Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coś ty Bydgoszczy Toruniowi zrobiła...

Krzysztof Błażejewski
Raniszewski, Norkowscy, Brzeski, Jochman, Petek, Beck - to tylko niektóre nazwiska znanych sportowców, którzy w latach 50. przenieśli się z Torunia do Bydgoszczy. Mieszkańcy miasta Kopernika do dziś mają o to do bydgoszczan żal.

Raniszewski, Norkowscy, Brzeski, Jochman, Petek, Beck - to tylko niektóre nazwiska znanych sportowców, którzy w latach 50. przenieśli się z Torunia do Bydgoszczy. Mieszkańcy miasta Kopernika do dziś mają o to do bydgoszczan żal.

<!** Image 2 align=none alt="Image 185214" sub="Drużyna hokeistów toruńskiego Kolejarza. Zdjęcie zrobiono w trakcie mistrzostw Polski w 1950 roku. W tylnym rzędzie drugi od prawej stoi Lucjan Dybowski. Trzeci od lewej to Radosław Brzeski. Drugi od prawej klęczy Jerzy Brzeski, jedyny hokeista, który z Torunia przeniósł się w latach 50. do Bydgoszczy. /Fot. www.hokej.torun.pl">- Urodziłem się w Toruniu, jednym z najpiękniejszych polskich miast. Byłem w nim i jestem nadal zakochany. To moje szczęście albo i nieszczęście, zależy z której strony spojrzeć - mówi Lucjan Dybowski, długoletni hokeista i trener Pomorzanina, który, jak wspomina, przez 17 lat był kuszony przez działaczy z Bydgoszczy.

<!** reklama>Rywalizacja bydgosko-toruńska, obejmująca praktycznie wszystkie dziedziny życia, zrodziła się w międzywojniu, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, kiedy obydwa ośrodki aspirowały do miana stolicy Pomorza.

Pierwszą rundę wygrał Toruń jako stolica województwa. Bydgoszcz została największym w Polsce... miastem powiatowym. Miało to niewątpliwie wpływ na poziom sportu w Toruniu, przewyższający w dwudziestoleciu osiągnięcia sportowców bydgoskich w większości dyscyplin.

<!** Image 3 align=none alt="Image 185214" sub="Pierwszy z lewej - Zbigniew Raniszewski, tragicznie zmarły po wypadku na stadionie w Wiedniu w 1956 roku żużlowiec z Torunia, który reprezentował w lidze zrzeszeniowej barwy Gwardii Bydgoszcz /Fot. www.raniszewski.com.pl">Na tle wzajemnej rywalizacji rodziła się niechęć, dochodziło do drobnych incydentów. Kibice wygwizdywali przyjezdnych z „tego drugiego” miasta, rzucali bryłki lodu pod łyżwy rywali, a działacze chowali do szaf puchary, wygrane przez przeciwników, którzy w rewanżu przyrzekali, że ich noga więcej w Bydgoszczy/Toruniu nie stanie.

<!** Image 4 align=none alt="Image 185214" sub="Mirosław Kowalik, wychowanek Apatora, startował w Polonii">Gdy role się odwracają

Wszystko zmieniło się po wojnie. To miasto nad Brdą stało się teraz ważniejsze. Na początku lat pięćdziesiątych doszło do masowych przenosin sportowców z Torunia do Bydgoszczy. Bez rewanżu czy wzajemności. W dodatku dotyczyło to zawodników, którzy należeli do krajowej czołówki albo do niej niebawem awansowali.

- Tak było - przyznaje były żużlowiec i trener bydgoskiej Polonii, Andrzej Koselski. - Z prostej przyczyny: Bydgoszcz w tym czasie była bogata, Toruń biedny. Raziło mnie jednak to, że wszystko odbywało się po cichu.

<!** Image 5 align=none alt="Image 185214" sub="Tony Rickardsson startował i w Polonii, i w Apatorze">- Jak tylko pojawił się w Toruniu talent, obojętnie czy to piłkarz, hokeista, zapaśnik czy koszykarz, to zaraz w Bydgoszczy myślano, jak go skaperować - denerwuje się kibic z Torunia, Marek Górski. - Gazety też były wtedy tylko bydgoskie. Pisano, że torunianie sami się do Bydgoszczy zgłaszali. He, he, he... A jak chcieli Norkowskiego zabrać do Warszawy albo Szczepańskiego do Łodzi, to na całych stronach redaktorzy Urbanyi i Sosnowski lamentowali, jaka to krzywda ich miastu się dzieje! „To kaperownictwo!” - grzmieli.

<!** Image 6 align=none alt="Image 185214" sub="Mecze derbowe w hokeja zawsze były wielkim wydarzeniem w Bydgoszczy i w Toruniu /Fot. archiwum">Zajrzyjmy do starych kronik. Historia Polonii z 1970 r.: „W połowie 1952 r. akces do Gwardii obok Henryka Norkowskiego zgłosił jego brat Marian. Zadebiutował w międzyokręgowym meczu ze Śląskiem. (...) Bydgoszczanie wygrali ten mecz 4:1, a dwie bramki zdobył Marian Norkowski”. Kilka stron dalej: „W 1953 r. akces do bydgoskiego zespołu zgłasza piłkarz Pomorzanina Toruń - Rembecki”.

Pierwszy z wymienionych był potem gwiazdą polskiej piłki, królem strzelców I ligi i idolem Bydgoszczy, drugi najlepsze lata miał już za sobą, ale i tak w Toruniu na piłkarza podobnego formatu przyszło czekać długo...

<!** Image 11 align=none alt="Image 185224" sub="Czwórka z Neumannem i Rosołowiczem /Fot. archiwum">Historia Zawiszy z 1971 r.: „Na posiedzeniu GKKF 25 marca 1952 r. zdecydowano, że drużyna piłkarska OWKS-u Bydgoszcz (późniejszy Zawisza) wystąpi w II lidze. Ponieważ zespół w znacznej mierze opierał się na zawodnikach toruńskich, postanowiono, by występował pod firmą OWKS Toruń. Z czasem jednak (...) drużyna przyjęła na powrót nazwę OWKS Bydgoszcz”. „Pracą sekcji ciężkoatletycznej w 1952 r. kierował trener Jeżewski. Działalność zespołu opierała się na zespole zawodników i działaczy z OSA w Toruniu”. Albo: „Sekcja hokejowa brała udział w rozgrywkach o mistrzostwo klasy „A”. Zespół składał się w większości z zawodników toruńskich”.

<!** Image 7 align=right alt="Image 185214" sub="Marian Jochman /Fot. archiwum">Żużel - punkt zapalny

W materiale „Milicyjna operacja „Baraż” Sławomir Wojciechowski tak pisał o eliminacjach do ligi zrzeszeniowej w 1951 r., wygranych przez Gwardię Bydgoszcz: „Przed rzeszowskimi zawodami ściągnięto do Bydgoszczy dwóch najlepszych zawodników zza miedzy. (...) Raniszewski i Zakrzewski zdobyli najwięcej punktów. (...) Ekstraklasę Bydgoszcz zdobyła w dużej mierze dzięki torunianom”.

- Byłem świadkiem wielokrotnego kuszenia przez Polonię Mariana Rose - przyznaje Koselski. - Który klub w Polsce nie chciałby takiego zawodnika? Ale on był bardzo przywiązany do Torunia. Konsekwentnie odmawiał.

- To tylko część prawdy - zżyma się bydgoszczanin, Krzysztof Lipiński. - Toruń od zawsze Bydgoszczy mówił „nie” i zawsze ją za wszystko winił. Gdzie byłby Norkowski, gdyby nie przyszedł do Bydgoszczy? Jaką miał szansę rozwinąć się w Toruniu jako piłkarz? Kim byłby Raniszewski, gdyby nie szansa startów w Bydgoszczy? Na jakich motocyklach jeździłby w Toruniu i czy w ogóle by jeździł? Tylko dzięki Bydgoszczy stał się reprezentantem Polski. To samo dotyczy niemal wszystkich, którzy wtedy przechodzili. W Bydgoszczy były po prostu możliwości, a Toruń był w tym czasie głęboką sportową prowincją.

Ale wówczas, w latach 50. ubiegłego stulecia, mieszkańcy Torunia pogrążyli się w poczuciu krzywdy i w złości na sąsiednie miasto. Większości z nich nie przeszło do dziś.

<!** Image 8 align=none alt="Image 185220" sub="Zespół Stali Rzeszów. Czwarty od lewej - Janusz Kościelak. /Fot. archiwum">- Przez cały czas dostrzegam pazerność Bydgoszczy, nawet obecnie - wyznaje Lucjan Dybowski. - I mnie cholera bierze jako starego toruniaka. Zaczęło się po wojnie od zabrania nam masztu radiowego. W 1947 roku bydgoszczanie rozwalili najlepszy atak hokejowy w Polsce: Jerzy Brzeski - Dybowski - Rypyść. Jerzyka kupili właściwie za pomocą szantażu, bo jego ojciec, właściciel masarni w Grudziądzu, miał zaległe podatki. Jerzyk nie miał wyjścia. Dostał dom, samochód, etat majora milicji, trzykrotnie wyższe zarobki niż miał w Toruniu i umorzenie długu ojca. Mieli metody...

Żerowanie po bydgosku

- Radkowi Brzeskiemu przez rok płacili stypendium, ale nie dał się złapać. Pieniądze odkładał i potem Polonii odesłał. To nieprawda, że w Bydgoszczy hokeiści kaperowani z całej Polski szli do milicji, by odrobić służbę wojskową. Byli zwyczajnie kupowani. Skąd się wzięła piłka w Bydgoszczy? Z Torunia! Norkowscy, Ciurkowski, Rembecki, trener Kamiński - Lucjan Dybowski wymienia jednym tchem nazwiska. - Lekkoatleci - Jochmann, Bruszkowski, Żbikowski, Kumiszcze, Gęsicki, żużlowcy. Nawet wioślarzy z AZS-u próbowali wyciągać, np. Neumanna. Bokser Petek. Ciężarowiec Beck. Bydgoszcz zawsze żerowała na Toruniu. Jedno co mieli własne to wioślarstwo. Dobrze, że nie mieli kosza, bo i nasz AZS by rozdrapali.

<!** Image 9 align=none alt="Image 185220" sub="Stanisław Domaniecki (z przodu) pochodził z Gniezna /Fot. archiwum">Dybowski Polonii konsekwentnie odmawiał. Mieszkał wówczas w Toruniu przy Fosie Staromiejskiej w jednym pokoju z całą rodziną. Za przejście do Bydgoszczy miał dostać dom, samochód i 20 razy wyższą pensję. Powiedział „nie”.

- Wówczas bydgoszczanie zaczęli mnie straszyć, że stracę pracę na uniwersytecie - dodaje. - I w końcu mnie zwolniono bez wypowiedzenia. Z braku środków do życia zostałem zawodnikiem i trenerem drużyny wojskowej CWKS w... Bydgoszczy. Dojeżdżałem z Torunia. Na szczęście krótko. Dwa lata.

Po raz ostatni próbę kupienia Dybowskiego bydgoszczanie podjęli w 1967 roku, proponując mu posadę trenera hokeistów.

- Odpowiedziałem „Nie, nie i nie, choćbyście mi dali pół Bydgoszczy, nie. Nigdy w życiu!” - podkreśla Lucjan Dybowski.

<!** Image 10 align=right alt="Image 185220" sub="Marian Norkowski /Fot. archiwum">**Silny opór**

- Ze strony bydgoszczan to było rzeczywiście postępowanie nie fair - ocenia Antoni Rosołowicz, wioślarz, olimpijczyk z Rzymu, długoletni prezes Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego. - Wykorzystywano sytuację, przenoszono zawodników odgórnie, „z urzędu”. Te często administracyjne decyzje wywoływały w Toruniu silny opór i niechęć do wszystkiego, co bydgoskie. To się czuło. Mimo iż studiowałem w Toruniu, jako zawodnik z Bydgoszczy byłem tam postrzegany jako obcy. Z drugiej strony trzeba przyznać, że wielu zawodników nie zaistniałoby sportowo, pozostając w Toruniu. Kariery robili dzięki występom w barwach bydgoskich klubów.

- Irytuje mnie toruńska mentalność Kalego, z którą od lat stykam się na każdym kroku - dodaje bydgoszczanin Krzysztof Lipiński. - Jak ktoś szedł do Bydgoszczy, to było źle, ale kiedy ktoś przychodził do Torunia, to wszystko było cacy. Może już w Toruniu zapomniano, że jak powstały Elana i Czesanka, to kupowano na potęgę żużlowców? Bautę z Leszna, Krzyżaniaka z Piły, Kościelaka i Depę z Rzeszowa, Ptaka z Tarnowa, Domanieckiego z Gniezna? A piłkarze do „woja” do toruńskiego Gryfa to nie szli? Rok w roku było takich kilku. Do Pomorzanina też - i to z Bydgoszczy, np. Madziński z Budowlanych albo Kozoziemski z Brdy. A hokeista Stefaniak ze Zgierza? Sportowcy startowali wówczas za przysłowiowe grosze, szli więc tam, gdzie czekały na nich etaty, mieszkania i pieniądze na tzw. zagospodarowanie czy dożywianie. Nikt nie powinien się temu dziwić. Czy dziś jest inaczej? Zmieniło się o tyle, że wszystko jest jawne i przeliczane na złotówki...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska