Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy torunianki od 2015 roku organizują Drutozlot – największe i najstarsze wydarzenie dziewiarskie w Polsce

Katarzyna Kucharczyk
Katarzyna Kucharczyk
Na zdjęciu od lewej: Małgorzata Rak, Hanna Maciejewska, Magdalena Małkiewicz, organizatorki Drutozlotu podczas tegorocznej IX edycji. Wrzesień 2023Materiały pochodzą od organizatorów.
Na zdjęciu od lewej: Małgorzata Rak, Hanna Maciejewska, Magdalena Małkiewicz, organizatorki Drutozlotu podczas tegorocznej IX edycji. Wrzesień 2023Materiały pochodzą od organizatorów. Agnieszka Bielecka
Zaczęło się od kameralnego spotkania w kawiarni. Dziś na Drutozlot przyjeżdżają miłośnicy dziergania nie tylko z całej Polski, ale i ze świata. W rozmowie z Nowościami organizatorki wydarzenia podzieliły się swoimi wspomnieniami i opowiedziały o pasji, która łączy pokolenia.

Z włóczką od dziecka

Hanna Maciejewska, Małgorzata Rak i Magdalena Małkiewicz to organizatorki Drutozlotu, odbywającego się od 2015 roku spotkania dla miłośników dziergania. Pasja towarzyszy im od dzieciństwa, kiedy babcie, ciocie i kuzynki chwytały za druty lub szydełka i postanowiły przekazać tę wiedzę dalej.
– I tak to się ciągnie. To jest hobby, które jest z nami przez całe życie – mówi Magdalena Małkiewicz.
Dziś zacząć nie jest trudno. Dzięki szeroko dostępnym materiałom w mediach społecznościowych każdy może spróbować swoich sił w dziewiarstwie.
– W naszym dzieciństwie było trudniej – dodaje Hanna Maciejewska.
Poradniki czy książki były trudno dostępne, nie było ich też dużo, dlatego najłatwiejszym sposobem na naukę było przekazywanie wiedzy z pokolenia na pokolenie, uczenie się od siebie nawzajem i – co najważniejsze – na własnych błędach.
– Dopiero w latach 80. zaczęły pojawiać się niemieckie gazety, przedruki – opowiada Magdalena.
Wszystkie jednak przyznają, że zdobycie tego typu umiejętności nie było trudne. W każdym domu była osoba, która potrafiła dziergać, w dodatku przędło się wełnę, dlatego zdobycie materiału do nauki nie było trudne.
– Była przędza, były stare swetry, które pruto i przerabiano na coś nowego – dodaje Małgorzata Rak. – Wełna jest tym fantastycznym produktem, że jak się sweter znudzi, można spruć i zrobić inny.
Dziergało się z konieczności. W sklepach wówczas zwykle dostępne były trzy kolory – czarny, biały i beżowy, a gdy w sklepie pojawiło się coś nowego, od razu część mieszkańców Torunia chodziła w tym samym, ewentualnie w innych kolorach. Dzięki tworzeniu własnych ubrań wyróżniało się i zyskiwało coś, czego nie miał nikt inny – zresztą tak jest do dziś.

Od kilkudziesięciu do tysięcy osób

– Usiadłyśmy w kawiarni i stwierdziłyśmy, że rzucimy na Facebooku hasło o spotkaniu – opowiada Małgorzata.
Czyli zaczęło się od Torunia? – pytamy.
– Tak. To jest i będzie związane z Toruniem – odpowiadają organizatorki. – Drutozlot nie będzie w innym miejscu, tylko tu.
Pierwsze spotkanie miało być kameralne, przy kawie. Nigdy nie było założenia, że wyłącznie torunianie mogą wziąć w nim udział. Post na Facebooku został skierowany do wszystkich, którzy mają chęć spotkać się i wspólnie dziergać.
– Zarezerwowałyśmy taras w kawiarni Lenkiewicz na starówce – mówi Małgorzata. – Szłyśmy i rozmawiałyśmy o tym, czy ktoś w ogóle przyjdzie…
Na pierwsze spotkanie wybrały się 52 osoby. I tak się zaczęło. Dziewiarki i dziewiarze postanowili, że kolejne spotkanie musi się odbyć. Organizatorki nie zaprzestały wyłącznie na jednym spotkaniu. Im bliżej terminu kolejnego wydarzenia było, tym więcej miłośników dziergania potwierdzało swoją obecność.
– Wynajęłyśmy salę w Domu Harcerza. Mówimy: może ze 100 osób będzie – wspomina Małgorzata. – A przyjechało 120!
Sala okazała się za mała. Organizatorki rozpoczęły więc poszukiwania kolejnej, która mogłaby pomieścić coraz więcej zainteresowanych. Postawiono na Międzynarodowe Centrum Spotkań Młodzieży. Drutozlot odbywał się tam przez dwa lata, ale i tam zrobiło się za ciasno.
– Wybrałyśmy Centrum Handlowe PARK w Toruniu w roku 2019 – dodaje Małgorzata. – Potem miałyśmy dwa lata przerwy, bo była pandemia.
Choć i ona nie przeszkodziła w organizacji. Drutozlot wówczas odbywał się online. Trudno powiedzieć, jak dużo uczestników wzięło udział w tegorocznej edycji. Na pewno były to setki, podkreślają organizatorki. Stale ktoś się przewija, wychodzi, wchodzi. Samo spotkanie nie odbywa się zresztą tylko w budynku, ale również przed nim. Miłośników dziergania można spotkać rozłożonych na trawie, gdzie rozkładają koce i tworzą własne projekty.
– Zależało nam na tym, by był to Central Park – dodaje Małgorzata. – Nie dość, że to sala wystawiennicza, ale ma też duży teren zielony.
– I duży parking, co jest ważne – opowiada Magdalena. – To ułatwia pracę w wyładowaniu włóczek i różnych materiałów.

Warsztaty, atrakcje, rozwój Drutozlotu

Zbierają i projektują wzory, którymi później się dzielą. Prowadzą własne sklepy internetowe, zachęcając przy tym do tworzenia własnych projektów. Bo jak same twierdzą – wszystkie będą inne, nawet jeśli wykona się je tym samym wzorem.
– Rozpisujemy na kilka rozmiarów, by każdy mógł stworzyć coś dla siebie – mówi Hanna.
– Oprócz tego uczymy, młodzież i starszych – dodaje Małgorzata. – Mamy różną ofertę warsztatową podczas spotkania.
W tym roku na Drutozlocie odbyło się łącznie 9 warsztatów. Organizatorki prowadziły własne dzień przed wydarzeniem. Jak same podkreślają, w dniu imprezy jest to nieosiągalne z powodu innych obowiązków. Podczas Drutozlotu można było oczywiście także porozmawiać z dziewiarkami i dziewiarzami, wspólnie podziergać czy nawet skorzystać z pomocy specjalistki od analizy kolorystycznej. Pojawiły się również konkursy czy partnerzy zapewniający napoje i przekąski. Już niedługo organizatorki opublikują w swoich mediach społecznościowych wierszyki, które powstały podczas tegorocznej edycji spotkania. Motyw przewodni wierszyka: 550 urodziny Mikołaja Kopernika. W kilkanaście minut powstało 10 wierszyków, które połączyły włóczkowy i astronomiczny świat.

Toruń – stolica dziewiarzy i dziewiarek

Tuż po zakończeniu kolejnej edycji organizatorki myślą o tym, co usprawnić w kolejnych. Słuchają także uczestników, którzy chętnie dzielą się swoimi odczuciami. To niekończąca się chęć spełnienia oczekiwań zjeżdżających się z całej Polski i różnych zakątków świata miłośników dziergania. Wielu z nich specjalnie na ten czas planuje urlopy i odwiedza Toruń właśnie z tej okazji. Drutozlot łączy ludzi, mówią organizatorki. W pierwszy weekend września, kiedy organizowane jest spotkanie, cały Toruń opanowują włóczki. Dziewiarki i dziewiarze odnajdują się na starówce, w tramwajach, autobusach czy restauracjach. Już dużo szybciej kontaktują się ze sobą i umawiają na wspólne dzierganie. Często zabierają ze sobą też całe rodziny.
– Jak się przejdzie w weekend po Toruniu, to naprawdę widać wszędzie dziergających ludzi! – mówi Magdalena.
Poza dzierganiem uczestnicy zachwycają się miastem – zwiedzają, jedzą pierniki, szukają nietypowych miejsc. Dzielą się później swoimi odczuciami nie tylko z bliskimi, ale i w internecie. Wymieniają się własnymi projektami, biegają po mieście w swetrach mimo upału… Po prostu dziewiarki i dziewiarze na czas Drutozlotu opanowują Toruń.

Włóczkowe historie

Dzierganie w Polsce wciąż się rozwija i przyciąga coraz liczniejsze grupy zainteresowanych. Pojawiają się nie tylko miłośnicy tego zajęcia, lecz także farbiarze, którzy nanoszą na włóczki niepowtarzalne kolory. Niestety, firm produkujących w Polsce włóczki jest niewiele. Przemysł ten opiera się głównie na imporcie.
– My też nie mamy hodowli owiec, nie mamy takiego klimatu na tzw. miękkie owce – mówi Hanna. – A hodowli alpak wciąż jest za mało.
– Alpaki zresztą nie są naszym rodzimym zwierzęciem – dodaje Małgorzata.
– I to bardziej na alpakoterapię czy rekreacyjnie – precyzuje Hanna.
Organizatorki opowiedziały nam także, że wełna pozyskiwana z polskich owiec nie jest aż tak miękka. Włókno jest zdecydowanie twardsze, sztywniejsze, przez co gryzie. Choć i miłośników takich wyrobów nie brakuje.
– Przyjeżdża do nas na Drutozlot co roku pewna pani właśnie z taką wełną – chwali Magdalena. – Wełna z owiec tatrzańskich – dodaje.
Jak się okazuje, na tego typu wełnie zupełnie inaczej wyglądają sploty, warkocze, co ciekawi nie tylko twórców, ale i odbiorców.

Dziergać każdy może

Dzierganie kojarzy się głównie z zajęciem dla kobiet, krąży nawet stereotyp, że mężczyźni nie dotykają się takich prac, lecz same organizatorki mówią, że coraz więcej mężczyzn podziela tę pasję. Mimo że trochę nieśmiało, nadal gdzieś na uboczu, chwytają druty czy szydełka w dłonie i tworzą własne projekty. Na samym Drutozlocie pojawia się ich również coraz więcej – nie tylko jako wsparcie dla żon. W samym spotkaniu uczestniczą ludzie z różnych środowisk. Dziergają położne, lekarze, prawnicy, nauczyciele. Dosłownie wszyscy…
– Odwiedza nas pani z Niemiec, która jest chirurgiem naczyniowym – mówią organizatorki.
Potwierdza to tezę, że „dziergać każdy może”. Wystarczą tylko chęci, trochę włóczki i druty bądź szydełko.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska