W sobotę 10 kwietnia 1924 roku toruński sąd skazał Józefę Dybowską z Chełmży za handel obcą walutą na karę grzywny w wysokości 5.400.000 polskich marek i konfiskatę 5 (słownie pięciu) dolarów. Prawie pięć i pół miliona grzywny za pięć dolarów?! Przecież to niewyobrażalne! Owszem, suma robi wrażenie. Ale i tak znacznie bardziej dotkliwa była tu strata dolarów. Zgodnie z oficjalnym kursem z kwietnia A. D. 1924 te pięć dolarów wartych było ponad 20 milionów 200 tysięcy marek. Wychodzi na to, że jeden dolar kosztował 4 miliony 50 tysięcy marek. Osiemnaście dni później, czyli 28 kwietnia 1924 roku rozpoczął się jeden z najważniejszych elementów reformy walutowej premiera Władysława Grabskiego, na rynku zadebiutowały złotówki. Wymiana pieniędzy miała trwać rok przy przeliczniku 1 milion 800 tysięcy marek za jedną złotówkę.
[polecane]26252164,26224871,26195951,26152355;Polecamy[/polecane]
Wymianę rozpoczął otwarty tego samego dnia w Warszawie Bank Polski. Jako pierwsza wymieniła marki na złotówki i odebrała z kasy pierwszy banknot złotowy, Jadwiga Karpińska, żona prezesa BP Stanisława Karpińskiego. A jak wypadł debiut nowego pieniądza w Toruniu?
Jak powitano złotówki na toruńskim targu?
"Okazję wprowadzenia złotego usiłowali wyzyskać niektórzy konsumenci płacąc za zakupy na targu wczorajszym, płacąc za zakupy bonami skarbowemi - informowało "Słowo Pomorskie" 1 maja 1924 roku. - Gospodarze jednak nie bardzo chętnie przyjmowali bony, żądając w zamian marek polskich. Tansakcyj w złotych jeszcze nie dokonano".
Jak informowała prasa, kurę średniej wagi można było nabyć za 5 do 8, zaś kaczkę za 10 do 12 milionów marek. Gazeta, w której te informacje zostały wydrukowane, wciąż kosztowała 200 tysięcy marek.
Ile kosztowała roczna dzierżawa nadwiślańskiego Wyszynku?
Złotówki królowały już jednak w planach. Podczas sesji Rady Miasta, która odbyła się 30 kwietnia 1924 roku co prawda kwoty zapomóg dla bezrobotnych, w tym darowizny na zakup mąki przekazanej przez firmę M.S. Leiser, podawano w markach, ale poza tym...
"Opłaty za transportowanie chorych ustalono według projektu magistrackiego w złotych - czytamy w "Słowie". - Dzierżawę Wyszynku III nad Wisłą przedłużono na rok p. Kruczkowskiemu, wyszynk I otrzymał p. Maliszewski za roczną dzierżawę 1250 złotych".
Ceny biletów do teatru również szybko pozbyły się zer. Już 3 maja "Słowo Pomorskie" podało, że kosztują one od 30 groszy do 4 złotych. Tyle trzeba było zapłacić, aby na toruńskiej scenie zobaczyć dzieło nowotwora.
"Dziś w piątek 2 maja po raz ostatni "Warjat i pielęgniarka", sztuka w czterech obrazach Stanisława Ignacego Witkiewicza, jednego z najśmielszych nowotworów na polu współczesnej literatury dramatycznej - donosiło "Słowo" dzień po tym wydarzeniu. - Wystawienie przez scenę toruńską sztuki tej wzbudziło ogólne zainteresowanie, znajdując jednocześnie oddźwięk w prasie całej Polski".
Pomimo tego oddźwięku i ogólnego zainteresowania, święto teatru związane z prapremierą sztuki Witkacego trwało krótko. Nieco ponad tydzień przed ostatnim spektaklem, w teatrze trwały ostatnie próby.
Kto reżyserował sztukę Witkacego?
"W próbach pod kierunkiem reżyserskim dyr. Szpakiewicza "Warjat i pielęgniarka", sztuka jednego z najśmielszych nowatorów na polu literatury dramatycznej Stanisława Ignacego Witkiewicza, którego utwór p.t. "W małym dworku", grany na naszej scenie w zeszłym sezonie, wzbudził ogólne zainteresowanie - czytamy w "Słowie Pomorskim" z 24 kwietnia 1924 roku. - Twórczość Stanisława Ignacego Witkiewicza, ze względu na swoją śmiałość i zupełne zerwanie z szablonem, zdobywa sobie w Polsce coraz więcej zwolenników, czego wyrazem było przyjęcie z jakiem spotkały się jego sztuki wystawione w Warszawie w Teatrze Polskim a w Krakowie w Teatrze J. Słowackiego. Ze względu na eksperymentalny charakter widowiska, wstęp dla młodzieży szkolnej i akademickiej, jako też żołnierzy wzbroniony. Sprzedaż biletów na balkon II piętra, ze względów technicznych wstrzymana".
