W Zalesiu morsy pokazały, czym może się skończyć ryzykowne chodzenie po kruchym lodzie

W Zalesiu nad Jeziorem Chełmżyńskim zjawili się członkowie klubów morsów z gminy Chełmża, z Torunia oraz pojedyńcze osoby - morsy z klubów zaprzyjaźnionych z regionu.

To spośród nich rekrutowali się aktorzy potrzebni do poszczególnych scenek. Byli też strażacy, którzy pokazali różne techniki ratowania osób, które wpadły do lodowatej wody lub, pod którymi załamał się lód.

Zobacz także: Koncert kolęd w osieckim kościele [ZDJĘCIA]

Szkoda, że nie było zaproszonych na pokazy dzieci i młodzieży szkolnej z gminy. Uświadamiania niebezpieczeństw czyhających na zamarzniętym jeziorze nigdy nie jest za wiele. Jedynym usprawiedliwieniem może być dla nich pora pokazów - sobota o ósmej rano, to rzeczywiście w zimie pora trudna do zaakceptowania.

Szkoda, bo było co oglądać.

Morsy zainscenizowały scenkę z podpitymi jegomościami wracającymi z libacji, którzy ześlizgnęli się z lodu do wody, był też ksiądz-przebieraniec, który skracał sobie drogę przez zamarznięte jezioro, byli też wędkarze, którzy niebacząc na niebezpieczeństwo też znaleźli się na kruchym lodzie. Sporą wesołość wśród oglądających pokazy wzbudziła para, która tak zawzięcie się kłóciła, że nie spostrzegła, że zbliża się do przerębla.

We wszystkich tych scenkach jej aktorzy znaleźli się w lodowatej wodzie i do akcji musieli wkraczać strażacy.

- Wszystkie osoby, które podczas pokazów wpadły do wody zostały wyratowane - żartuje Krzysztof Cytarski, prezes Klubu Morsów Gminy Chełmża. -Chcieliśmy pokazać, z jednej strony, jak niebezpiecznie jest na lodzie, a z drugiej, jak się należy zachować w razie, gdy przytrafi nam się taka przygoda.

Po pokazach morsy, wśród których nie brakowała płci pięknej, zaliczyły tradycyjną kąpiel w wodach jeziora. Później na rozgrzewkę było ognisko i pieczone kiełbaski.