Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedszkola i szkoły nie wydają dzieci byle komu

Justyna Wojciechowska-Narloch
Wychowawczynie w przedszkolach wydają dzieci tylko dorosłym i znanym osobom. Na zdjęciu:  w Przedszkolu Miejskim nr 4 Oliwię odbiera jej opiekunka, pani Beata
Wychowawczynie w przedszkolach wydają dzieci tylko dorosłym i znanym osobom. Na zdjęciu: w Przedszkolu Miejskim nr 4 Oliwię odbiera jej opiekunka, pani Beata Grzegorz Olkowski
O krok od wezwania policji były opiekunki w przedszkolu, gdy po ich podopiecznego przyszedł wujek. Na szczęście nie była to próba uprowadzenia, a panie wykazały się godną pochwały czujnością.

Tak się złożyło, że rodzice 5-letniego chłopca służbowo wyjechali poza Toruń. Poprosili więc brata ojca, by ten po południu odebrał z przedszkola ich latorośl. W zamieszaniu jednak zapomnieli powiadomić o tym wychowawczynię.
[break]
- I to był błąd. Nie chciano mi wydać bratanka, a kiedy naciskałem, pani wezwała dyrektorkę. I nic nie pomogło, że dziecko zaklinało się, że mnie zna, że jestem jego wujkiem. Dyrekcja przedszkola była gotowa wezwać policję. Na szczęście udało się nam dodzwonić do rodziców i przed przyjazdem mundurowych sprawa została wyjaśniona - opowiada Czytelnik.
Mężczyzna nie ma pretensji do personelu przedszkola. Przeciwnie, jest pełen uznania dla jego ostrożności. - Właściwie mogłem okazać się jakimś zwyrodnialcem czy porywaczem - stwierdza.
My natomiast postanowiliśmy sprawdzić, jakie zasady przy odbieraniu dzieci obowiązują w innych placówkach w Toruniu. Okazuje się, że wszyscy czują się bardzo odpowiedzialni za swoich podopiecznych. - Sytuacje w rodzinach są różne i jesteśmy na to wyczuleni. Na początku każdego roku prosimy oboje rodziców o wyznaczenie osób upoważnionych do odbioru dziecka i podpisanie tego dokumentu – tłumaczy Halina Jankowska, dyrektorka Przedszkola Miejskiego nr 4 na Bydgoskim Przedmieściu. - Nie wydamy malucha nikomu spoza tej listy, chyba że rodzice nas wcześniej powiadomią, że przyjdzie po niego np. sąsiadka. W takim przypadku i tak musi się wylegitymować dowodem osobistym.
W szkołach i przedszkolach niejednokrotnie muszą mierzyć się z ciemną stroną relacji pomiędzy rodzicami. Wychowawcy są świadkami kłótni, ostrych słów czy wręcz otwartej wojny. Bywa, że matka i ojciec walczą o dziecko, wzajemnie je sobie podkradając. Zdarza się też, że jedno z rodziców ma wyrok sądowy za znęcanie się bądź ograniczający mu prawo do kontaktu z dzieckiem.
- Kiedy dowiadujemy się o czymś takim, to nie wierzymy na słowo. Prosimy rodzica, by przyniósł i pokazał nam dokument z orzeczeniem sądu - tłumaczy Grażyna Sułkowska, dyrektorka ZS nr 28 na Skarpie. - Dzieci ze szkolnej świetlicy odbierają tylko osoby upoważnione, do tego pełnoletnie. I nie można zadzwonić, żeby uczeń zszedł na dół. Każdy, kto przychodzi po dziecko, musi osobiście wejść do świetlicy, żeby zobaczyły go nauczycielki.
Tu trzeba dodać, że wiele szkół wymaga od rodziców osobnych zgód, kiedy małe dziecko ma samo wracać do domu. Należy zaznaczyć, że musi mieć wówczas ukończone 7 lat. Jeśli rodzice decydują się na takie rozwiązanie, muszą wypełnić stosowne oświadczenie zwalniające szkołę z odpowiedzialności za ucznia, kiedy ten samodzielnie wraca do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska