Z zatyczkami w uszach non stop

<!** Image 3 align=none alt="Image 225645" sub="Wiesław i Teresa Kwinterowie z zatyczkami do uszu, których używają, by nie słyszeć hałasu zza ściany [Fot.: Sławomir Kowalski]">

Lokatorzy chcą spokoju, wynajmujący studio nagrań - zarabiać. Każda ze stron ma swoje potrzeby i racje. Sytuacja w domu przy ulicy Dworcowej w Toruniu jest patowa.

- Od półtora roku jesteśmy narażeni na hałas ze studia nagrań, które działa bez profesjonalnego wygłuszenia - mówi Teresa Kwintera. - Ze stresu choruję na nerwy. Mam zaświadczenia od specjalistów, że potrzebuję spokoju. Hałas bardzo źle na mnie wpływa. <!** reklama>

Jedyne mieszkanie w budynku

Razem z mężem od 1987 r. mieszkają w niegdyś należącym do miasta domu przy ul. Dworcowej w Toruniu. Miasto budynek z lokatorami (podobnie jak drugi obok - ze sklepem) - sprzedało. Kłopot w tym, że kolejny właściciel półtora roku temu wynajął pomieszczenia na studio nagrań graniczące przez ścianę z mieszkaniem Kwinterów. Jest to jedyne mieszkanie w budynku. Wynajmujący obiecywał wygłuszyć ściany. Czy w ogóle można zrobić to tak, by perkusja czy inne instrumenty nie przeszkadzały sąsiadom?

Kwinterowie liczą na przydział mieszkania od miasta. W Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej jest jednak długa kolejka, więc mają perspektywę kilku lat oczekiwania i życia tu, gdzie teraz. Jak dodaje pani Teresa, w ciągu tygodnia do południa zespoły muzyczne nie grają. Ich zresztą też nie ma w domu, bo pracują. W weekendy za to od siódmej rano małżonkowie mają pobudkę. W soboty oraz niedziele do godziny 22 o oglądaniu telewizji mogą tylko pomarzyć. Żyją wtedy z zatyczkami w uszach. Jak wyliczyła pani Teresa, w ciągu półtora roku 37 razy interweniowały przy Dworcowej policja i Straż Miejska. Efektem są sprawy sądowe.

Strażnicy zbierają materiały

- Znamy sytuację z Dworcowej. Chodzi o zakłócanie spokoju i ciszy nocnej - przyznaje Jarosław Paralusz, rzecznik municypalnych. - Od września były stamtąd już cztery uzasadnione zgłoszenia. Zbieramy kolejne materiały do czwartego wniosku do sądu.

Jak zaznacza rzecznik Paralusz, strażnicy miejscy interweniując, najpierw wypisują mandaty. Dopiero w sytuacji, gdy te środki nie pomagają, sprawy o zakłócanie spokoju i ciszy trafiają do sądu.

Właściciel nieruchomości przy Dworcowej Marek Bozic uważa, że sytuacja jest patowa.

- Nie mam nic przeciwko tym lokatorom, ale oni przesadzają z tymi interwencjami - mówi Marek Bozic. - Nie mogę ich wyrzucić, a oni walczą. Kupiłem budynek z lokatorami i wyrokiem eksmisyjnym. Oni zasługują na lepsze mieszkanie, a upierają się, żeby tu mieszkać, choć jest to przecież budynek typowo magazynowy. Wynająłem pomieszczenia człowiekowi na studio nagrań, zrobił wyciszenie, ale widocznie nieskuteczne. Gdyby trafił się ktoś, kto prowadzi cichszą działalność, nie byłoby problemu. Chociaż ten budynek nadaje się typowo na studio nagrań. Dookoła nie ma domów.

Co na to ZGM?

- Jeśli jest wyrok eksmisyjny, ci państwo dostaną z urzędu mieszkanie socjalne. Na realizację czeka się jednak od sześciu do ośmiu lat. Krócej potrwa, jeśli postarają się o przydział mieszkania komunalnego - tłumaczy Karolina Wojciechowska, rzecznik Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. - Proponuję, by złożyli wniosek o wynajęcie takiego mieszkania. Są one dla tych, którzy nie są w stanie sami sobie mieszkania zapewnić. Wnioski przyjmujemy od stycznia.

Warto wiedzieć

Co na to prawo?

Kodeks wykroczeń, art. 51. § 1: „ Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”.