Setna rocznica obchodów odzyskania przez Polskę niepodległości nie każdemu niestety kojarzyć się będzie z przyjemnymi uroczystościami, podniosłością i radością. Dla pani Magdaleny i jej rodziny, to traumatyczny dzień, który na długo pozostanie w ich pamięci. Właśnie wtedy stracili swojego czworonożnego przyjaciela rodziny, który od 10 lat obdarzał ich swoją psią miłością.
- 11 listopada rano, jak zwykle wypuściłam psa z domu, aby załatwił swoje potrzeby. Robiłam tak codziennie. Nasz zwierzak, to był zwykły nieduży kundelek, nie był groźny, zawsze chwilę sobie po wsi pobiegał, załatwił swoje i wracał. Tym razem nie wrócił. Była godzina 9 - opowiada nam pani Magdalena. - Minęła godzina, może półtorej, gdy otrzymaliśmy telefon od byłego sołtysa. Powiedział nam, że Timmy leży przy przystanku. Dodał, że chyba go samochód przejechał. Mąż z córką pojechali i zabrali go. Najpierw rzeczywiście myśleliśmy, że to potrącenie - wspomina kobieta.
Jak dalej mówi, rodzina na początku faktycznie myślała, że śmierć psa nastąpiła na skutek potrącenia prze samochód.
- Moja córka uczy się w technikum weterynaryjnym i po szybkich oględzinach psiaka, coś nie pasowało, ponieważ córka znalazła na ciele Timmiego rany, które nie pasowały do potrącenia przez auto. Pojechaliśmy do weterynarza, żeby to sprawdzić. W międzyczasie, do męża podjechał samochód. Jego kierowca powiedział mu, że śmierć naszego psa, to nie był wypadek, ale postrzał i że są osoby, które to zdarzenie widziały - relacjonuje nam.
Czytaj także: Tak ksiądz "opiekował się" psem. Zwierzę jest w tragicznym stanie [ZDJĘCIA]
- Weterynarz po wykonaniu sekcji potwierdził, że pies zdechł od postrzału. Ten był oddany z góry, nasz piesek dostał w serce i płuco. Zdaje się, że to było ze śrutówki. Timmy po postrzale przebiegł jeszcze kilka kroków i padł przy przystanku autobusowym. Proszę mi wierzyć, że jeżeli żyło się z nim przez 10 lat, traktowało się jak członka rodziny... tego nie da się opisać - nie kryje emocji nasze rozmówczyni.
Jak dodaje, osoba, która rozmawiała z jej mężem wskazała, kto strzelał do psa. Mąż kobiety udał się do tego mężczyzny, ten - z jej relacji - się jednak wszystkiego wyparł.
- Następnego dnia mąż pojechał na komisariat policji, aby złożyć oficjalne zawiadomienie w tej sprawie. To wszystko jest dla nas bardzo trudne, traumatyczne. A poza tym jak można tak po prostu strzelić do psa? Szczególnie, że z tego co wiem, ten mężczyzna posiada własnego czworonoga... Jak można coś takiego zrobić? Dziś pies, a jutro? Dziecko...? - kończy.
Sprawę bada nowotomyska policja i prokuratura...
Rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Nowym Tomyślu Joanna Jerzewska potwierdziła nam, że takie zdarzenie miało miejsce:
- Sprawa jest wyjaśniana przez naszych policjantów, a także przez nowotomyską prokuraturę - usłyszeliśmy od policjantki. - Co jednak ważne, to mężczyźnie, który strzelał do psa zostały przedstawione zarzuty z artykułu 35 ustawy o ochronie zwierząt. Mężczyzna przyznał się do swojego czynu. Wkrótce prokuratura skieruje do sądu akt oskarżenia w tej sprawie - dodała Joanna Jerzewska.
Gdy tylko rozpocznie się proces, do tematu wrócimy.
Zobacz zdjęcia:
Źródło - NowyTomysl.NaszeMiasto.pl: Mieszkaniec Sielinka w Dzień Niepodległości zastrzelił psa [FOTO]
Zobacz też:
Policja uratowała 22 buldogi. Szmuglerzy wieźli je w bagażniku bez wody i jedzenia. Zobacz wideo:
źródło: STORYFUL/x-news.pl.
POLECAMY: