Dlaczego dzieci mają chcieć bawić się w miejscach, na których wygląd nie miały żadnego wpływu?
[break]
To pytanie o to, czy placów zabaw dorośli nie projektują przypadkiem dla siebie. Są zwykle ogrodzone, płaskie, często wyłożone tworzywem sztucznym, „umeblowane” kilkoma standardowymi urządzeniami. To ciekawe, ale od XIX wieku, gdy powstały pierwsze place zabaw, niewiele się w ich wyglądzie zmieniło, a porównując współcześnie miejsca dla dzieci na całym świecie, łatwo zauważyć, że są dokładnie takie same. Gdybym spytał, gdzie znajduje się konkretny plac zabaw, trudno byłoby powiedzieć, czy jest to Europa Zachodnia, wschód Europy, Stany Zjednoczone, Japonia czy też Australia.
Dlaczego tak się dzieje?
W jakimś sensie przestrzenią rządzą normy bezpieczeństwa, które doprowadziły do standaryzacji placów. Do tego projektanci idą na łatwiznę, sięgając do katalogu „gotowców”, zmienia się tylko tło.
Po co stworzył Pan dekalog projektanta placu zabaw?
Żeby uzmysłowić twórcom takich miejsc, czego naprawdę chcą dzieci. Najprościej jest sięgnąć do wspomnień z własnego dzieciństwa, wyobrazić sobie, jak gdzie i w co się bawiłem. Jeśli chcemy, żeby place nie były nudne, należy wykorzystać atuty przestrzeni, w której powstają. W swoim dekalogu określiłem to dosadniej - „nie zabijaj przestrzeni”. Ma ona swoje naturalne walory - roślinność, wzniesienia. Dzieci uwielbiają górki, a u nas wyrównuje się teren i pokrywa piaskiem. Kolejna zasada - nie kradnij zabawy dziecku. Jest taka hipoteza, że im lepiej bawi się projektant, rysując różne wizualizacje, tym gorzej bawi się potem dziecko.
Plac zabaw ma być kojcem, jak chcieliby rodzice, czy może laboratorium, jak wolałyby dzieci?
Idealny plac zabaw łączy w odpowiednich proporcjach te dwie cechy. Przede wszystkim powinien być miejscem kreacji. Obecnie stawia się na naturalne place zabaw, otoczone przyrodą, która nie jest tłem, dekoracją, ale wartościowym elementem miejsca. Tworzy się grządki z warzywami, ziołami. Buduje z naturalnych materiałów np. wikliny, która doskonale służy do budowy szałasu, altany, tunelu.
Budując wydzielone place zabaw w rzeczywistości idziemy na łatwiznę, zwalniamy się z obowiązku dbałości o dzieci w innych miejskich obszarach.
Günter Beltzig, od lat projektujący place zabaw na całym świecie, określił to dobitniej. Budujemy getta dla dzieci, dając im namiastkę zabawy. Jego zdaniem plac zabaw to taki kikut, który dorośli budują, żeby usprawiedliwić, że coś zrobili dla dzieci. Otwierając nowy plac zabaw jesteśmy z siebie bardzo zadowoleni.
Jaki jest dobry przykład architektury miejskiej dla dzieci?
Kamienny Teardrop Park w Nowym Jorku. Ulokowany w trudnym terenie na Manhattanie, dwa kroki od nieistniejących wież World Trade Center, w sąsiedztwie wieżowców mających po 70 pięter. Twórca placu Michael Van Valkenberg stworzył naturalną enklawę. Nie jest jednak purystą. Na kamiennym zboczu pojawia się długa zjeżdżalnia. Można zapomnieć, że jesteśmy w samym środku miasta. Sięgnął po roślinność ruderalną, która służy dzieciom. Miejsce jest przez nie oblegane.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?