Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robole, warchoły... - zupełnie jak w PRL-u

Przemysław Łuczak
Rozmowa z WŁADYSŁAWEM FRASYNIUKIEM, dawnym opozycjonistą.

Rozmowa z WŁADYSŁAWEM FRASYNIUKIEM, dawnym opozycjonistą.

<!** Image 2 align=right alt="Image 189989" sub="Władysław Frasyniuk[Fot. MW Media]">Jest Pan za podwyższeniem wieku emerytalnego do 67 lat?

Jestem zdecydowanym zwolennikiem wydłużenia wieku emerytalnego. Wynika to, m.in., z moich osobistych doświadczeń. W mojej rodzinie zwłaszcza mężczyźni umierają, kiedy przedwcześnie przestają pracować. Ponieważ żyjemy coraz dłużej, ludziom potrzebna jest pozytywna motywacja, jaką jest praca czy inne zajęcie. Chodzi o to, żeby jak najdłużej być aktywnym. W przeciwnym razie zanikają nie tylko mięśnie, ale i szare komórki.

Dlaczego więc krytykuje Pan premiera Tuska, zamiast cieszyć się z ustawy emerytalnej?

Nie cieszę się, bo nie mam krzty zaufania do intencji rządu. Rok temu przecież rozwalono OFE, wielką reformę systemu emerytalnego, wprowadzającą składkę kapitałową, dziedziczoną przez najbliższych. Bo co tak naprawdę napędza ludzi? Pieniądze, dające poczucie bezpieczeństwa. Składka kapitałowa była najlepszym sposobem na to, żeby zmobilizować ludzi do dłuższej pracy.

<!** reklama>Tymczasem rozwalono ten system - nie dlatego, że był nieludzki czy niesprawiedliwy, lecz dlatego, że rząd akurat potrzebował pieniędzy. W dodatku nie zaproponowano w zamian nic lepszego. Teraz było tak samo. Gdyby sprawa reformy emerytalnej była jednym z elementów kampanii wyborczej, gdyby toczyła się merytoryczna dyskusja na ten temat, pewnie milczałbym, a związki zawodowe nie wychodziłyby na ulice.

Okazało się jednak, że znowu mamy do czynienia z doraźnym działaniem. Najprawdopodobniej z powodu nacisku rynków kapitałowych, co słychać w wypowiedziach ministrów, oraz braku kasy, do czego nikt nie chce się przyznać. Ta reforma nie jest też odpowiedzią na to, co się dzieje w gospodarce, w której nie znajdują zatrudnienia ani młodzi ani starsi ludzie. Konieczna jest również reforma dotycząca rynku pracy.

Nie znam firmy, która poszukuje wykwalifikowanych pracowników w urzędach pracy. Ograniczają się one głównie do rejestrowania bezrobotnych, przekwalifikowanie zawodowe przeważnie bywa fikcją, bo organizowane kursy na ogół nie zwiększają szans na rynku pracy.

Czego zabrakło w działaniach rządu, poprzedzających reformę emerytalną?

Przede wszystkich debaty. To wielka porażka dla państwa, w którym cały czas politycy deklarują przywiązanie do tradycji Sierpnia, że toczą się tak żenujące spory dotyczące tego, czy dzisiejsza „Solidarność” i jej przewodniczący Piotr Duda są czy nie są spadkobiercami Sierpnia. Dla mnie jest dramatem, że podważa się fundamenty tego nowego państwa, czyli dialog i porozumienie. W przypadku podwyższenia wieku emerytalnego było tak, jakby dziad mówił do obrazu.

Nawet kampania reklamowa, na którą rząd wydał parę milionów, przeszła obok problemu. A wystarczyło przecież sięgnąć do doświadczeń rządu Buzka w sprawie OFE, przypomnieć, jak wtedy tłumaczono obywatelom, na czym będą polegały zmiany. Teraz nie było nawet najmniejszej próby poinformowania Polaków, co ta reforma ma załatwić. Co znamienne, zaraz po uchwaleniu ustawy premier nie przemówił do społeczeństwa, lecz do polityków, wytykając im, jak się zachowywali i o co ma do nich pretensje.

Gdyby Pan był na miejscu Piotra Dudy, robiłby Pan to samo, co on?

Wielokrotnie krytykowałem „Solidarność” za czasów Mariana Krzaklewskiego i Janusza Śniadka. Miałem wówczas wrażenie, że związki zawodowe chcą przekształcić się w podstawowe organizacje partyjne i zarządzać państwem, nie ponosząc żadnych konsekwencji.

Protestowałem, kiedy związek dyrygował procesami prywatyzacji, kiedy palono opony, walcząc bezczelnie o przywileje jednych kosztem innych grup zawodowych. Ale teraz związkowcy zajmują się właśnie tym, czym powinni, czyli czasem pracy, wiekiem emerytalnym, bezpieczeństwem pracy, itd. Rząd nie może mieć pretensji o to, że związek zawodowy żąda debaty na ten temat.

Czy „Solidarność” nie przesadziła z blokadą Sejmu?

Głosy potępiające „Solidarność” za akcję przed Sejmem i te żale posłów, że nie mogli z niego wyjść, że jakaś posłanka nie mogła dzieci nakarmić, były żałosne. Moim zdaniem, świadczą o tym, że „Solidarność” i jej przewodniczący odnieśli spektakularny sukces.

Bo sukces protestu polega na tym, że jest on widziany i dolegliwy. Ale przecież nikomu nic złego się nie stało, poza tym, że panie i panowie nie mogli opuścić wcześniej swojego miejsca pracy. Nie doszło do żadnych zadym ulicznych, a blokada była tylko odpowiedzią na to, że nie wpuszczono związkowców do Sejmu. Nie podobało mi się jednak, że - nawet jak tylko kijaszkiem - przywalono posłowi Suskiemu z PO. Ale nie mam do związkowców pretensji, że ściągnęli tego posła z barierki, bo zachował się prowokująco i głupio. To nawet nie był PR.

Może posłowie atakując Piotra Dudę próbują odwrócić uwagę od awantury w Sejmie?

Jak słucham tego, co mówią politycy, od razu przypomina mi się PRL. Wtedy też mówiono o protestujących: robole, warchoły, że pewnie byli pijani. Brutalna prawda jest taka, że to parlament zachował się jak ulica. Na ulicy bowiem, w czasie takich demonstracji, bardzo trudno zapanować nad emocjami. Wiem, bo sam takie demonstracje kiedyś organizowałem. Uważam, że Piotr Duda wyszedł z tego doświadczenia z tarczą, bo odniósł sukces i wiedział, w jakim momencie protest zakończyć.

Jak Pan odebrał Lecha Wałęsę, nawołującego do „spałowania” związkowców?

Nie wiem, jak Lech Wałęsa, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i pierwszy przywódca „Solidarności”, może domagać się spałowania związkowców. Mogę to nazwać tylko głupotą. Wałęsa, oczywiście, może mieć pretensje do „Solidarności”, ale takich rzeczy nie powinien mówić. Głupota w krytykowaniu Dudy jest też niebezpieczna.

Jest on bowiem pierwszym przewodniczącym - co akurat Wałęsa powinien docenić, a nie potępiać - który wraca do korzeni „Solidarności”, bo mówi, że związek ma być niezależny od partii politycznych. Mam wrażenie, że Duda cały czas walczy z wciąż dominującym w „Solidarności” myśleniem, żeby trzymać się PiS. Wałęsa powinien bronić Dudy, że wraca do dobrej tradycji związku. Nie wiem, czy się sprawdzi i da radę, ale moją sympatię Piotr Duda ma.

Politycy jednak nie zostawiają na Dudzie suchej nitki...

Nie mogę zgodzić się, kiedy skądinąd sympatyczny senator Kutz mówi o Dudzie: „komandos”. To brzmi, jakby mówił: uwaga, terrorysta! To paranoja. Zbigniew Bujak też jest z Czerwonych Beretów, ale Jaruzelski czy Kiszczak nigdy nie powiedzieli o nim, że jest terrorystą. Parlamentarzyści zachowują się tak, jakby byli absolutną elitą narodu i poza wszelką krytyką. Niech pan spojrzy na tę niebywałą solidarność polityków w tej sprawie. Raptem wszyscy poczuli się niesłychanie upokorzeni, łącznie z prezydentem Komorowskim, który twierdzi, że zostało naruszone prawo. Ciekawe, jakie?

Związkowcy powinni protestować w czasie Euro?

Takie stawianie sprawy świadczy o naszych kompleksach. Ma pan gwarancję, że podczas igrzysk olimpijskich w Londynie nie będzie żadnych zadym? Myśli pan, że Cameron się przejmuje, że to popsuje wizerunek Wielkiej Brytanii? Na całym świecie, jak się dzieją ważne wydarzenia, to różni ludzie próbują wykrzyczeć to, co ich boli. Czy kiedyś w „Solidarności” też tego nie robiliśmy?

Nie róbmy więc z Euro mszy świętej, to takie samo wydarzenie, jak każde inne i nie tylko „Solidarność”, lecz również wiele innych organizacji będzie chciało wykorzystać tę imprezę do protestowania przeciwko czemuś. Związkowcy powinni się jednak zastanowić, czy protesty w czasie Euro nie zaszkodzą im w oczach polskiego społeczeństwa.

Posłowanie już Pana nie pociąga?

Nie, wręcz przeciwnie. Patrząc na klasę polityczną człowiek ma wrażenie kompletnej porażki, widzi dominującą demagogię, populizm i brak wiedzy. W Polsce nie ma żadnych debat czy sporów ideowych, są tylko i wyłącznie personalia. Niestety, do tego można dołączyć część mediów. Dziennikarze często są bardziej zapiekli w swoich sądach niż politycy, siedzą w okopach na pierwszej linii tych wojennych frontów, nie stawiają zasadniczych pytań.

Chyba już od czasów AWS wygrywają u nas tylko politycy, kierujący się absolutnym populizmem, a nie wiedzą. Nie byłbym chyba zaskoczony, gdyby za 50 lat otwarto tajne archiwa i okazało się, że to Tusk z Kaczyńskim, pijąc czerwone wino i przegryzając chrupiącą kaczką, planowali kolejny konflikt, mający zająć uwagę Polaków i utrzymać sondaże PO i PiS w bliskiej odległości.


Teczka osobowa

Przedsiębiorca, polityk i aktywista sportowy

Władysław Frasyniuk ma 57 lat. W przeszłości był przewodniczącym Unii Wolności i Partii Demokratycznej. Poseł na Sejm I, II i III kadencji. W 1980 r. wstąpił do NSZZ „Solidarność”, wielokrotnie aresztowany za działalność w opozycji. Brał udział w obradach okrągłego stołu. Przedsiębiorca, od 1993 r. jest udziałowcem firmy transportowej FF Fracht.

Żona Magdalena, pięcioro dzieci: Joanna, Dominika, Martyna, Michał i Antoni.

Hobby: jest aktywistą, bo nie lubi określenia działacz sportowy, w sekcji bokserskiej wrocławskiej Gwardii, gdzie zajmuje się szkoleniem młodzieży. Razem z żoną lubi oglądać dobre filmy, czyta książki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska