Podziękowali za wsparcie, klientów nie stracili. W toruńskich barach mlecznych doprawiają legalnie

W kultowej „Małgośce” i „Pod Arkadami” udowadniają, że talerz pierogów, choć nie dofinansowany, może być tani i bardzo smaczny. Zamieszanie wokół nowej listy produktów dotowanych w toruńskich barach obserwują z ulgą.
[break]

Jak gotować bez przypraw?

O co chodzi? Ministerstwo Finansów wyrzuciło z listy dotowanych surowców wszystkie przyprawy - poza solą i zielonym pieprzem, słabo dostępnym i znacznie droższym niż czarny.

W toruńskich barach mlecznych tego dylematu nie mają. Rok temu właściciel, czyli „Społem” Gastronomiczno-Turystyczna Spółdzielnia Spożywców, podziękował za państwowe wsparcie.

- Przepisy ciągle się zmieniały, a ich interpretacja nie była jednoznaczna. Rozliczanie dotacji było żmudne i drobiazgowe - mówi Dorota Szadkowska, prezes „Społem” GTSS, właściciel toruńskich jadłodajni „Małgośka i „Pod Arkadami”. - Zamiast liczyć na coroczne dofinansowanie poszukaliśmy tańszych dostawców, ostrzej negocjowaliśmy umowy. Ceny u nas nie wzrosły.

Pani prezes zapewnia, że przez kuchenną rewolucję bary i klienci przeszli suchą stopą.

Decyzji nie żałują. W toruńskich jadłodajniach dobrze pamiętają smak ciągłych kontroli skarbowych i kulinarne absurdy, jakie cała załoga musiała przełykać.

- Kilka lat temu z listy surowców wypadły mrożone warzywa. Sucha bułka do zupy, żeby dostać dotację, musiała być przetworzona, sprzedawaliśmy więc przekrojoną - opowiadają pracownice „Małgośki”.

Wolni od dotacji

Kulinarnym grzechem była sprzedaż na wynos. Klient niewiele z resortowych zakazów rozumiał, brał wiec dwa talerze pysznych pierogów, drugi dla żony i pakował przy stole do własnych pojemników.

Takie obrazki to już przeszłość. Zamiast główkować jak ugotować zupę bez pietruszki, w toruńskich barach rozwijają biznes, oferując usługi cateringowe i zamówienia na święta. Swobodnie wzbogacają menu o nowe przysmaki, odpowiednio doprawione pod gusta klientów, a nie urzędników.