Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabili strażnika, bo chcieli uciec

Redakcja
Wszystko trwa pięćdziesiąt sekund. Do kantorka, w którym 61-letni strażnik Ryszard B. zaczyna jeść kanapkę, wchodzi Alessandro G. Chłopak pochodzi z Torunia, ma 16 lat, jest niewysoki i drobny. Kilka tygodni wcześniej jednemu z rówieśników złamał nos.

Wszystko trwa pięćdziesiąt sekund. Do kantorka, w którym 61-letni strażnik Ryszard B. zaczyna jeść kanapkę, wchodzi Alessandro G. Chłopak pochodzi z Torunia, ma 16 lat, jest niewysoki i drobny. Kilka tygodni wcześniej jednemu z rówieśników złamał nos.

<!** Image 2 align=none alt="Image 197379" sub="Tomasz J. z Włocławka w grudniu skończy 16 lat. - Strażnik miał dostać w łeb - zeznał. [Fot. Stanisław Kamiński, „Czas Chojnic”]">W ręku dźwiga ciężki stalowy przedmiot. Robi zamach i na głowę siedzącego mężczyzny spada siedem kilogramów stali, kanciasta kotwa, której używa się do mocowania ogrodzenia. Zaatakowany traci przytomność. Nie ma szans, by uruchomić alarmowy biper.

W tym samym czasie za szybą kantorka, w pomieszczeniu warsztatowym (objętym monitoringiem), potężnie zbudowany nauczyciel zawodu Ryszard M., młodszy od swojego kolegi strażnika prawie o 20 lat, nachyla się nad wiertarką, pokazując uczniom, w którym miejscu mają wiercić. Pierwszy cios spada na niego od tyłu. Bartosz B. uderza w żebra. Jest z Inowrocławia, ma 16 lat i tak jak Alessandro bogatą kartotekę kryminalną.<!** reklama>

Ryszard M. odczuwa siłę ciosu, pod wpływem którego pęka żebro. Ale mężczyzna się nie przewraca. Liczący prawie 2 metry wzrostu były komandos podejmuje walkę. W warsztacie są jeszcze 16-letni Tomasz J. z Włocławka i 17-latek Dariusz K. z Gdańska. Piąty chłopak, złodziej samochodów Dominik W., przygląda się zdarzeniom z boku. Nie bierze udziału ani w napaści, ani w późniejszej ucieczce.

Desperaci w potrzasku

Alessandro, który miał zabrać strażnikowi klucze i otworzyć zamknięty od zewnątrz warsztat, traci głowę. Bez kluczy wraca do głównego pomieszczenia i przyłącza się do ataku na Ryszarda M. Mężczyzna mógłby z łatwością zrobić chłopcom krzywdę, ale tylko się broni. Wykorzystując jako zasłonę stół montażowy wycofuje się do kantorka i zamyka od środka. Korzystając z linii wewnętrznej nauczyciel dzwoni na dyżurkę, gdzie powinien siedzieć przed monitorem strażnik, gotowy na każde wezwanie. O dziwo nikt nie odbiera telefonu. Mijają kolejne sekundy.

<!** Image 3 align=none alt="Image 197379" sub="Uciekinierzy bez trudu pokonali zabezpieczenia Schroniska dla Nieletnich w Chojnicach [Fot. Piotr Schutta]">Napastnicy, którym nie wyszedł plan ucieczki, wpadają w szał. Czym się da rzucają w szybę kantorka, ale ta nie chce wypaść, pęka tylko w jednym miejscu. Któryś z nich biegnie na piętro, szukając wyjścia przez znajdującą się tam łazienkę. Bez skutku. W końcu Dariuszowi K. udaje się kopniakami wywalić boczne drzwi i czwórka desperatów wybiega na zewnątrz.

Ucieczka na urodziny

Wdrapują się po rynnie na dach budynku, przylegającego do sali gimnastycznej i po dachach przedostają się do muru, który w tym miejscu jest najniższy. Nie powstrzymuje ich drut kolczasty, którym zabezpieczone jest ogrodzenie zewnętrzne. Biegną przez pole kukurydzy i chowają się w krzakach. Tam mają czekać na Dominika W., który powinien ukraść dla nich samochód z parkingu pobliskiej Biedronki. Chcą jechać do Gdańska, by uczcić osiemnaste urodziny Dariusza K. To już za dwa dni. Taki mają plan.

<!** Image 4 align=none alt="Image 197379" sub="Alessandro G. (16 l.) przedstawiono zarzut zabójstwa. Grozi mu do 25 lat więzienia. [Fot. Michał Rytlewski, „Czas Chojnic”]">- Uderzenie, które spadło na Ryszarda B., było potworne. Cios spowodował ogromne spustoszenie w mózgu. Mężczyzna zmarł w szpitalu cztery dni później - mówi Mirosław Orłowski, prokurator rejonowy w Chojnicach, prowadzący śledztwo w sprawie wydarzeń z 16 lipca, do jakich doszło w tutejszym Schronisku dla Nieletnich.

Wyłapano ich w godzinę. Dariusz K. trafił do aresztu śledczego, podobnie jak Bartosz B., którego sąd rodzinny w Inowrocławiu za wcześniejszą napaść na policjanta zgodził się na wniosek prokuratury potraktować jak dorosłego. Dwóch pozostałych do Schroniska dla Nieletnich w Dominowie koło Lublina, gdzie kilka dni wcześniej też doszło do napaści na strażnika.

Dziś wiadomo, że cała czwórka odpowiadać będzie jak osoby dorosłe.

- Poprosiłem o to sądy rodzinne w Inowrocławiu, Włocławku i Toruniu i otrzymałem zgodę. To była brutalna, zorganizowana napaść. Myślę, że areszt śledczy to właściwe dla nich miejsce - nie ma wątpliwości prokurator Orłowski. Zauważa jednak, że sąd nawet na koniec procesu może zmienić zdanie i zastosować wobec sprawców ustawę dla nieletnich, w której najsurowszą karą jest poprawczak.

Podejrzani, choć nie chcą współpracować ani z policją, ani z prokuraturą, przyznali się do wszystkiego. Najsurowsza kara, do 25 lat więzienia, grozi Alessandro G., któremu postawiono zarzut zabójstwa. Pozostali są podejrzani o napaść na funkcjonariusza ochrony i nauczyciela oraz spowodowanie obrażeń, w wyniku których pierwszy z mężczyzn zmarł.

O ile śledczy nie mają wątpliwości co do przebiegu zbrodni, to jednak rodzą się pytania, dotyczące systemu bezpieczeństwa w chojnickim schronisku. Wiadomo, że napadli wychowankowie z grupy interwencyjnej, czyli specjalnej, złożonej z nieletnich podejrzanych o ciężkie zbrodnie, sprawiających dodatkowo problemy wychowawcze w trakcie pobytu w placówce (Bartosz B. od początku planował napad na strażnika, za co przeniesiono go karnie do grupy specjalnej).

Grupa ta (5- lub 6-osobowa) w ciągu roku szkolnego podczas zajęć w warsztacie jest dzielona na dwie podgrupy, przy czym chłopców nie powinno być więcej niż opiekunów (niebezpieczne narzędzia). W wakacje reguła ta ulega rozluźnieniu i nieletnich bywa więcej niż pilnujących, mimo że właśnie w tym okresie zagrożenie ucieczkami jest największe. Z wyjaśnień, jakie przesłał nam Jacek Łupaczewski, dyrektor Schroniska dla Nieletnich w Chojnicach, wynika, że Okręgowy Zespół Nadzoru Pedagogicznego w Bydgoszczy nie miał nic przeciwko takim zmianom organizacji pracy placówki w okresie letnim.

Strażnik? Taki fach nie istnieje

- Dyrektor nie może powiedzieć oficjalnie, że ma za mało etatów i dlatego grup pilnuje mniej strażników. Straciłby pracę. Ale tak jest. W całej Polsce brakuje pieniędzy na etaty i środki bezpieczeństwa. Dyrektorzy szukają oszczędności, każdy jak umie. Trudno ich o to winić, bo Ministerstwo Sprawiedliwości jest głuche. Od dawna alarmujemy, piszemy, proponujemy, ale tylko się nas zbywa - mówi Tadeusz Pisarek, przewodniczący NSZZ Pracowników Schronisk dla Nieletnich i Zakładów Poprawczych.

Strażnicy pracujący w poprawczaku czy schronisku zarabiają 1300-1500 złotych miesięcznie. Tajemnicą poliszynela jest, że większość z nich dorabia sobie, kładąc po godzinach kafelki, pilnując jednostek wojskowych bądź bramek na dyskotekach. Dodatkowo ich status w placówkach resocjalizacyjnych jest niejasny. Związkowcy od lat bombardują kolejnych ministrów sprawiedliwości, prosząc o zatwierdzenie zawodu strażnika zakładu poprawczego. Formalnie bowiem taki fach nie istnieje i nie jest wymieniony nawet w ustawie o postępowaniu w sprawach nieletnich.

- Sędzia delegowany przez resort sprawiedliwości złapał się za głowę, kiedy usłyszał, jakie czynności należą do naszych obowiązków służbowych. Powiedział, że do większości z nich nie mamy uprawnień - opowiadają związkowcy. - Jesteśmy, ale oficjalnie nas nie ma - dodają.

W Chojnicach dyżurka, w której znajdują się monitory, odczytujące zapis z kamer, zlokalizowana jest przy głównej bramie. Na zmianie pracuje tam jeden strażnik, który, prócz przełączania obrazu z kamer, odbiera telefony, przyjmuje przywożonych przez policję nieletnich, wydaje przepustki i asystuje przy otwieraniu i zamykaniu się bramy.

- Właśnie dlatego nie było go w dyżurce. Nie mógł widzieć obrazu na monitorach ani odebrać telefonu, chociaż go słyszał z daleka, ponieważ był przy bramie. Ktoś akurat wyjeżdżał - tłumaczy Tadeusz Pisarek. Mimo że po tragedii w Chojnicach odbyła się w ministerstwie burza mózgów z udziałem specjalistów z całej Polski, przewodniczący nie wierzy, by coś się w placówkach poprawczych zmieniło.

W styczniu 2012 roku w Schronisku dla Nieletnich w Chojnicach zorganizowano akcję protestacyjną i konferencję prasową. Dzięki telewizji w Polskę poszło wówczas dramatyczne pytanie, postawione przez jednego ze strażników: „Czy musi dojść do tragedii, żeby zauważono w końcu naszą sytuację?”.


Młodzi i niebezpieczni

Bartosz B. z Inowrocławia (16 l.) z nożem w ręku napadł na policjantów. Sam ich wezwał do kamienicy, w której się ukrywał po ucieczce z ośrodka wychowawczego.

Alessandro G. z Torunia (16 l.). Buzia dziecka, kartoteka doświadczonego kryminalisty. Do schroniska dla nieletnich trafił za pobicia, wymuszenia rozbójnicze i kradzieże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska