Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrali aktorzy

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Wiesław Saniewski jako dojrzały reżyser (rocznik 1948) uraczył nas ostatnio historią, która niezbyt trzyma się ziemi. Jednak Saniewski jako dojrzały scenarzysta ratuje tę historię dobrymi dialogami. Akcję ratunkową z całych sił wspiera ekipa aktorska (a więc tym razem ukłon dla Saniewskiego - reżysera, choć nie sądzę, by Pszoniaka czy Gajosa trudno było prowadzić na planie), i to zarówno ta z pierwszego szeregu, jak i wyznaczona do ról drugoplanowych.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Wiesław Saniewski jako dojrzały reżyser (rocznik 1948) uraczył nas ostatnio historią, która niezbyt trzyma się ziemi. Jednak Saniewski jako dojrzały scenarzysta ratuje tę historię dobrymi dialogami. Akcję ratunkową z całych sił wspiera ekipa aktorska (a więc tym razem ukłon dla Saniewskiego - reżysera, choć nie sądzę, by Pszoniaka czy Gajosa trudno było prowadzić na planie), i to zarówno ta z pierwszego szeregu, jak i wyznaczona do ról drugoplanowych.

A ponieważ „Wygrany” nakreślony został przede wszystkim gorącym sercem, może się podobać widzom w bardzo różnym wieku. Zawiązanie akcji pod względem oryginalności nie rzuca na kolana. Ot, kolejna historia o wielce utalentowanym pianiście, który wyrastając z krótkich spodenek, przeżywa załamanie - czuje się zniesmaczony, wypalony i mało wart. Wiesław Saniewski sporo ryzykował, obsadzając w tej roli Pawła Szajdę, niemal trzydziestolatka, syna polskich imigrantów w USA. Szajdę słabo już w Polsce kojarzymy z roli w filmie „Pod słońcem Toskanii” i lepiej z „Tatarakiem” Andrzeja Wajdy, w którym zagrał ważną, lecz niezbyt skomplikowaną rolę Bogusia. Poza tym w aktorskim dorobku Szajdy są przede wszystkim role w nieznanych w Polsce serialach. Jak wypadł w jednej z dwóch kluczowych kreacji w „Wygranym”? Moim zdaniem, nieźle - może nie na poziomie Janusza Gajosa, lecz iluż aktorów może dotrzymać kroku Gajosowi? Na pewno Szajda dobrze prezentuje się w roli cierpiętnika i pięknoducha - taką już ma urodę. Nic dziwnego, że u Saniewskiego udaje mu się podbić serce samej Marty Żmudy Trzebiatowskiej, pojawiającej się na jego drodze w... punkcie bukmacherskim wyścigów konnych. Co omal nie laureat Konkursu Chopinowskiego robi w punkcie bukmacherskim?

<!** reklama>To jest właśnie przykład nie z tej ziemi pomysłów Saniewskiego - scenarzysty. Pianista Oliver, polonus z Chicago, przybywa do Wrocławia, by tam rozpocząć europejskie tournée, mające nadać jego nazwisku świeżego blasku. Przed rozpoczęciem występu rejteruje jednak ze sceny, upija się i wpada w objęcia Franka (to postać grana przez Gajosa) - Polaka urodzonego w Chicago. Frank po II wojnie światowej, którą zaliczył w mundurze US Army, osiedlił się nad Odrą, by wieść skromne życie nauczyciela matematyki, przeplatane odsiadkami „z powodów politycznych” w komunistycznym więzieniu. I właśnie pod okiem Franka, zapalonego koniarza i gracza, Oliver przejdzie przyśpieszony kurs czerpania z życia pełną garścią, zakończony mołojeckim wypadem do Baden-Baden. Opowieść jest mało wiarygodna - jak już uprzedzałem - lecz w tej baśniowej konwencji przykuwająca do ekranu.

Nasza ocena: 2/3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska