Pani Teresa święta spędzała z mężem w sanatorium „Krystynka” w Ciechocinku. Zaginęła w piątek, w drugi dzień świąt, gdy mąż stracił ją na chwilę z oka, wychodząc do łazienki. Kiedy wrócił, żony nie było w pokoju.
[break]
Niemal od razu rozpoczęto zakrojoną na wielką skalę akcję poszukiwawczą. Uczestniczyli w niej nie tylko policjanci, pomagali strażacy i wolontariusze. Użyto nawet śmigłowca. Pani Teresa odnalazła się wczoraj wieczorem... w Warszawie.
- Udało się ją znaleźć całą i zdrową - mówi sierżant sztabowa Marta Błachowicz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Aleksandrowie Kujawskim.
Panią Teresę rozpoznała na jednej z warszawskich ulic kobieta, która w internecie zobaczyła zdjęcie zaginionej. To ona poinformowała o tym policję. „Nowości” dobrą wiadomość otrzymały chwilę po tym, gdy zakończono niedzielne poszukiwania.
- Właśnie mieliśmy podjąć decyzję, co dalej. Do godziny 18 nie mieliśmy żadnych informacji o tym, gdzie mogłaby przebywać pani Teresa. Jest zima i mróz. Dla starszej osoby kilkanaście minut na mrozie może być bardzo groźne. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Torunianka wczoraj wróciła do domu.
Kobieta z mężem pojechała do Ciechocinka na świąteczny wypoczynek do Sanatorium Uzdrowiskowego „Krystynka”.
- To był pobyt o charakterze prywatnym, tak jak w pensjonacie, za który płacą wyłącznie nasi goście i mogą korzystać z oferowanych przez nas zabiegów - usłyszeliśmy w sanatorium.
O tym, że pani Teresa choruje na Alzheimera, prawdopodobnie nikt poza mężem, który na co dzień się nią opiekuje, nie wiedział.
W piątek, 26 grudnia media zostały zaalarmowane przez służby policyjne, że 80-letnia kobieta wyszła sama z sanatorium w Ciechocinku i zaginęła. Ostatni raz była widziana około godziny 10.40 w pobliżu ciechocińskiego kościoła.
Okazało się, że na mszę zawiozło ją dwóch kuracjuszy z sanatorium. To z nimi po raz ostatni rozmawiała pani Teresa, ale - jak mówi sierżant sztabowa Marta Błachowicz - trudno to nazwać rozmową.
- Kuracjusze, którzy zawieźli panią Teresę do kościoła, nie wiedzieli, że kobieta choruje. Spotkali ją w windzie w pensjonacie i zapytali, czy pojedzie z nimi na mszę. Kobieta kiwnęła głową, więc odczytali to jednoznacznie - mówi rzeczniczka policji.
Nie wiadomo, w jaki sposób pani Teresa znalazła się w Warszawie, prawdopodobnie pojechała tam autobusem. Wczoraj przywieziono ją z powrotem, całą i zdrową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?