Po nocy spędzonej w jakiejś stodole, rano obudził nas znany już doskonale dźwięk. Zbliżały się samoloty. Na jednym Edward zauważył biało-czerwoną szachownicę. Szły na siebie i wydawało się, że zaraz się zderzą. Potem zniknęły za lasem, a po chwili usłyszeliśmy huk i pojawił się dym. W czasie kolejnych dni, gdy zbliżaliśmy się do szosy, zobaczyliśmy dwa kopczyki z krzyżami z gałęzi, a na nich nasadzone, przedziurawione hełmy polskich żołnierzy. Gdy minęliśmy przejazd kolejowy Aleksandrów-Ciechocinek, częściej trafialiśmy na takie kopczyki świeżego piasku. W pobliżu Otłoczyna, po prawej stronie szosy był głęboki wąwóz, a na poboczu znów groby. Mijał szósty dzień wojny…

Pani Urszula gościła już w naszym Albumie. Przed wojną jej rodzina mieszkała na działkach św. Józefa. Pani Urszula za mężem i za pracą w 1959 r. przeprowadziła się i mieszka na Helu. W Toruniu wciąż ma wielu znajomych i przyjaciół.

Zobacz także:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska