Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznes zaczyna się od butów

Redakcja
Nie trzeba żebrać ani popadać w depresję. Wystarczy trochę odwagi i fantazja. Do tego melonik, parę szczotek, kilka puszek pasty do butów, krzesełko dla klienta i podnóżek. Jeśli jeszcze nie zostałeś milionerem, zawsze możesz zostać pucybutem.

Nie trzeba żebrać ani popadać w depresję. Wystarczy trochę odwagi i fantazja. Do tego melonik, parę szczotek, kilka puszek pasty do butów, krzesełko dla klienta i podnóżek. Jeśli jeszcze nie zostałeś milionerem, zawsze możesz zostać pucybutem.

<!** Image 2 align=none alt="Image 189714" sub="Nie ma buta, któremu nie dałoby się przywrócić blasku - czy to prawdziwa skóra, czy „ekologiczna”. Trzeba tylko wiedzieć, czego but potrzebuje i jakich środków użyć. Na zdjęciu: faza końcowa, czyli polerowanie. [Fot. Tymon Markowski]">Słyszałem, że pieniądze leżą na ulicy, wystarczy się po nie schylić. Pochylam się więc przed pierwszym klientem, którym jest starszy człowiek bez grosza przy duszy. Chce uciekać, ale gdy zapewniam, że zajmę się jego czarnymi „traktorami” za darmo, ulega i siada na krzesełku. Kątem oka widzę, że wokół tworzy się małe zgromadzenie. Ludzie się uśmiechają. Komentują: „Zupełnie jak przed wojną”. „Brawo, brawo”.

<!** reklama>W dwie minuty „człapaki” emeryta przemieniają się w lśniące buty z prawdziwej skóry. Muszę się uwijać, ponieważ zagadujący mnie po włosku (!) mężczyzna w zielonej marynarce prosi, bym zajął się jego obuwiem jak najszybciej. Nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze kilka minut temu byłem bezrobotnym bliskim depresji, a tu nagle stałem się usługodawcą, do którego ustawia się kolejka. Od butów Włocha tak naprawdę rozpoczyna się moja kariera. Czarne mokasyny są dobre gatunkowo, z prawdziwej skóry, ale schodzone.

- Wigodni, dobra firma - chwali południowiec, próbując mówić po polsku. Całkiem dobrze sobie radzi. Mieszka w Polsce, ciesząc się włoską emeryturą. Pracował na posadzie ministerialnego urzędnika.

<!** Image 3 align=none alt="Image 189714" sub="Po interwencji pucybuta zyskują nawet syntetyczne adidasy. Najpierw oczyszcza się je z ulicznego kurzu, a potem nabłyszcza. [Fot. Grzegorz Olkowski]">Po prostu szczotkować

- Ostatni raz widziałem pucybuta czterdzieści lat temu. W Rzymie - wspomina mężczyzna. Reszta zdań jest po włosku. Rozumiem tylko „grande” i „forte”. Część z melodyjnego potoku słów to komplementy pod adresem efektów mojej pracy.

W mojej dłoni ląduje 15 złotych! Włoch rozpływa się nad lustrem swoich lśniących butów, ja z trudem powściągam euforię z pierwszych zarobionych szczotkowaniem pieniędzy.

Na pomysł, by wcielić się w rolę pucybuta, wpadłem podczas przypadkowej rozmowy o widmie bezrobocia, które nikogo nie oszczędza.

- Zawsze można zostać pucybutem - usłyszałem od znajomego.

Podnóżek obity wykładziną podłogową pożyczyłem od szewca Edwina Buchholza. Skrzynkę na przybory oraz zestaw szczotek i past dostałem od Asterii Lutogniewskiej, córki nieżyjącego dziennikarza radiowego, który wpadł kiedyś na ten sam pomysł. On jednak zrobił to dla primaaprilisowej zgrywy, ja - żeby sprawdzić, czy da się z tego wyżyć. Z Opery Nova otrzymałem melonik, laskę, kamizelkę oraz muszkę.

- Po prostu. Iść i szczotkować - udzielił mi ostatniej rady pan Edwin.

Narożnik Gdańskiej i Dworcowej, to w Bydgoszczy dobre miejsce dla pucybuta. Ustawiłem krzesełko i dwa podnóżki, wyłożyłem gazety, aby klient mógł sobie poczytać, rozstawiłem szczotki, pasty i inne akcesoria.

Pucybut to instytucja, która obuwiem zajmuje się przy okazji. Przede wszystkim jest on częścią ulicy, jej folklorem. Po części spowiednikiem (komuś, kto przed nami klęczy, chętnie się o sobie opowiada), a po części doradcą.

- To prawda, że te nowe płyny i spraye niszczą buty? - pyta starsza pani.

- Co pan ma dobrego do zamszu? - zagaduje wytwornie ubrany młody człowiek w garniturze i pięknych półbutach z czarnego zamszu.

- Czyszczenie butów. Zapraszam! - zachęcam, ale raczej dyskretnie, bez krzyku, starając się spojrzeć każdemu potencjalnemu klientowi w oczy. Rzadko który macha ręką. Niektórzy mówią, że nie mają pieniędzy, ale gdy proponuję usługę za darmo, też ich to nie przekonuje. Chyba się krępują.

- No dobrze, niech będzie - decyduje się w końcu starszy mężczyzna z siwą bródką. Rozmawiamy o tym, że jego szare spodnie nie pasują do brązowych butów; o wnukach, którym czyścił buty, ale tego nie doceniły i o tym, że przydałby mi się szyld. Miało być za darmo, ale pan wręcza mi monetę. - Chociaż coś - mówi.

Od właściciela wytartych mokasynów w plecionkę nic nie chcę i nic nie dostaję. Mężczyzna jest chory na porażenie mózgowe. Opowiada, jak to niedawno wypił trzy piwa, potknął się w swoim mieszkaniu i zwichnął nogę. Nogawek jego spodni nie podwijam zbyt wysoko, by nie ujawniać wielkich dziur w skarpetkach. Odchodzi z radością na twarzy w mokasynach jak nowe.

Bez lipy

W Toruniu dobrym miejscem jest ulica Szeroka. Tu również na pierwszego klienta nie czekam długo. Instaluję się na wysokości domu towarowego PDT, przed nieczynnym sklepem obuwniczym. Kiedy proponuję pomoc grupie gimnazjalistów w przykurzonych adidasach, po chwili żałuję swojej wyrywności.Jednemu z nich zaoferowałem, że gratisowo wydostanę jego buciki ze strefy mroku, by po chwili mieć na krzesełku całą szóstkę. Napracowałem się, nagimnastykowałem nad płótnem, zamszem i imitacją skóry. Dostałem za to dwa złote w dwudziestogroszówkach i komplement, który był najlepszą zapłatą za moje trudy: - Nieeee no, bez lipy!- wykrzyknął na widok swoich pobielonych adidasów najstarszy z chłopaków.

- Nie mamy pieniędzy, ale jutro coś panu za to przyniesiemy - postanowiła cała grupa.

- Nawet się błyszczą. Zobacz. Jak nowe - zawołała do przyjaciółki szczerze uradowana właścicielka różowych czółenek. Pozostawiła mnie z monetą w dłoni.

- Popieram, oryginalny pomysł - rzucił w przelocie mężczyzna o wyglądzie uniwersyteckiego wykłądowcy, ale nie zajął miejsca na krzesełku. Nie miał czasu. Wielu zerkało, lecz pędzili dalej. Nie zatrzymali się nawet policjanci, co mnie akurat nie zmartwiło.

Wysoki dwudziestokilkulatek w syntetycznych adidasach długo był przeze mnie namawiany, mimo że zaproponowałem usługę darmową. Kiedy skończyłem pracę, stanął w lśniących „halówkach”, których nie mógł poznać i wręczył mi 10-złotowy banknot.

Na toruńskim i bydgoskim bruku spędziłem kilka godzin, spotykając się z życzliwością i zainteresowaniem. Niektórzy mówili, że zajrzą do mnie, gdy załatwią swoje sprawy. Inni, że przyjdą, jak kupią sobie nowe buty.

Odruch bezwarunkowy

- Łataniem pan się nie zajmuje? - zapytał lekko skrępowany długowłosy mężczyzna, w białozielonych adidasach, z których prawie wychodziły palce. - Właśnie idę do sklepu. Przyjdę w nowych.

- Mamo, co ten pan robi? - pytały dzieciaki zafrapowane widokiem pana w meloniku.

- Pan czyści buty - odpowiadały matki i momentalnie zerkały w dół, szukając swoich trzewików. Odruch ten miała większość przechodniów. Na widok pucybuta ludzie automatycznie opuszczali wzrok, sprawdzając wygląd swojego obuwia. W niektórych przypadkach był on dramatyczny...

Pucybut nie ma łatwego życia, bo praca na ulicy stawia twarde wymagania, ale na chleb zarobić można. Kilkugodzinny eksperyment przeprowadzony w dwóch miastach średniej wielkości przyniósł dochód w kwocie 30 złotych. Przekazaliśmy te pieniądze na konto jednego z kujawsko-pomorskich hospicjów.


Butom na pomoc

Co każdy pucybut profesjonalista wiedzieć powinien

Pucybuta można spotkać w Turcji, Indiach, Japonii.

W Polsce jest to zawód egzotyczny. Dzięki Internetowi można się dowiedzieć, że dwóch pucybutów działało całkiem niedawno na warszawskiej starówce i że na stacji Kraków Główny mieszka bezdomny pan Janek, który czyści buty w pociągach.

Unikatem jest - jak dotąd chyba jedyna - firma Pucybut, prosperująca od kilku lat w Łodzi. Czyścicieli obuwia można spotkać też w niektórych warszawskich hotelach, takich jak „Marriott” czy „Polonia”.

Człowiek czyszczący dzisiaj zawodowo buty przede wszystkim musi wyposażyć się w taki zestaw środków czyszczących, by dało się go zastosować do każdego rodzaju obuwia. Nie wystarczy zwykła pasta typu mazidło. Obuwia, na którym można ją stosować, jest dziś bardzo mało. Mnóstwo jest za to butów sportowych, wyprodukowanych z różnego rodzaju tworzyw i materiałów. Sporo jest też zamszu i nubuku.

Osobny temat to szczotki i szmatki. Jedną szczotką nakładamy pastę, drugą - najlepiej z naturalnego włosia - szczotkujemy.

Inną szczotkę musimy mieć do pasty czarnej, inną do brązowej i jeszcze jedną do bezbarwnej. Potem pozostaje polerowanie, do którego najlepiej nadaje się bawełniana szmatka. Dobrze mieć ich kilka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska