W czwartkowy wieczór klub Od Nowa pękał w szwach. Takiej widowni nie miała jednak któraś z gwiazd polskiej sceny. To zespół Bracia Figo Fagot grał na otrzęsinach studentów prawa.
<!** Image 3 align=none alt="Image 199524" >
W klubie na Bielanach studentów Wydziału Prawa i Administracji bawili na otrzęsinach Bracia Figo Fagot, grający prześmiewczą wersję disco polo.<!** reklama>
- Na co dzień nie przepadam za taką muzyką, ale znam takich, którzy jej słuchają, a oprócz niej lubią też Leszka Możdżera czy Kasię Kowalską - mówi Kasia, jedna z bawiących się studentek.
- Tu chodzi o zabawę na luzie. Taką, w której można wyłączyć myślenie. To świetny sposób na odstresowanie się - dodaje jej kolega Rafał.
- Są super!!! - taką zgodnie wygłaszaną opinię o Braciach Figo Fagot można było usłyszeć od wielu przyszłych prawników.
Grupa powstała dwa lata temu w Warszawie. Założyli ją Bartosz Walaszek, występujący na scenie jako Filip Barłoś, pseudonim Fagot oraz Piotr Połać, czyli Fabian Barłoś, pseudonim Figo.
Na czwartkową imprezę wszystkie bilety zostały sprzedane już w poniedziałek. Organizatorzy nie spodziewali się tak dużego zainteresowania. Wielki, falujący w rytm muzyki tłum przed sceną robił wrażenie. Bilety kosztowały 5 złotych dla studentów pierwszego roku, 8 złotych - dla pozostałych studentów UMK, a 20 złotych - dla tzw. reszty świata.
Studenci znali prawie wszystkie piosenki Figo Fagot i śpiewali je razem z zespołem. Największym hitem była „ Bożenka”. To piosenka o przeżyciach faceta, którego zdradziła żona.
„O Boże, Boże Boże, Bożenko, w czym jestem od niego gorszy? Ja pie, ja pier...lę, nalejcie mi wódki, w szklance utopię smutki” - śpiewają Bracia Figo Fagot.
Skąd się bierze popularność takiej muzyki wśród studentów? Dlaczego przy niej bawi się przyszła elita, jaką są prawnicy?
– Pierwsza interpretacja wskazuje, że mamy tu do czynienia z formą aktywności o charakterze zabawowo-prześmiewczym - mówi dr Paweł Załęcki, socjolog z UMK. - Tego rodzaju interpretacja nie jest jednak do końca trafna, biorąc pod uwagę wzrost zainteresowania tego rodzaju muzyką, notowany od przełomu lat 2007-2008. Wydaje mi się, że obecnie mamy, niestety, do czynienia z pogorszeniem się „jakości” odbioru kultury wśród mas studenckich – nawet jeśli pamiętamy o istniejącej marginalnie tzw. wysokiej kulturze studenckiej. To, co jest dzisiaj widoczne, to w jakimś sensie ogólnospołeczna kontynuacja konsumpcji kultury masowej, niskiej i takiej, której w wersji muzycznej nie zaprezentuje żadna przyzwoita rozgłośnia muzyczna. Prawdopodobnie notowany obecnie wzrost zainteresowania odbiorem takiej muzyki przez studentów pełni funkcję zaspokajania ich potrzeb muzyczno estetycznych i - obym się mylił - intelektualnych.
Inne wyjaśnienie - zdaniem socjologa - to współczesny problem z odróżnieniem tego, co jest dobre, a co nie. Obecnie zdaje się decydować o tym „klikająca większość”.
- Ujawnia się także swoistego rodzaju kryzys kultury wysokiej - uważa dr Załęcki. - Obszar uczestnictwa studentów w kulturze wysokiej po prostu się kurczy. Mamy coraz większy problem z odróżnianiem tego, co ambitne i niszowe, od tego, co określamy mianem kiczu. Prosty przykład: ktoś, kto obecnie słucha muzyki zespołów The Beatles czy Queen, w opinii otoczenia coraz częściej uchodzić zaczyna za konsumenta kultury wyższej, a jeszcze 10 czy 15 lat temu była to po prostu muzyka rockowa, czy wręcz popularna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?