Zieloni, wracajcie do nas!

- Ach, takich gości chcielibyśmy mieć częściej - nie kryją restauratorzy, hotelarze, taksówkarze, a nawet uliczni grajkowie i... żebracy. Wszyscy zarobili.

<!** Image 3 align=none alt="Image 191224" sub="Irlandzcy kibice wczoraj pojechali na mecz do Poznania. Przed wyjazdem z parkingu koło mostu drogowego z radością pozowali do zdjęć. A dodać trzeba, że ten mecz nie miał już znaczenia dla ich drużyny na Euro... [FOT.: GRZEGORZ OLKOWSKI]">- Czujemy się zmęczeni, ale i bardzo zadowoleni - nie kryje Wojciech Dobrocki, menadżer hostelu „Przystanek Toruń”. Mieszkała tu grupa 60 kibiców z Irlandii. Obecnie zostało 20. Ceny noclegowe wzrosły o 20-30 zł za pokój. Dla zielonoarmistów i tak jednak były bardzo przystępne. <!** reklama>

Bar oblężony całodobowo

- Specjalnie na przyjazd Irlandczyków uruchomiliśmy restaurację, zatrudniliśmy dodatkowy personel - zdradza Wojciech Dobrocki. - Nie okazało się to jednak strzałem w dziesiątkę, bo kibice niewiele u nas jedli. Nawet ze śniadań, które wydajemy do godziny 10.30, rzadko który z gości skorzystał, bo o tej porze spali. Pili za to bardzo dużo piwa i bar mieliśmy czynny 20 godzin na dobę.

Irlandczycy nocowali (i część jeszcze nocuje) w wielu toruńskich hotelach i hostelach. Stołowali się jednak głównie na starówce.

- Byli zachwyceni naszymi pierogami i szarlotką staropolską, serwowaną z bitą śmietaną i lodami. My natomiast - ich radosnym sposobem bycia, kulturą osobistą i hojnością - mówi Magdalena Dąbrowska, menedżerka pierogarni „Stary Toruń”. - Nasze obroty wyraźnie wzrosły w stosunku na przykład do czerwca zeszłego roku. Dobrze zarobiła i restauracja, i personel. A to dzięki napiwkom, zazwyczaj w wysokości 5 lub 10 euro. Aby sprostać wyzwaniu, zatrudniliśmy dodatkowo po cztery osoby na każdej zmianie.

Kto wywindował ceny?

Pół litra piwa (polskiego) z sokiem jeszcze niedawno w ogródkach na Rynku Staromiejskim wypić można było za 6-6,5 zł. Wraz z przyjazdem Zielonej Armii za ten sam napój w niektórych płacić już trzeba 8-8,5 zł. Swoje stawki podnieśli też żebracy, którzy w miniony weekend tłumnie wylegli na starówkę i polowali na zagranicznych gości, wymuszając datki w euro.

- My cen nie podnieśliśmy. Ani jedzenia, ani napojów. Byłoby to szczególnie nie fair w stosunku do polskich turystów i samych torunian - podkreśla natomiast menedżerka „Starego Torunia”.

Szczęśliwie, podobnie postąpiły też najpopularniejsze pizzerie w mieście. I tak zarabiały przez minione dni wyśmienicie, ale to dzięki liczbie gości i zamawianych dań. Bo kiedy Irlandczycy już zasiedli do stołu, to w przeciwieństwie do większości Polaków, biesiadowali długo.

Zadowoleni z obrotów są także toruńscy taksówkarze.

- Naszym kierowcom trafiły się kursy na lotniska do Gdańska, Warszawy i Bydgoszczy, a poza tym sporo po mieście. Cen nie podnieśliśmy - podkreśla Jan Izdebski, wiceprezes Zrzeszenia Transportu. - Nawet wprowadziliśmy specjalną zniżkę dla kibiców. Irlandczycy okazali się naprawdę kulturalnymi klientami. Możemy sobie tylko życzyć, by zostali u nas jak najdłużej i jak najczęściej nas w przyszłości odwiedzali jako turyści.

Identyczne życzenia wypowiadają wszyscy restauratorzy, handlowcy i hotelarze, z którymi rozmawialiśmy. Biorąc pod uwagę już wyrażone przez Irlandczyków pozytywne opinie o Toruniu i jego mieszkańcach, jest na to spora szansa.

Goście wniebowzięci

„A jest to miasto pięknych, wspaniałych kobiet i mocnego piwa oraz wódki, pysznego jedzenia, doskonałych hoteli. Co więcej, wszystko jest wyjątkowo tanie - wyłączając kobiety, które nieudolne zaloty Irlandczyków przyjmowały z dobrym humorem, ale i grzecznym odrzuceniem” - Seán Fay o Toruniu na swoim blogu.