Bohaterowie ze sklepów zostali nagrodzeni

Henryk Wojciechowicz ujął napastnika, który napadł na warzywniak przy ulicy Warszawskiej w Toruniu. Został nagrodzony. Cichymi bohaterami bywają natomiast sklepowe ekspedientki.

<!** Image 3 align=none alt="Image 197448" sub="Henryk Wojciechowicz otrzymał listy gratulacyjne, zegarek i pamiątki z Torunia [Fot.: Sławomir Kowalski]">Pan Henryk pochodzi z okolic Wrześni. Od wielu lat jest kierowcą wycieczkowych autobusów. 25 września tego roku przyjechał do Torunia z turystami. Pojazd zostawił na parkingu i poszedł do sklepu, żeby kupić coś do jedzenia i picia. Do Torunia przyjeżdża często i zawsze odwiedza ten sam sklep.

- Od razu coś mi nie pasowało - opowiada. - Chciałem wejść, a tu zamknięte. Nigdy tak nie było. Szarpałem i nic. W tym momencie ze środka chciał wyjść jakiś mężczyzna. Gdy otworzył drzwi, ekspedientka zaczęła krzyczeć, że to złodziej. Wepchnąłem go do środka i zaczęliśmy się szarpać.<!** reklama>

Jak się później okazało, mężczyzną, który chciał wyjść ze sklepu, był pijany 33-latek, dobrze znany policji z wcześniejszych przestępstw. W sierpniu tego roku opuścił więzienie, gdzie odbywał karę pozbawienia wolności za poprzedni rozbój. Wszedł do sklepu, gdy nie było tam żadnego klienta. Zagroził ekspedientce nożem, zabrał pieniądze z kasy.

Ponad 20 lat w autobusach

- Nawet nie wiedziałem, że on ma nóż - wspomina dziś Henryk Wojciechowicz. Jak dziś mówi, dość długo szarpał się z napastnikiem, który szamotał się jak w klatce i wcale nie miał zamiaru się poddać.

- Było dużo krzyku - dodaje mieszkaniec okolic Wrześni. - Przed sklepem zebrała się grupa ludzi, ale nikt nie kwapił się z pomocą, dopiero jakaś dziewczyna zaczęła zaczepiać ludzi. Trafiła na Anglika. Na szczęście znała ten język i wytłumaczyła mu, że to nie bójka, tylko zatrzymanie złodzieja. Dopiero on mi pomógł go obezwładnić. Zadzwoniła też na policję. Bez niej chyba nie dałbym rady. Chciałbym jej za to bardzo podziękować. I policji, bo naprawdę przyjechała bardzo szybko.

33-latkowi postawiono zarzut rozboju z niebezpiecznym narzędziem.

Pan Henryk nie po raz pierwszy brał udział w podobnym zdarzeniu. - Jak się od ponad 20 lat kieruje autobusami z wycieczkami to człowiek z różnymi sytuacjami się spotyka. Czasami coś komuś zginie, innym razem ktoś wypije o kieliszek za dużo. Trzeba sobie wówczas radzić. Dochodziło już do szarpanin.

Kobiety kontra złodzieje

Wczoraj Henryk Wojciechowicz został nagrodzony przez policję i władze Torunia. Oprócz listów gratulacyjnych, otrzymał zegarek i zestaw pamiątek z Torunia.

Codziennymi, cichymi bohaterami na mniejszą skalę nazwać można z kolei personel wielu toruńskich sklepów. - Niejednokrotnie widziałem, kiedy to nawet nie ochroniarze, a same panie ekspedientki łapały złodziei w „Biedronce” przy ul. Szerokiej. Spytałem z ciekawości, jak to się im często zdarza. Odpowiedziały, że właściwie nie ma dnia bez próby kradzieży - mówi pracujący na starówce pan Piotr.

Często polem złodziejskich polowań są także sklepy odzieżowe. Tak zwane sieciówki walczą z nimi na okrągło.

- Jednych udaje nam się ująć na gorącym uczynku. Po innych zostają już tylko „klipsy” w przymierzalniach - mówi pani Monika, ekspedientka. - Typowy scenariusz to usunięcie zabezpieczeń i założenie, czasem nawet kilku sztuk odzieży na siebie.

Jeśli wartość kradzionego mienia nie przekracza 250 złotych, czyn kwalifikuje się jako wykroczenie. W tym roku pojawił się pomysł, by granicę tę podwyższyć do 1000 złotych. Zdaniem części prokuratorów, gdy w 1998 r. w Kodeksie wykroczeń progiem ustanowiono owe 250 zł, siła nabywcza złotówki była zgoła inna. Ministerstwo sprawiedliwości przychyla się do podwyższenia kwoty.