Po sporym zamieszaniu i wirtualnej rewolucji kolej wjechała na właściwe tory

[break]
Spór na linii Arriva - Urząd Marszałkowski kładł się cieniem na regionalnych torach niemal do momentu wprowadzenia nowego rozkładu jazdy. Swoje połączenia na liniach zelektryfikowanych zgłosili obaj przewoźnicy: Przewozy Regionalne i Arriva, która jednak w ostatniej chwili zgłoszenia wycofała.

Rozkład trzeba jednak było jednak ułożyć uwzględniając propozycje każdego, co oczywiście nie było łatwe. Owocem tego była wirtualna rewolucja komunikacyjna. W rozkładzie jazdy przez moment znajdowały się podwójne połączenia. Mimo zawirowań chaosu na kolei nie widać.

- Rozkład działa dobrze - ocenia Marek Ostrowski z bydgoskiego oddziału Przewozów Regionalnych. - Drobne niedociągnięcia, na które zresztą często nie mieliśmy wpływu, chcemy poprawić w styczniu przyszłego roku.

Drobne niedociągnięcia, na które nie mieliśmy wpływu, chcemy poprawić w styczniu. - Marek Ostrowski, Przewozy Regionalne

W takim razie prosimy wziąć pod uwagę prośbę naszej Czytelniczki, która o godz. 19 kończy pracę w Toruniu i na odjeżdżający w stronę Jabłonowa Pomorskiego pociąg do domu musi czekać do godziny 22.30.

PRZECZYTAJ:Podwójne pociągi, czyli wojna na torach

Wśród połączeń dalekobieżnych naszym Czytelnikom najbardziej nie spodobała się godzina odjazdu pierwszego pociągu do Warszawy, który z Torunia wyrusza godzinę później, niż to było w poprzednim rozkładzie.

Służby prasowe PKP tłumaczą, że teraz pociąg jedzie nieco szybciej, a do Torunia dojeżdża później, ponieważ jedzie z... daleka, a konkretnie z Piły, skąd wyrusza o godz. 4.34.

„Na bieżąco analizujemy frekwencję we wszystkich pociągach PKP Intercity - informuje biuro prasowe spółki. - Ewentualne wprowadzenie zmian w godzinach odjazdów pociągów będzie możliwe od korekty rozkładu jazdy, czyli od marca przyszłego roku”.