Dewastowanie zieleni w Toruniu? Oto odpowiedź autora na polemikę MZK

Obejrzyj: Kulisy sesji fotograficznej Siła Kobiet 2022

Kiedy we wrześniu ubiegłego roku Rada Miasta uchwaliła dokument szumnie nazwany zieloną konstytucją Torunia, powiedziałem, że nie dam go zamknąć w szufladzie. Przypominam zatem o nim, jak wcześniej wiele razy pisałem o dewastacji zieleni w mieście bądź konsekwencjach wycinania wszystkiego w pień i zalewania przestrzeni asfaltem lub betonem. Decydenci nasi najwyraźniej rzadko stoją w upale na peronach któregoś z węzłów przesiadkowych, nie chodzą pieszo wzdłuż Szosy Chełmińskiej itp. Słowa docierają niestety z trudem, ale w tej sytuacji innego wyjścia nie ma.

Dzięki temu pisaniu i gadaniu - mojemu i wielu innych osób, które przed upałem czy smogiem nie chcą lub nie mogą uciec do domu pod miastem, udało się to i owo osiągnąć. Zielona konstytucja to także nasz sukces, zatem to, że domagamy się jej przestrzegania, nie powinno nikogo dziwić. Podobnie jak to, że oburza nas bądź zastanawia to, że dokument czeka już niemal piętnaście miesięcy (podkreślę - piętnaście) na uzupełniające go ważne rozporządzenie prezydenta miasta.

Odnosząc się do samej polemiki - miło, że się Państwo staracie. Od protestów na placu Rapackiego podejście do zieleni rzeczywiście się zmieniło, jednak do tego co jest napisane w "Programie Ochrony Środowiska dla miasta Torunia na lata 2021-2024 z uwzględnieniem perspektywy do 2028" wciąż jeszcze bardzo daleko. Czytając przesłane przez Państwa wyjaśnienia zadaję sobie pytanie - to po co właściwie pracownicy Wydziału Środowiska przygotowali, a Rada Miasta uchwaliła zieloną konstytucję? Aby można się było nim pochwalić?