Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemoc jak alarmowy dzwonek. Nowa wystawa w CSW w Toruniu

Redakcja
Dobrila Denegri
Dobrila Denegri Jacek Smarz
Od piątku w CSW prace twórcy, który zainspirował do palenia gitar Pete’a Townshenda i Jimiego Hendriksa

Rozmowa z DOBRILĄ DENEGRI, kuratorką największej do tej pory na świecie wystawy prezentującej twórczość Gustava Metzgera „Działaj albo giń!”.
[break]
Co Panią zaintrygowało w twórczości Metzgera, że postanowiła po nią sięgnąć?
Sztuka performatywna była tematem mojej pracy naukowej. Jego twórczość znałam przede wszystkim z prac, dzięki którym zasłynął w latach 60. To właśnie on zebrał wokół siebie środowisko bardzo radykalnych twórców, takich jak przedstawiciele grupy Fluxus (m.in. Wolf Vostell, Yoko Ono, Al Hansen - przyp. red.) i twórcy akcjonizmu wiedeńskiego (Günter Brus, Otto Mühl, Hermann Nitsch - przyp. red.). Był pionierem swoich czasów. Pomyślałam, że taka wystawa będzie szansa wejrzenie w głąb twórczości osoby, która dziś uznawana jest za żywą legendę. Kierowało mną przeświadczenie, że powinien być rozumiany w kontekście polskiej kultury i sztuki współczesnej. Artysta ma zresztą polskie korzenie.
Co jest takiego najważniejszego w jego twórczości, o czym powinny wiedzieć osoby, które wybiorą się na tę wystawę?
Prace Metzgera - mimo że mówią o przemocy i destrukcji - mają bardzo humanistyczne przesłanie. Jego twórczość jest rodzajem dzwonka alarmowego, który ma sprawić, że będziemy postępować inaczej niż nasi historyczni poprzednicy. Sam Metzger jest ofiarą przemocy historycznej. Jego rodzinę dotknęła tragedia Holocaustu. Jest takie powiedzenie: „Historię piszą zwycięzcy”. Metzger pokazuje nam obraz rzeczywistości z perspektywy jej ofiar. To pierwsza wystawa, w ramach której prezentujemy wszystkie jego ostatnie prace. Kluczem do zrozumienia twórczości Metzgera jest jego przekonanie, że media stanowią instrument do codziennego kreowania historii.
Opowiedzmy może trochę o tym ogromnym wpływie artysty na popkulturę.
To jeden z efektów ubocznych jego twórczości. Nie sądzę, aby zależało mu na tym, aby stać się inspiracją do działań w kulturze masowej. Był po prostu niezwykle aktywnym artystą na przełomie lat 60 i 70. Faktem jest jednak, że młody Pete Townshend usłyszał na studiach wykład Gustava Metzgera o sztuce autodestrukcyjnej, co spowodowało, że gitarzysta grupy The Who podczas koncertu rozbił na scenie swoją gitarę. Za nim podążyli inni. Metzger interesuje się zjawiskami związanymi z cybernetyką, jest totalnie zafascynowany nauką. Stworzył np. pracę zatytułowaną „Ciekłe kryształy” (będzie ją można zobaczyć na wystawie tak samo jak słynną instalację „Eichmann i Anioł” - przyp. red.), która została wchłonięta przez popkulturę. Takie zespoły jak Cream używały jej projekcji podczas koncertów, pomysł ten wykorzystywali też członkowie Pink Floyd i Soft Machine.
W pewnym sensie wystawą „Działań albo giń!” żegna się Pani z CSW po czterech latach pracy na stanowisku osoby odpowiedzialnej za jej program. Jakie ma Pani dalsze plany?
Chciałabym w jakiejś formie kontynuować współpracę z zespołem CSW. W najbliższym czasie będę pracowała nad dużym projektem we Florencji. Poproszono mnie, abym stworzyła tam centrum badawcze, które ma skupić się na łączeniu problematyki związanej ze sztuką, architekturą, designem i modą. Są to zresztą tematy, które miałam okazję eksplorować podczas pobytu w CSW. Zawsze interesowały mnie pogranicza i punkty przecięcia między poszczególnymi dyscyplinami.
Po odejściu poprzedniego dyrektora CSW, Pawła Łubowskiego, władze Torunia nie ogłosiły jeszcze konkursu na jego następcę. Pani głośno mówi o tym, że powinna to być osoba, która łączyłaby umiejętności dyrektora naczelnego oraz jego zastępcy ds. programowych. Co przemawia za tym rozwiązaniem?
Myślę, że CSW nie może odbiegać od innych wiodących instytucji w Polsce, prowadzonych przez Hannę Wróblewską, Joannę Mytkowską, Jarosława Suchana i Marię Annę Potocką. Oni wszyscy są wykształconymi historykami sztuki i osobami, które mają ogromną widzę na temat funkcjonowania instytucji sztuki. Instytucja tego typu nie może być prowadzona jak każdy inny rodzaj biznesu. Na jej czele, w roli dyrektora czy kuratora programowego, powinien stanąć odpowiednio przygotowany do tego zadania profesjonalista.
Druga opcja, o której coraz częściej się mówi, polega na przekazaniu zarządzania CSW fundacji lub innej organizacji. Jakie Pani zdaniem spowoduje to konsekwencje?
CSW jest już instytucją, która rządzi się własnymi zasadami. Ma własna strukturę i zespół. Nie wiem, czy w takiej sytuacji wprowadzenie grupy osób, która miałaby kierować całą instytucją, zdałoby egzamin. W Szczecinie, gdzie funkcjonuje już takie rozwiązanie, mieliśmy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Instytucja powstawała tam od zera. Najważniejsze jest to, żeby nie stracić tego, co zostało wypracowane przez ostatnie cztery lata. Być może nie jest tak bardzo dostrzegalne na gruncie lokalnym, ale wymiar CSW znacznie wzrósł w tym czasie w skali globalnej.
Jeśli miasto ogłosi konkurs na dyrektora, to zamierza Pani w nim wystartować?
Obecnie jestem już zaangażowana w inne projekty. Od samego początku zakładałam, że wchodzę do CSW na 4 lata, co rzutowało na mój sposób pracy z kuratorami. Zostawiałam im zawsze sporo przestrzeni, aby mogli się rozwijać. Ważne, aby kontynuować pracę, realizując inicjatywy na szczeblu lokalnym, nie tylko skierowane do bardzo szerokiej publiczności, ale także do środowiska młodych artystów o lokalnych korzeniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska