Dla odmiany gazety ze środkowo-wschodniej części Europy częściej piszą o tym problemie w negatywnej tonacji, mniej wspóczująco, wskazując raczej na zagrożenia i problemy związane z napływem do Europy setek tysięcy ludzi z Afryki i Azji. Takie - w pewnym uproszczeniu - wnioski wypływają z analizy tekstów kilkudziesięciu europejskich gazet, przeprowadzonej przez Europejskie Obserwatorium Dziennikarskie (EJO), sieć kilkunastu europejskich instytucji badawczych, której polskie oko tworzą pracownicy Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego.
W każdym kraju analizowane były publikacje trzech miejscowych dzienników, dobranych tak, by reprezentowany różne punkty widzenia. U nas pod lupę wzięto „Gazetę Wyborczą”, „Rzeczpospolitą” oraz „Fakt”. Zakres czasowy ograniczony został do września, a to miesiąc o tyle znaczący, że na jego początku światowe media obiegły wstrząsające zdjęcia ciała syryjskiego chłopca na tureckiej plaży, w połowie tego miesiąca Niemcy przywróciły kontrole graniczne, a pod koniec odbył się specjalny szczyt UE poświęcony kryzysowi imigracyjnemu. Jeśli komuś z Państwa jakoś tak niesympatycznie z tą bezdusznością prasy po naszej stronie Łaby, to pocieszyć się można tym - choć co to za pociecha - że badanie wykazało także, iż wyraźny wzrost liczby tekstów ciepło odnoszących się do uchodźców, wywołany zdjęciami syryjskiego chłopczyka, okazał się fenomenem krótkotrwałym.
Badanie jest ciekawe - nawet jeśli jego wyniki intuicyjnie były do przewidzenia, i mimo tego także, że można by dyskutować, czy kryteria kwalifikujące tekst jako pozytywny lub negatywny dobrane zostały w sensowny sposób. Tu mam wątpliwości, bo z omówienia badania na stronach EJO wynika na przykład, że jako pozytywne traktowane były materiały o polityce unijnej, „gdy podkreślały wspólne starania państw członkowskich (UE), mające przyczynić się do rozwiązania kryzysu, a jako negatywne wtedy, gdy pokazywano niezdolność całej Unii oraz państw członkowskich do rozwiązania problemu”. Dziwaczne to ujęcie sprawy, bo w zderzeniu z tym kryzysem UE naprawdę pokazała swą słabość, niezdolność do szybkiego wypracowania wspólnego stanowiska i rozbijające ją głębokie podziały. Takie są po prostu fakty i nazwanie ich po imieniu nic nie ma wspólnego z tym, czy w imigracyjnej fali widzi się wielką szansę czy wielkie zagrożenie.
Z czego wynika różne podejście mediów po obu stronach dawnej żelaznej kurtyny? Nie będzie to wielkie odkrycie, że choćby z tego, że w jednej części Europy milionowe mniejszości to od lat stała część społecznego pejzażu, a w drugiej kontakty z ludźmi z odległych kultur i terytoriów jeszcze do niedawna były zupełną egzotyką.
Inna sprawa, że trudno o pozytywne reakcje w „nowej Europie”, jeśli z jednej strony, „stara Europa” wyraźnie nie radzi sobie z polityką asymilacyjną i ma masę problemów ze środowiskami, które negują cywilizacyjne standardy państw, w których żyją, a jednocześnie ta sama „stara Europa” poucza „nową”, że jej stosunek do imigrantów jest niewłaściwy i arbitralnie żąda ich przyjecia. Szkoda, że szkiełkiem i okiem nie da się zmierzyć poziomu hipokryzji . Taka statystyka też byłaby frapująca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?