Tragifarsa na autostradzie

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/juchniewicz_zbigniew.jpg" >Dziwne jest doprawdy, że bydgoski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad rozpoczyna próbę reanimowania budowy zaprzepaszczonego odcinka autostrady A1 od Torunia na południe od sumiennego rozliczania wykonawcy, który z własnej woli pozostał na placu boju po upadku polskich firm zaangażowanych w tę inwestycję.

Dopiero po tygodniu od postawienia ultimatum GDDiKA przyznaje, że nie zostały zakończone rozliczenia pomiędzy syndykiem masy upadłościowej a pozostałymi uczestnikami tej tragifarsy. Innymi słowy Irlandczycy mają się zadłużyć w bankach, aby realizować wskazane przez inwestora zadania, a ten nie potrafi na czas załatwić spraw finansowych.

<!** reklama>To zresztą nie pierwsza wpadkach urzędników z bydgoskiego oddziału GDDKiA. Autostrada od Torunia na północ działa od niemal roku, a droga do węzła Turzno, który czeka na samochody, jest budowana.

Zresztą to niejedyna urzędnicza wpadka. Nazwy węzłów autostradowych są całkowicie abstrakcyjne. Bo co kierowcom mówi nazwa „Lubicz” czy „Czerniewice”?

Dlatego przygotowano zmianę nazw - Lisewo na Wąbrzeźno, z czego niezwykle cieszy się burmistrz tego ostatniego, Turzno - na Toruń Północ, Lubicz - na Toruń Wschód i Czerniewice - na Toruń Południe. Gdy zapytałem Mikołaja Karpińskiego, rzecznika prasowego ministra transportu, kiedy te nazwy zaczną obowiązywać, zostałem poproszony o... przesłanie pytania mailem.

Od tego czasu pan rzecznik raczy milczeć. W końcu i tak tablice z nowymi nazwami węzłów zostaną sfinansowane z pieniędzy podatników, czyli kierowców.

Więc z zazdrością patrzyłem na tablicę „Gdańsk Południe” na trójmiejskiej obwodnicy, bo tam widać, że miejscowy oddział GDDKiA wie, o co chodzi.