Ta troska o żołnierzy była naprawdę wzruszająca. Ciekawe czy zakaz ten dotyczył również oficerów? A przecież sztuka i tak była ocenzurowana, jej oryginalny tytuł: "Wariat i zakonnica", został zmieniony, ponieważ w endeckim mieście zakonnica w takim towarzystwie by nie przeszła.
Którzy aktorzy zagrali główne role w toruńskiej prapremierze "Wariata i zakonnicy"?
Prapremierę "Wariata" z Marią Szadurską i Stanisławem Grolickim w rolach głównych, zawdzięczaliśmy bliskim wtedy związkom Witkacego z Toruniem, m.in. znajomości z Kazimierą Żuławską, właścicielką pensjonatu Zofijówka, w której artysta był częstym gościem. Dla przypomnienia: Zofijówka stała przy ul. Bydgoskiej 26. Po kilku dekadach zaniedbań, tragicznym pożarze i kolejnych latach porzucenia, budynek został zburzony i zastąpiony atrapą.
Sto lat temu, o takim smutnym końcu budynku, w którym działał jeden z najważniejszych salonów artystycznych tamtej Polski, zapewne nikt nie myślał. Spragnieni wiosny i rozrywki obywatele mieszkańcy stolicy Pomorza domagali się zwiększenia liczby ławek w parku oraz liczby koncertów orkiestr wojskowych, które odbywały się zarówno w parku, jak i na Rynku Staromiejskim. O ile z dostawieniem ławek problemu nie było, o tyle ani władze miasta, ani wojskowe nie były w stanie zaspokoić głodu koncertowego. W Toruniu działały wtedy tylko dwie orkiestry wojskowe, które musiały zadbać o oprawę imprez mundurowych, a poza tym otrzymywały jeszcze sporo zleceń prywatnych. Dwa zespoły to rzeczywiście bardziej niż skromnie. Kiedy pod koniec XIX wieku został sformowany pruski 176 Pułk Piechoty, lokalna prasa z dużą satysfakcją odnotowała, że dzięki temu liczba orkiestr wojskowych w Toruniu wzrośnie do siedmiu.
W jaki sposób był rozprowadzany nowy bilon?
W połowie maja 1924 roku ze stanowiska ustąpił wojewoda Jan Brejski, jeden z architektów polskiego Pomorza, w ostatnich dekadach zaborów redaktor naczelny "Gazety Toruńskiej". Związane z Narodową Demokracją "Słowo Pomorskie" żegnało go, delikatnie mówiąc, z mieszanymi uczuciami - Brejski należał wtedy do PSL "Piast". Swój ambiwalentny stosunek do byłego już wojewody "Słowo" wyrażało kosztując nadal 200 tysięcy marek. Cena gazety zmieniła się 1 czerwca 1924 roku. Zwykłe wydanie gazety kosztowało 10 groszy, zaś numery niedzielne - 15 groszy. Po gazety, pobrzękując monetami w kieszeniach, ruszyli urzędnicy.
"Bilon niklowy przeniknie do obiegu publicznego za pośrednictwem urzędników państwowych, którzy dzisiaj otrzymają w wypłacie uposażeń większą ilość bilonu - donosiło "Słowo Pomorskie". - Niezależnie od tego oddziały Banku Polskiego będą zasilały rynek pieniężny większymi ilościami bilonu i biletów zdawkowych".
Gdzie można było zobaczyć obrazy Witkacego?
Tymczasem do Torunia powróciła sztuka Witkacego. Co prawda tym razem nie dramatyczna, ale przynajmniej dostępna także do żołnierzy i młodzieży.
"Wystawa portretów St. Witkiewicza w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Plastycznych (Żeglarska 8) budzi stale duże zainteresowanie wśród naszej publiczności raportowało "Słowo" w połowie czerwca 1924 roku. - Ukazały się już o wystawie liczne wzmianki w pismach poznańskich i warszawskich, a wszystkie podnoszą jej wartość artystyczną i znaczenie pouczające, jako doskonale ustawionej kolekcji portretów o rysunku prawie naturalistycznym i fantazyj o rysunku karykaturalnym dosadnie charakteryzującym osoby portretowane. Wystawa otwarta codzień od 10-1 i od 3-5, w niedziele i święta o 11-3. Wstęp 1 złoty, dla uczniów i żołnierzy 30 groszy".
Wprowadzona sto lat temu złotówka wytrzymała zakręty historii oraz burzę Wielkiego Kryzysu. Czwartkowe wydanie "Słowa Pomorskiego" z 31 sierpnia 1939 roku kosztowało 10 groszy.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
Nadchodzi polska prezydencja w UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?