Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze dojechać do mety

Redakcja
Hubert Ptaszek z nagrodami za zwycięstwo w XII Plebiscycie „Nowości” na Sportowca Torunia 2013 roku
Hubert Ptaszek z nagrodami za zwycięstwo w XII Plebiscycie „Nowości” na Sportowca Torunia 2013 roku Jacek Smarz
Rozmowa z Hubertem Ptaszkiem, kierowcą rajdowym Karo BHZ Racing Teamu i zwycięzcą XII Plebiscytu „Nowości” na Sportowca Torunia 2013 roku.

Pierwsze miejsce z liczbą ponad dwunastu tysięcy głosów to dla Pana zaskoczenie?
Liczba głosów oddanych na mnie mówi sama za siebie. Jest niezwykła, dlatego bardzo dziękuję wszystkim, którzy wsparli mnie w głosowaniu. Zwycięstwo w plebiscycie jest dla mnie taką wisienką na torcie, która tak naprawdę dopiero rozpoczyna nowy sezon. Mam za sobą już fajny początek (udany start w rajdzie Szwecji - dop. aut.) i mam nadzieję, że ci ludzie, którzy oddali na mnie, głos będą z nami przez cały sezon.

Plebiscyt dotyczy poprzedniego roku, który był dla Pana bardzo udany. Zgadza się?
Tak naprawdę, to zwłaszcza końcówka roku była bardzo udana. Początek był dosyć pechowy. Przydarzały się awarie, drobne błędy czy wycieczki poza trasę. Nikt nie jest jednak nieomylny. Każdemu zdarzają się takie przygody. Zadowoleni jesteśmy zwłaszcza z końcówki roku, czyli ze startu w rajdzie Anglii. Jak na debiut w eliminacji mistrzostw świata poszło nam świetnie. Nigdy bym nie obstawił takiego wyniku. Po rajdzie zapytałem moich współpracowników, czy wierzą w to, co się stało? Oni stwierdzili, że tak obstawiali. Ja bym w życiu tak nie typował, dlatego byliśmy niezwykle szczęśliwi.
[break]
Tę radość można jakoś porównać do sukcesu w plebiscycie?
Emocje towarzyszące nam na balu są nie do opisania, choć są porównywalne do tych na rajdzie. Czasami zapiera dech w piersiach i nie wiem, co powiedzieć.

To, że Pana udany start w Anglii nie był jednorazowym wyczynem świadczy chociażby dobra lokata w pierwszej tegorocznej eliminacji w Szwecji.
Zgadza się. Też udało nam się osiągnąć niesamowity wynik. Warunki były ekstremalne. To, co tam widzieliśmy, zupełnie minęło się z moją wizją w głowie. Śniłem o zaśnieżonych odcinkach, a spotkaliśmy się z zerową temperaturą i wielką odwilżą. Śnieg topił się na trasie, brakowało przyczepności. Cały czas musieliśmy walczyć z samochodem. Wejście w zakręt nijak miało się do wyjścia z niego. Spotykaliśmy się zatem często z sytuacją, że wchodziliśmy w zakręt i nie wiedzieliśmy, co nas czeka.

To nie są Pana ulubione warunki do ścigania?
Może nie, ale trochę jestem zaskoczony, że spotykając się z tak ekstremalnymi warunkami, przywozimy tak dobry wynik. To też o czymś świadczy. Staramy się znaleźć w każdej sytuacji. Czasami, gdy mamy rajd, podczas którego pogoda dopisuje, to coś nie idzie. A w tych ekstremalnych warunkach zawsze jakoś się odnajdujemy. Teraz musimy tylko poprawić osiągnięcia w tych lepszych warunkach.

Okazji w tym roku powinno być sporo, bo zapowiada się dla Pana bardzo pracowity sezon.
Zgadza się. Planuję start w ośmiu, dziewięciu eliminacjach rajdowych mistrzostw świata. Ogrom tego przedsięwzięcia jest niemożliwy. Każdy z tych rajdów można porównać do trzech w Polsce. Zwłaszcza jeżeli chodzi o dystans. Kilometry do przejechania są niesamowite, w porównaniu do tych w naszym kraju. Każdy z nich jest cenny. Mnie zależy, aby w każdym z rajdów dojeżdżać do mety. W moim wieku, gdy jeszcze się uczę, ważny jest każdy kawałek trasy. Będzie to okazja do zdobycia niesamowitego bagażu doświadczeń.

Tak ambitne przedsięwzięcie wiąże się z wieloma sprawami logistycznymi. Jest Pan przygotowany do tych startów?
To olbrzymie przedsięwzięcie zarówno logistyczne, a także finansowe. Poza tym jestem praktycznie zmuszony zrezygnować z życia prywatnego. Już „poddałem” uczelnię. Studiuję zarządzanie firmą i wziąłem urlop dziekański. Dlatego przepraszam wykładowców i koleżanki oraz kolegów, że wybyłem. Naprawdę nie da się tego połączyć, zwłaszcza że oprócz rajdów dochodzi jeszcze moja codzienna praca. Wszystko to musi współgrać. Osiem bądź dziewięć rund to ogromne przedsięwzięcie, ale właśnie o tym marzyłem, a teraz staje się to rzeczywistością. Dlatego chciałem podziękować sponsorom, że dzięki nim jestem w stanie to robić.

Oprócz Pana sporo pracy będzie miał też sam zespół.
Zgadza się. Gdyby nie oni, to nie udałoby się wypłynąć na wielkie wody. Z Polski pojechać od razu na mistrzostwa świata, to spory przeskok. Nie mówię, że rajdy w Polsce są słabe. Moim zdaniem są dobre do nauki rajdowego rzemiosła. Później trzeba jednak iść dalej i kontynuować naukę na najwyższym poziomie.

W kraju ma Pan od kogo się uczyć?
Jest sporo dobrych kierowców do których niedawno dołączył Robert Kubica. Medialnie przyciąga on tłumy. Niejednokrotnie jechałem gdzieś na rajd, by właśnie jemu kibicować. Ciekawą sytuacją jest też, gdy jedzie się na rajd, na którym są olbrzymie fabryczne zespoły, a wszyscy kibice są przy Kubicy. Nie ma tu znaczenia, czy są to Polacy czy inne narodowości. Wszyscy kręcą się przy jego boksie. Mnie cieszy zwłaszcza to, że przyciąga polskich kibiców, którzy często zostają też na nasze przejazdy. Ujrzenie polskiej flagi na odcinkach jest bardzo miłe.

Będąc kierowcą rajdowym ma Pan z pewnością bliższy kontakt z Kubicą. Jakim człowiekiem jest prywatnie Robert?

Przede wszystkim jest bardzo otwartą osobą. Ma specyficzne podejście do świata. Żyje tym, co jest teraz, a nie tym, co będzie kiedyś. Wiem, że zawsze mogę z jego strony liczyć na jakieś wskazówki, rozmowę. Pomimo tego, że jest wypromowany medialnie, to nie zamyka się na ludzi. Można z nim porozmawiać na różne tematy, nie tylko te dotyczące rajdów. Rozmawiamy o różnych rzeczach, często się śmiejemy i nie są to krótkie wymiany zdań.

W środowisku rajdowym może Pan liczyć na pomoc starszych kolegów?
Bardzo trudno jest liczyć na taką pomoc, z tego względu, że jako osoba prywatna, nie startująca w zespole fabrycznym, jak na przykład Robert Kubica stoję w parku gdzieś daleko. Są to takie odległości że żeby pójść gdzieś i o coś zapytać, straciłbym cały czas wydzielony na serwis. Na to nie można sobie pozwolić. Jeżeli chodzi zaś o wskazówki przed rajdem, to Robert zawsze mówi, że mamy przekichane jechać za nimi. Trasa po tylu autach czteronapędowych wygląda fatalnie, a my samochodem z napędem na przód musimy sobie poradzić.

Jakie ma Pan marzenia związane ze startami?
Przede wszystkim skupiam się na rajdach. Jest to tak duże przedsięwzięcie finansowe, że na razie nie mam co myśleć o pobocznych sprawach. Muszę się oddać temu zajęciu. Jeżeli chodzi o moje marzenia, to chciałbym kiedyś przejechać cały cykl mistrzostw świata w zespole fabrycznym i być na tyle dobrym, żeby później startować w nim z sezonu na sezon.

Jaka jest droga do zespołu fabrycznego?
Najważniejsze jest wykazanie się umiejętnościami. Nie jest to łatwe w warunkach rajdowych mistrzostw świata, bo odcinki są naprawdę trudne. Poza tym ciężko jest rywalizować z chłopakami, którzy mają już kilka sezonów w mistrzostwach świata za sobą. W tym sezonie dwunastu kierowców wystartuje takimi samochodami jak ja, ale są to nazwiska duże w porównaniu do mojego. Mają dużo większy bagaż doświadczenia i fajnie jest mieć właśnie taki odnośnik. Będziemy się starali łapać ich na odcinkach.

Jest Pan młodą osobą i można powiedzieć, że kariera dopiero przed Panem?
Jest to dopiero początek, ale lata już uciekają i nie można zbytnio pauzować. Trzeba się spieszyć, żeby wybić się w tym sporcie. Nie jest to łatwe, ale mam nadzieję, że nam się to uda. Cały czas podchodzimy do sprawy profesjonalnie, nie tracąc czasu na mniej ważne tematy. Skupiamy się przede wszystkim na unikaniu błędów. Zbyt szybka przesiadka w mocne auto może nie wyjść na dobre. Mogę nie odnaleźć się w tym samochodzie i niepotrzebnie zanotować kraksę, która zablokuje mi głowę. Trzeba też o tych rzeczach myśleć. Każdy rajd trzeba przejechać szybko, czysto i do mety, co niejednokrotnie nie jest łatwo połączyć.

Jakim zatem kierowcą jest Hubert Ptaszek na publicznych drogach?
Ostatnio dostałem mandat. Było to tuż po powrocie z rajdu Szwecji. Niestety, zdarzyło mi się lekko przeszarżować. W ruchu publicznym jestem normalnym kierowcą. Staram się nie przesadzać, ale gdy wiem, że się spieszę, to potrafię jechać szybko. Generalnie nie jeżdżę szybko, ale nigdy się nie spóźniam.

Jaki cel stawia sobie Pan w tym sezonie?
Dojechać wszystkie rajdy do mety. Jeżeli to się uda, to już będzie niesamowity wynik. A gdyby udało się zająć miejsce w czołówce, to odbiorę to jako niewyobrażalny wynik. Nie mogę powiedzieć, że wygram każdy rajd, czy będę w czołowej trójce. Patrząc na nazwiska, to widzę siebie z tyłu. Jeżeli uda się być gdzieś z przodu, to będziemy bardzo zadowoleni.

Czego można życzyć kierowcy rajdowemu?
Gumowych drzew.

Nie denerwują Pana porównania z Robertem Kubicą?
Strasznie mnie denerwują. Bardzo nie podobało mi się to, co zobaczyłem w „Fakcie”. Tytuł „Ptaszek lepszy od Kubicy”. On miał wówczas pecha, a ja trochę szczęścia. To tylko o to chodziło. Nie ma co porównywać naszych aut. On jeździ „potworem”. Mi się udało utrzymać na trasie, a on miał kilka przygód. To się jednak zdarza przy jego stylu jazdy. Robert nigdy nie jedzie na dziewięćdziesiąt procent. Zawsze jest to sto dziesięć procent, dlatego czasami wycieczki poza trasę się zdarzają. Polskie społeczeństwo, niestety, tego nie rozumie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska