Od kilku dni odbieramy niepokojące sygnały do Czytelników, którzy podczas spacerów pomiędzy gotyckimi kamienicami widują szczury.
[break]
- W ostatnim tygodniu napotkałam te odstręczające gryzonie na zamku krzyżackim, przy ul. Mostowej i w okolicach Planetarium. Co gorsza widzieli je także turyści – opowiada Magdalena, toruńska przewodniczka.
Informacje Czytelników dziwią trochę Szczepana Buraka, dyrektora Wydziału Środowiska i Zieleni UMT. Kierowana przez niego komórka odpowiada za odszczurzanie Strugi Toruńskiej w okolicach ul. Wojska Polskiego oraz jej ujścia do Wiły na starówce.
- Prace te zlecamy specjalistycznej firmie, która deratyzację wykonuje profesjonalnie. Raporty z tych działań przekazywane są potem do sanepidu - tłumaczy dyrektor. - Przyznaję, że problem pojawia się okresowo w okolicach ul. Wojska Polskiego. Tam mieszkańcy dokarmiają ptactwo wodne, a czego nie zjedzą kaczki, tym posilą się szczury.
Joanna Biowska, rzeczniczka toruńskiego sanepidu także uważa, że sprawa szczurów w mieście jest pod kontrolą.
- Kilka lat temu zdarzały się pojedyncze przypadki szczurzej inwazji w wieżowcach, m.in. przy ul. Sczanieckiego. Problem udało się szybko załatwić i podobne sygnały już do nas nie docierały - tłumaczy. - Trzeba pamiętać, że miasto to kilometry rur, kabli, kanałów pod ziemią. To idealne miejsce dla gryzoni. W stu procentach na pewno się ich nie pozbędziemy, ale w naszej ocenie obecnie nie są one żadnym zagrożeniem.
Mirosław Siałkowski, który dobrze poznał szczurze zwyczaje wie, że gryzonie jedzą tylko tam, gdzie czują się bezpieczne. W takich miejscach należy wykładać trutkę i potem regularnie sprawdzać, czy zwierzęta ją pobrały. W innym razie masowe akcje deratyzacyjne nie mają większego sensu.
- Preparaty, których używam do walki ze szczurami, zabijają je w humanitarny sposób. Działają najwcześniej po 48 godzinach powodując brak krzepliwości krwi. Zwierzęta padają w skutek wewnętrznych wylewów, nie cierpiąc - mówi Siałkowski.
Szczury są bardzo płochliwe i rzadko pokazują się ludziom. Poruszają się w charakterystyczny sposób - jedna strona ich ciała najczęściej ociera się o ścianę. Atakują tylko wtedy, kiedy czują się śmiertelnie zagrożone.
- Kiedyś, kiedy istniały jeszcze zakłady mięsne Tormięs, problem szczurów kumulował się właśnie tam. Stary budynek, zakamarki, korytarze i pełny dostęp do jedzenia. Po likwidacji zakładu szczury musiały znaleźć sobie nowe miejsca do życia, rozlazły się po mieście - dodaje Mirosław Siałkowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?