Rozkopana ulica Fałata w Toruniu. Mieszkańcy mają dość

- Dwa tygodnie temu na moim osiedlu zaczęły się wielkie rozkopy, bo Polska Grupa Energetyczna likwiduje węzeł cieplny grupowy i robi indywidualne przyłącza - mówi pani Maria Kamińska, mieszkanka ulicy Fałata. - Prace miały zakończyć się przed 1 października, ale tak się nie stało. Mam bardzo zimno w domu, w sobotę było 12 stopni. Muszę spać pod dwoma kołdrami. Dogrzewam się, podobnie, jak inni lokatorzy, piecykami, bo trudno wytrzymać.

Jeszcze gorzej

Jak dodaje kobieta, w jej czteropiętrowym bloku mieszkają ludzie starsi, chorzy, rodziny z małymi dziećmi. Wszyscy siedzą w zimnie. Ona jest w tym gorszej sytuacji, że mieszka na parterze w szczytowym lokalu. Mieszkanie bardzo szybko się wyziębia. Z tego powodu nie bierze do siebie wnuczki - żeby się nie rozchorowała.

Zobacz także: Toruń za pół ceny 2018 [PROMOCJE, ZNIŻKI, OFERTY]. To już 15. edycja akcji! Oto nasz niezbędnik

Pani Maria płaci za mieszkanie prawie 600 zł, w tym około 200 zł za ogrzewanie. Zastanawia się, kto jej zwróci pieniądze za dodatkowo zużyty przez piecyki prąd.

Czytelniczka nie może zrozumieć, dlaczego prace, które skutkują nieogrzewaniem mieszkań są przeprowadzane jesienią, w sezonie grzewczym, a nie latem.

Zobacz naszą recenzję filmu Kamerdyner:

Blok, w którym mieszka pani Maria należy do wspólnoty. Administrator wspólnoty Robert Domasławski nie kryje, że do niego w tej sprawie telefonuje wielu mieszkańców. Niestety, nie ma dla nich optymistycznych wieści. - Niczego nie można obiecać - zaznacza. - Węzły są zamontowane w budynkach. W ziemi też muszą być nowe rury. Żeby wpuścić ciepło do nowych instalacji, ze starych trzeba wszystko spuścić. Przez dwa dni mieszkańcy kilku bloków nie będą mieli ani ciepłej wody w kranach, ani ciepłych kaloryferów. Trudno mi powiedzieć, kiedy to będzie.

Zobacz również:

Mają być mniejsze straty

Po co przeprowadza się zmiany?
- Przy węźle grupowym były duże straty. Przy indywidualnych przyłączach uda się ich uniknąć i każdy użytkownik będzie mógł sam sobie ciepłem sterować, według indywidualnych potrzeb. Straty na pewno będą mniejsze - tłumaczy Robert Domasławski i przyznaje, że początek sezonu grzewczego na tego rodzaju prace jest niezbyt fortunnym okresem. Administratorzy nie mają jednak na to wpływu. Mogą tylko interweniować, naciskać, pytać. I tak też robią. - Nie mam zastrzeżeń do wykonawców, bo oni robią wszystko zgodnie z harmonogramem - podkreśla Robert Domasławski. - Wiem, że wcześniej były kłopoty z przetargami, stąd tak późne rozpoczęcie robót. Na pocieszenie mogę dodać, że na starówce będą mieli podobną sytuację w środku zimy.

NowosciTorun