Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sekretne receptury mnicha Teofila

Redakcja
Przeciętny śmiertelnik tu nie zagląda. Wpadają za to Kościuszko, Mickiewicz ze Słowackim i Napoleon. Goszczą anonimowi zakonnicy ze średniowiecza, kartografowie sprzed wieków, dawni twórcy siodeł i orientalnych parasolek.

Przeciętny śmiertelnik tu nie zagląda. Wpadają za to Kościuszko, Mickiewicz ze Słowackim i Napoleon. Goszczą anonimowi zakonnicy ze średniowiecza, kartografowie sprzed wieków, dawni twórcy siodeł i orientalnych parasolek.

<!** Image 3 align=none alt="Image 202140" sub="Zakład Konserwacji Papieru i Skóry Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu to ponad 40 lat historii, zamkniętej w kilku skromnie urządzonych pracowniach i w trudnym do objęcia dorobku naukowym jego pracowników i absolwentów [Fot.: Jacek Smarz]">Obecność wielkich ludzi i dawnych mistrzów w pracowniach Zakładu Konserwacji Papieru i Skóry Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu ma, oczywiście, wymiar duchowy, choć stworzone przez nich dzieła są jak najbardziej namacalne, a swoją wartością budzą szacunek i respekt.

<!** reklama>Spis dzieł sztuki i zabytkowych przedmiotów użytkowych, które poddano tu konserwacji przez 40 lat istnienia zakładu, mógłby wypełnić objętość książki. Ale nie o liczby tu chodzi. Przed miesiącem wieloosobowy zespół konserwatorów sztuki z UMK ukończył prace nad obiektem bezcennym, o dotknięciu którego marzy niejeden konserwator zabytków. Aby wykonać zlecenie naukowcy musieli jeździć do Gniezna.

Wcale nie taki złoty

Mowa o „Złotym Kodeksie Gnieźnieńskim”, liczącym blisko tysiąc lat, bogato iluminowanym zbiorze ewangelii. W 1945 roku zabytek wywieziono do Berlina. Do Polski wrócił w roku 1958 z... Moskwy. W rękach toruńskich konserwatorów kodeks znalazł się w czerwcu tego roku.

<!** Image 4 align=none alt="Image 202140" sub="- Czuję ciężar historii zamknięty w tych dziełach, ale ręka z wrażenia mi nie drży - żartuje prof. Elżbieta Jabłońska [Fot.: Jacek Smarz]">- Okazało się, niestety, że obiekt jest w złym stanie. Przy okazji odkryliśmy, że „Złoty Kodeks...” wcale nie został napisany czystym złotem, ale tak zwanym złotem malarskim, zawierającym miedź i cynk. Właśnie związki miedzi były źródłem jego poważnych zniszczeń - mówi dr Małgorzata Pronobis-Gajdzis, która razem z profesor Elżbietą Jabłońską, kierowała całym projektem.

W prace nad kodeksem, prócz znawców sztuki zaangażował się zespół badaczy rozmaitych specjalności - m.in. chemicy i fizycy. Po pobraniu mikropróbek i wydaniu ekspertyzy chemiko-fizycznej konserwatorom udało się okiełznać zabójcze dla pergaminu procesy chemiczne i opóźnić proces starzenia się woluminu. Archidiecezja Gnieźnieńska otrzymała też rygorystyczny zakaz wypożyczania księgi na wystawy. Zabytek może być odtąd udostępniany publice nie częściej niż co pięć lat.

- Niewątpliwie „Złoty Kodeks Gnieźnieński” jest perłą w koronie naszych realizacji, ale wykonywaliśmy konserwację wielu wartościowych obiektów, jak choćby jedynych w Polsce rękopisów Napoleona - mówi kierująca Zakładem Konserwacji Papieru i Skóry profesor Elżbieta Jabłońska, jednocześnie dyrektor Instytutu Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa oraz znakomita kopistka. Spod jej ręki wyszły kopie rękopisów Mickiewicza, Słowackiego, Napoleona i Kościuszki, pokazywane później zamiast oryginałów na muzealnych ekspozycjach.

- Najpierw dobiera się odpowiedni papier, potem wykonuje poddruk, by zachować oryginalny układ linii i po ustaleniu charakterystycznych cech pisma można przystąpić do pisania. Gdzieniegdzie trzeba, oczywiście, zrobić kleks - uśmiecha się profesor Jabłońska. „Podrobienie” fragmentu „Pana Tadeusza” zajęło jej kilka dni, spędzonych nad oryginałem w czytelni Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu.

Książki w zamrażarce

Ze stolicą Dolnego Śląska związane jest zlecenie najbardziej chyba okazałe ilościowo. W 1997 roku, po wielkiej powodzi, z Wrocławia i Opola przywieziono do Torunia kilka tysięcy woluminów pochodzących ze zbiorów bibliotecznych. Książki suszono w magazynach Biblioteki Uniwersyteckiej. Te, dla których nie było już miejsca, zamrożono.

- Doprowadzenie książek do porządku zajęło nam z przerwami dwa lata. Bardzo pomogli nam toruńscy wolontariusze - wspomina profesor Jabłońska. Brudne od zamulonej wody książki wymagały mycia, wiele opraw nadawało się do naprawy, w większości przypadków konieczne było chemiczne usuwanie drobnoustrojów, które zainfekowały karty.

Zanim przystąpi się do działań naprawczych, zawsze powstaje projekt konserwatorski, opisujący mnóstwo czynności: od sporządzenia dokumentacji fotograficznej i opisowej obiektu, przez badania mikrobiologiczne, dezynfekcję, demontaż, czyszczenie mechaniczne i chemiczne aż po szycie i składanie. W przypadku dzieł pochodzących sprzed wieków pierwsza faza pracy konserwatora często przypomina robotę detektywa, który o obiekcie swego zainteresowania chce wiedzieć jak najwięcej.

Ta ciekawość prowadzi badacza nie tylko do wyników najnowszych badań, ale i do starych traktatów malarskich, jak choćby ten spisany przed wiekami przez mnicha Teofila. Zakonnik podaje na przykład 12 sposobów malowania złotem, a wśród nich recepturę, która wymaga zabicia bazyliszka oraz upuszczenia ludzkiej krwi.

- Nasi studenci, a właściwie studentki, bo pań w tym zawodzie jest najwięcej, muszą mieć w sobie wewnętrzny spokój. Ta praca wymaga cierpliwości i skupienia, ale z drugiej strony kreatywności. O konserwacji mówimy, że jest to twórcza kreatywność podporządkowana obiektowi i poparta badaniami - mówi profesor Elżbieta Jabłońska.

Część konserwacji wykonują studenci w ramach prac dyplomowych. Na drugim roku wybierają specjalność, a już na trzecim mają możliwość zetknięcia się z zabytkami sprzed kilkuset lat, czego koleżanki i koledzy z innych kierunków Wydziału Sztuk Pięknych UMK szczerze im zazdroszczą.

Szczoteczki i wykazy więźniów

- To jest dokument z kancelarii królewskiej Kazimierza Wielkiego, opatrzony woskową pieczęcią. Pochodzi z 1385 roku - mówi studentka V roku Małgorzata Momot, oczyszczając suchym pędzlem zapisany łaciną pergamin. Mało kto może dostąpić zaszczytu dotykania przedmiotu, który kilkaset lat temu miał w rękach jeden z największych polskich władców.

Ale konserwacja papieru i skóry to nie tylko rękopisy wielkich ludzi, królewskie akta, księgi zakonne, stare fotografie i dawne mapy. To również ponure wątki współczesnej historii w postaci eksponatów z muzeum w Oświęcimiu i innych obozów.

- Konserwujemy buty, szczoteczki do zębów, listy uwięzionych i obozowe spisy więźniów - mówi dr Małgorzata Pronobis-Gajdzis.


Fakty

Jedyni w Polsce

Zakład Konserwacji Papieru i Skóry na UMK w Toruniu utworzono w 1969 roku. Do 2002 roku kierowała nim jego założycielka prof. dr hab. Alicja Strzelczyk.

Jest to jedyna w Polsce uniwersytecka placówka badawcza i dydaktyczna, prowadząca badania w dziedzinie konserwacji dzieł sztuki na podłożu papierowym i skórzanym oraz biodegradacji i dezynfekcji zabytków. Ważną częścią zakładu jest Pracownia Mikrobiologii i Dezynfekcji Zabytków.

Studia konserwatorskie trwają 6 lat i kończą się obroną pracy magisterskiej oraz zaliczeniem pracy dyplomowej, co polega na wykonaniu konkretnej realizacji konserwatorskiej. Absolwenci z Torunia są cenionymi w świecie fachowcami. W tej chwili jest ich około 200.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska