Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tatuś o dzieci nie pytał?

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Jedyną podejrzaną w sprawie zamordowania dzieci, których ciała znaleziono w lodówce, pozostaje na razie Lucyna D. - ich matka.

Jedyną podejrzaną w sprawie zamordowania dzieci, których ciała znaleziono w lodówce, pozostaje na razie Lucyna D. - ich matka.

<!** Image 2 align=none alt="Image 209302" sub="Sąsiadka w rozmowie z dziennikarami. [Fot. Sławomir Kowalski]">42-letni Janusz D. po 48-godzinnym pobycie w areszcie wczoraj zwolniony został do domu. - Obecnie nie usłyszał żadnych zarzutów. Niewykluczone jednak, że rola Janusza D. w trakcie trwania czynności procesowych może się zmienić z roli świadka na podejrzanego - powiedział wczoraj dziennikarzom Jan Wierzbicki, szef Prokuratury Rejonowej w Iławie.

Lucynę D., która przyznała się do uduszenia trzech noworodków płci męskiej (w 2009, 2010 i 2013 roku), decyzją sądu aresztowano na 3 miesiące. Grozi jej dożywocie.

W jednym stali domu...

W jednorodzinnym domku przy ul. Wojska Polskiego w Lubawie wspólnie mieszkały trzy pokolenia: rodzice Lucyny D. w wieku około 65 lat, ona sama z mężem oraz czworo ich dzieci: 22-letni syn, 19-letnia córka, 15-letni syn i 6-letnia córka.
Ciała noworodków leżały w zamrażalniku. W lodówce, z której korzystała cała rodzina. Były owinięte w  foliowe worki. Tak samo jak mrożonki. Kobieta za każdym razem rodziła w domu. Jak powiedziała policjantom, zwłoki chowała w domu, bo chciała dzieci mieć blisko siebie.

- Mąż musiał wiedzieć, że żona jest w ciąży. Musiał też wiedzieć, że urodziła - mówi sąsiadka zza rogu. - Zresztą wszyscy wiedzieli. Ślepy by zauważył. Pamiętam, jak Lucyna była w tej pierwszej ciąży. Jeszcze jej matka się chwaliła, że będzie miała kolejnego wnuka. Aż nagle, jakieś dwa tygodnie przed rozwiązaniem, zaczęła nam opowiadać, że to nie ciąża, tylko przepuklina... Wszyscy dorośli w tym domu są współwinni!

Ciąże lubawianki nie umknęły uwagi i innych sąsiadów. Dlaczego więc nie reagowali? - Krążyła fama, że handlują dziećmi. Ja tam jestem starszą kobietą. Nie chciałam się, jak to mówią, wchrzaniać - mówi kolejna sąsiadka.

Być może ludzie obawiali się agresji ze strony rodziny D. Wczoraj ojciec Lucyny D. gonił dziennikarzy z grabiami. O samym Januszu D. też nie można powiedzieć, że jest barankiem.
Zdradzał, wydzielał pieniądze...

Jeden z najbliższych sąsiadów państwa D. określa mężczyznę słowem: dominujący. - Kiedy prowadziłem przy domu sklep spożywczy, Lucyna D. często przychodziła po zakupy. Brakowało jej pieniędzy, bo mąż jej wydzielał - wspomina. - Myślę, że się go bała, ale chciała go też przy sobie zatrzymać. Bo nie jest tajemnicą, że miał inne kobiety na boku.

Sąsiedzi pamiętają, jak Janusz D. rzekomo pojechał na delegację służbową, a został nakryty ze znajomą w Grunwaldzie, na rekonstrukcji historycznej bitwy. Ktoś zrobił obojgu zdjęcia, które dotarły do Lucyny D. Wtedy kobieta wyrzuciła męża z domu. Wrócił po dwóch tygodniach.
- Pewnie ona teraz wzięła całą winę na siebie, żeby chronić męża, rodziców i dzieci - domyśla się mężczyzna. - Na jego miejscu nie wracałbym do tego domu, bo go ludzie zlinczują.
Zwolniony z aresztu Janusz D. wczoraj rzeczywiście nie pojawił się przy ul. Wojska Polskiego. Siostra Lucyny D., pielęgniarka, wywiozła też stąd dzieci. W domu w Lubawie zostało tylko najstarsze pokolenie.

U „Szweda” też pytali

Oboje małżonkowie D. pracowali niedaleko, w fabryce Swedwood przy ul. Borek. To szwedzka firma, produkująca meble dla Ikei.  Załoga „Szweda” to blisko tysiąc osób. Pracuje się tutaj na trzy zmiany.
- Janusz jakiś czas temu awansował na mistrza. Trzy tysiące na rękę to na pewno dostawał, więc źle im nie było - mówi jeden z pracowników. - A ona robiła przy produkcji. To nielekka, fizyczna praca. Nie mam pojęcia, jak dawała radę harować do końca każdej ciąży i zaraz po porodzie.

Dokładnie tydzień temu, w piątek, kobieta pracowała do godz. 22.00. Miała jeszcze widoczny brzuch. W poniedziałek przyszła do pracy już „bez brzucha”. Ten fakt wywołał reakcję: telefon na policję i doniesienie o tym, że D. najpewniej sprzedała dziecko.

Ale przy wcześniejszych ciążach koleżanki z pracy też dopytywały: Kiedy termin? Kiedy chrzciny? Lucyna D. zaprzeczała, by spodziewała się dziecka. Twierdziła, że choruje: na wątrobę, na przepuklinę, tarczycę, wodobrzusze... Pilnowała, by w szatni nie pokazywać ciała.

Lucyna D. zostanie przebadana psychiatrycznie. Sekcja zwłok noworodków zaplanowana jest na dziś. Odbyć ma się w Zakładzie Medycyny Sądowej w Gdańsku. Dorosłe dzieci D. już zeznawały w prokuraturze w charakterze świadków. Teraz słuchane będą kolejne osoby z otoczenia D. 
Do tematu wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska